Every day

26 0 0
                                    

7.40. Zaspałam! Była to moja pierwsza myśl po otworzeniu oczu. O 8.00 miałam być w szkole. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy i pobiegłam do łazienki.

„Muszę tu posprzątać, ojciec znowu narobił syfu".

Zdjęłam piżamę i stanęłam przed lustrem.

„Trudno, nie pójdę na pierwszą lekcję, powinnam wyglądać tak jakbym tylko zarwała noc."

Weszłam pod prysznic. Woda była lodowata i paliła moje rany.

„No tak, nie zapłaciłam za rachunki."

Umyłam włosy, bo wczoraj zbyt bałam się wychodzić z pokoju. Osuszyłam je ręcznikiem, ubrałam czarne rurki i za dużą bluzę, która zakrywała jak najwięcej. Teraz makijaż. Delikatnie wklepałam podkład w moją obolałą twarz. Siniaki zniknęły pod jego grubą warstwą, ale niestety rozcięcie na czole było doskonale widoczne. Chwilę biłam się z myślami, a potem chwyciłam nożyczki i zrobiłam sobie prostą grzywkę, która lekko opadała mi na oczy. Wyglądało to naprawdę dobrze, szczególnie, że sama to zrobiłam. Mocno pomalowałam rzęsy i brwi, a na usta nałożyłam błyszczyk. Włosy zostawiłam rozpuszczone, żeby szybciej wyschły. Na nadgarstki założyłam bransoletki i czarne gumki do włosów. Odpuściłam sobie śniadanie, ponieważ kuchnia była połączona z salonem, a nie miałam ochoty oglądać ojca, ani wdychać zapachu wódki. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę metra. Do szkoły przyszłam na drugą lekcję z kubkiem kawy w ręce, bo po dwóch godzinach snu byłam nieprzytomna. Weszłam do klasy matematycznej.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie – nauczycielka przeskanowała mnie wzrokiem, a klasa patrzyła na moją nową fryzurę.

-Witaj Chloe – o niee... jej głos nie zwiastował niczego dobrego – po kawę to panienka zdążyła pójść.

-Noo - uśmiechnęłam się, a klasa zaczęła się śmiać.

-Siadaj, zostaniesz na przerwie.

Usiadłam obok mojej przyjaciółki, Sary, która skomplementowała moją nową fryzurę.

Gdy zadzwonił dzwonek poczekałam aż wszyscy wyjdą z klasy i podeszłam do nauczycielki.

-Chloe, czy wszystko w domu w porządku?

-Tak – wiedziałam, że coś podejrzewa, ale nienawidziłam, gdy mnie wypytywała – Mogę już iść?

Gdy skinęła głową, szybko wyszłam z sali.

Ostatnią lekcją był w-f. Ćwiczyła cała klasa oprócz mnie (znowu dałam nauczycielowi podrobione zwolnienie) i Justina, który miał kontuzję kolana. Siedzieliśmy obok siebie na trybunach i patrzyliśmy jak wszyscy się rozciągają. Podmuch wiatru rozwiał moją grzywkę, ale szybko ją poprawiłam.

-Co ci się stało w czoło? – jednak zauważył

-Nic, uderzyłam się w szafkę – nie uwierzył. Dość często miałam zadrapania, których nie mogłam zamaskować, a z Justinem spędzałam sporo czasu, ponieważ zazwyczaj zostaję długo po lekcjach, bo nie chcę wracać do domu. Wtedy patrzę na treningi chłopaków i potem spędzam czas z niektórymi chłopakami z drużyny piłki nożnej, w której Justin jest atakującym.. Wiem, że oni coś podejrzewają, ale nic nie mówią.

-Po treningu idziemy do Matta – Justin zmienił temat – pójdziesz z nami?

-A dokładnie kto?

-Ja, Chris, Shawn, Greg, chyba Adam no i Matt – w sumie lubię tą siódemkę, nie czepiają się moich ran, ale wiem, że się przejmują. Nie raz pozwalali mi u siebie nocować, gdy nie chciałam wracać do domu i nigdy nie pytali co się dzieje.

-No okej.

Po lekcjach, gdy chłopcy już rozpoczęli trening żegnałam się z przyjaciółkami, Sarą i Jessie

-Może chcesz przyjść dziś do mnie – zaproponowała Sara.

-Nie. Spędzam czas z chłopakami.

-Co wy tam robicie – nigdy nie mówiłam dziewczynom jak wyglądają nasze spotkania, dlatego miały swoje podejrzenia – który jest najlepszy?

-Nic nie robimy – wkurzyłam się, ale nie chciałam się kłócić, więc tylko pożegnałam się z nimi buziakiem w policzek. Nie byłyby sobą gdyby nie życzyły mi dobrej zabawy z tymi swoimi uśmieszkami. Jasne, że będę się dobrze bawić; ale pijąc. Poszłam na trybuny. Zostało im jeszcze półtorej godziny, więc w tym czasie odrobiłam zadanie domowe i nauczyłam się na sprawdzian z matmy, który mam mieć jutro. Może i nauczyciele narzekali na moje pismo, bo wszystkie wypracowania pisałam na kolanach, ale trybuny były o wiele lepszym miejscem do nauki niż dom. Gdy trening się skończył, weszłam z chłopakami do ich szatni i gdy poszli oni pod prysznice zapaliłam papierosa, którego wyjęłam z paczki Chrisa. Po kolei wychodzili spod natrysków i większość witała się ze mną buziakiem w policzek, bo nasza szkoła jest na tyle duża, że nie byłam w stanie spotkać się ze wszystkimi na korytarzach. Z drużyny ze mną do klasy chodził tylko Justin i Greg. Mieliśmy po 16 lat, większość chłopaków miała 17 lub 18 lat. Gdy wszyscy byli umyci poszliśmy naszą paczką na szkolny parking. Wsiadłam na motocykl Matta, objęłam go w pasie i pojechaliśmy do jego domu.

Siedzieliśmy w salonie i piliśmy wódkę. Potem zapaliliśmy skręty. Do domu postanowiłam wracać koło 22.00, chłopcy chcieli pójść do klubu. Odprowadzili mnie do parku, skąd miałam dziesięć minut do domu. Nie chciałam by ktokolwiek wiedział gdzie mieszkam. Stanęłam pod drzwiami, szukałam kluczy w torebce, słyszałam głośne śmiechy, co znaczy, że ojciec znowu urządził popijawę. Weszłam do środka i cichutko zaczęłam przemykać obok salonu do pokoju.

-Oooo, kto tu wrócił – niestety kolega ojca mnie zauważył – chodź do nas. Zabawimy się.

Wszyscy byli już po kilku piwach i ochoczo przytakiwali. Kiedyś posłuchałam i tak oto w wieku trzynastu lat straciłam dziewictwo. Teraz tylko odwróciłam głowę i poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam, aż ojciec przyjdzie. Wszedł po niecałych pięciu minutach z paskiem w dłoni. Najpierw uderzył mnie z pięści w prawy policzek. Potem zaczął uderzać mnie paskiem po plecach. Mocno zagryzłam wargę, żeby nie krzyknąć z bólu. Nie płakałam, nie krzyczałam, po prostu się jemu poddałam. Gdy się buntowałam bił mnie o wiele mocniej i dłużej, więc nauczona moim dwuletnim doświadczeniem siedziałam cicho. W końcu wyszedł trzaskając drzwiami. Powoli usiadłam. Mój policzek palił, ale do tego byłam przyzwyczajona. Podeszłam do rogu mojego małego pokoju, gdzie stała zamrażarka i wyjęłam z niej lód, który przyłożyłam do obolałego miejsca. Usiadłam na parapecie nad łóżkiem i patrzyłam na ulicę. Lampa uliczna migała i po jakimś czasie zgasła i na jezdni zapanowała całkowita ciemność. Ból policzka zelżał, ale plecy nadal niemiłosiernie mnie paliły. Po godzinie śmiechy ucichły, odczekałam jeszcze trzydzieści minut i cicho wyszłam z pokoju. Ojciec spał na kanapie. Byłam strasznie głodna, więc podeszłam do lodówki. Gdy tylko otworzyłam drzwiczki uderzył we mnie smród. Wyjęłam talerz ze zgniłym obiadem, który wywaliłam do kosza. Przeszukałam szafki, ale nic nie znalazłam. Poszłam do łazienki. Umyłam zęby. Starałam się nie patrzeć w lustro i powoli zdejmowałam ubrania. Weszłam pod prysznic i włączyłam wodę. Była lodowata, no tak, dalej nie zapłaciłam rachunków. Delikatnie rozcierałam mydło na ciele. Gdy skończyłam wytarłam się i założyłam szorty i luźną koszulkę, która służyła mi za piżamę. Wróciłam do pokoju i weszłam pod kołdrę. Była godzina 2.30. Leżałam na boku i wpatrywałam się w okno. Jutro czekał mnie kolejny dzień walki o moje życie. Z tą myślą zapadłam w sen.

Every day | ONE SHOTWhere stories live. Discover now