Oddział JEZOT'u

62 4 3
                                    


''Pip, pip, pip.''

-Wszystkie kody od 0948 do 01400 z grupy ''M'' Mają się zgłosić na co tygodniowe badania w skrzydle B11. Dziękujemy i życzymy miłego dnia.

-Świetnie.

-Cześć.-Szturcha mnie ramieniem.

-Przestań, znowu przez ciebie wpadniemy. Po czym radośnie oznajmisz, że to JA zaczęłam i to JA wyląduje w izolatce.

-Oj lisa, nadal się gniewasz?

-A jak sądzisz Liam.- Spoglądam na niego z urazą.- Myślisz, że było mi miło tam samej siedzieć.

-No nie, ale przyznaj, że było warto. –Muska dłonią o moje palce. Odsuwam się.

-Nie.

Marszczę brwi i szybkim krokiem maszeruje do kolejki. Lubie Liama, to ostatnia osoba którą poznałam jeszcze zanim trafiłam do ośrodka. Jest dla mnie jak drugi brat, chociaż często pakuje mnie w kłopoty. Jest z grupy „N" –Nieokreślony. Ja należę do „M"- Malarz.

Są różne "dary" dlatego podzielono nas na "gatunki" Szperaczy, Malarzy, Dawców i Nieokreślonych.Nie do końca wiem jakie umiejętności posiadają poszczególne grupy. Nie mówi się o tym.Dotykanie i szepty są kategorycznie zakazane, a każde wykroczenie surowo karane.

Poprawiłam rękawy białego kombinezonu, i odbieram kartę od naszej opiekunki.


Data:

Kod:

Opiekun:

Ostatnio badany:

Obiekt zgłasza niepokojące dolegliwości:


Stan psychiczny:

Podpis opiekuna

~W kółko te same pytania. Ile można? ~

Siadam w koncie. Pomieszczenie jest świeżo malowane, w powietrzu unosi się zapach zgniło-zielonej farby. Wypełniam puste miejsca i oddaje kartę Kylie. Wracam na swoje miejsce, cierpliwie czekam gapiąc się w podłogę. ~Zdecydowanie powinni pomyśleć, nad wynajęciem dekoratora wnętrz~ 

Po godzinie nadeszła moja kolej. Zwlekam się z podłogi, dotykając dłonią mokrej ściany.

~No super~

- Witaj, Annalise.

Siadam na twardym metalowym krześle, zakładając nogę na nogę. 

-Jak się czujesz?

-Widzi Pani w karcie. – Odpowiadam z uśmiechem. Tak bardzo nimi gardzę.

-To prawda, ale wolę się upewnić.

Piorunuje ją wzrokiem, nienawidzę gdy udają że się o nas martwią. Zamknęli nas i co? Będą udawać naszych rodziców? Unoszę głowę i spoglądałam w sufit.

-Rozumiem, nie chcesz rozmawiać. Dobrze więc przejdziemy od razu do badań. – wskazuje łóżko.

-Proszę rozbierz się i połóż.

Niechętnie wykonuje polecenie, rozpinam kombinezon i kładę się na sztywnym, zimnym materacu. Lekarka podchodzi i smaruje dziwnie pachnącą mazią moje dłonie. Wbija w obie ręce igły. Kiedyś bolało, ale przyzwyczaiłam się. Przez pomieszczenie przechodzi wiele postaci w białych fartuchach i niebieskich rękawiczkach, co jakiś czas poplamionych krwią. Zamykam oczy pragnąc odejść myślami daleko stąd.....


Budzę się po paru dobrych godzinach. Jestem strasznie osłabiona. Niezdolna do chodzenia.
Sadzają mnie na wózku i zawożą do pokoju. Nie lubie tego miejsca, lecz jest o niebo lepsze od tego zjebanego gabinetu, psychopatki.
Surowe ściany, porysowana szara podłoga i jedno małe okno. Łóżka sa dwu piętrowe. Długie i wąskie. Do spania mamy poduszkę z pierzem i koc w niebiesko-białą kratkę. W pokoju znajduję się również umywalka z popękanym po bokach lustrem oraz szafa na ubrania.

Wtulam się w kocyk, a policzki nasiąkają słoną cieszą. Nie lubię płakać przy ludziach, udaję silną. Niestety będąc sama nie wytrzymuje. 

-Co ja tu robię. –pociągam nosem i odwracam się na drugi bok.




IntrovertedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz