Herbata

133 1 0
                                    


Siedziałem przy oknie w jednej z Łódzkich kawiarenek przy ulicy Piotrkowskiej, popijając gorącą, czarną herbatę. Podana jak zwykle w niewysokiej filiżance na spodeczku z cienkim plasterkiem cytryny, dwiema torebeczkami cukru i łyżeczką powoli rozgrzewała mój żołądek. Żaden napój nie sprawiał mi tyle przyjemności, co właśnie czarna herbata, szczególnie ta podawana tutaj. Mocna, wręcz nieco gorzka, której silny aromat wypełniał pobliskie powietrze... perfekcja.

Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon, w końcu nie przyszedłem tutaj wyłącznie dla herbaty. Otworzyłem plik z notatkami i zacząłem je przeglądać po raz kolejny. Odczytywałem znane mi dobrze wyrazy, które nie wywierały już na mnie pierwotnego szoku i zniesmaczenia. Przez wiele lat uważałem się za twardziela, na którym żadne straszne i brutalne wydarzenie nie zrobi wrażenia... i wtedy nadszedł dzień, w którym zostałem wezwany przez policję na miejsce pewnego zdarzenia. Nie często prosili mnie o pomoc, kiedy jednak tak się działo, ewidentnie byli w potrzasku i nie wiedzieli, co robić. Z chęcią im pomagałem i uświadamiałem, jakimi są miernotami i pół-inteligentami, niepotrafiącymi połączyć ze sobą odpowiednich faktów. Być może dla tego nie byłem przez nich zbyt lubiany.

Tamtej nocy było jednak inaczej. Przybyłem na miejsce zdarzenia. Park Klepacza, środek alejki. Leżała tam naga dziewczyna, cała posiniaczona ze skórą pociętą w wielu miejscach na rękach i nogach. Oczywistym było, że ciało zostało tam specjalnie umieszczone, a sam zgon nastąpił w innym miejscu. Gdy pojawiłem się w parku, nie żyła już od pięciu godzin. Trup jak trup, nie zrobił na mnie większego wrażenia. Oczywiście, zbrodnia była okrutna... ale ja tego nie czułem. Pozostawałem zimny i niewzruszony jak zawsze. Wstrząsnęło mną coś innego. W zębach denatki znajdowała się koperta zaadresowana właśnie do mnie. W niej była krótka notka, napisana przez oprawcę nieszczęśniczki. Pisał, że to dopiero początek i zamierza kontynuować swoją zabawę. Zaprosił mnie do gry w chowanego.

Zgodziłem się.

Sądziłem, że jestem niepokonany i nikt nie jest w stanie mnie przechytrzyć. Jednak ten człowiek, podważył moją tezę.

Wsypałem do filiżanki torebeczkę cukru i delikatnie zamieszałem, czytając sprawozdania z oględzin następnych zwłok. Te znalazły się w parku im. Szarych Szeregów przy ulicy Górniczej. Wyglądały dokładnie tak samo jak poprzednie.

Kolejne zwłoki pojawiły się w parku im. Józefa Piłsudskiego niedaleko skrzyżowania alei Unii Lubelskiej i ulicy Konstantynowskiej, potem w parku 3 maja przy ulicy Kopcińskiego... Najświeższe znaleziono dzisiaj rano w parku przy ulicy Hipotecznej.

Denatki łączył wiek i sposób śmierci. Jak wynikało z raportu lekarza sądowego, wszystkie miały po piętnaście lat a na szyjach widoczne były wyraźne ślady duszenia rękoma. Wszystkie zostały także wielokrotnie zgwałcone zarówno przed, jak i po śmierci. Na tym podobieństwa się kończyły. Dziewczyny chodziły do innych szkół, pochodziły z rodzin o różnym poziomie materialnym, mieszkały w różnych częściach miasta lub nawet poza jego granicami, miały różny kolor włosów, wzrost... Żadnego punktu zaczepienia. Zupełnie, jakby zostały wybrane przypadkowo, tak samo jak miejsca, w których znaleziono ich ciała.

Mijał już piąty dzień odkąd zostałem wezwany do Parku Klepacza. Piąty dzień nie byłem w stanie wpaść na nic, co mogłoby doprowadzić mnie bliżej do tego psychopaty.

Uniosłem filiżankę do ust i wypiłem resztę gorącej herbaty, po czym podniosłem się z krzesła i odstawiłem naczynia do kasy.

-Poproszę jeszcze jedną. – Powiedziałem beznamiętnie do kasjerki i rzuciłem na blat pięciozłotową monetę. Wróciłem do mojego stolika i zacząłem rozmyślać. Telefon właśnie wyświetlił godzinę piątą po południu. Siedziałem tutaj od pięćdziesięciu minut i dalej nie potrafiłem znaleźć powiązania.

I wtedy w mojej głowie zapaliło się światełko. Ciała były ułożone z wyprostowanymi nogami i prawą ręką wyciągniętą wzdłuż tułowia. Lewa zaś zdawała się coś pokazywać. Przypomniałem sobie kierunki, które wskazywały denatki... ogarnęła mnie fala przyjemnego gorąca.

Podekscytowany włączyłem na telefonie mapę miasta i zrobiłem zrzut ekranu, który następnie otworzyłem w aplikacji umożliwiającym edycję zdjęć. Połączyłem kolejne miejsca, w których znajdowane były zwłoki, pięcioma liniami, tak jak wskazywały ręce denatek... Moim oczom ukazał się odwrócony pentagram, a w jego środku znajdowały się dwa ważne według mnie punkty – łódzkie centrum handlowe Manufaktura i Park Staromiejski.

-Pana herbata. – Powiedziała kelnerka i postawiła na moim stoliku kolejną filiżankę z czarnym napojem. – Która to już będzie, piąta? – zapytała z uśmiechem.

-Dziękuję. Tak, zdaje się, że piąta. – odrzekłem sucho i wróciłem do rozmyślania.

Morderca pragnął, żeby go dostrzeżono, oczekiwał rozgłosu, oba miejsca pasowały. On chciał, żeby go znaleźć.

Zadowolony z siebie wziąłem łyk herbaty. I wtedy pod filiżanką zobaczyłem białą karteczkę. Odstawiłem herbatę na bok i podniosłem ją. Napisano na niej cztery słowa: „brawo" i „do zobaczenia jutro".

Zerwałem się na nogi. Ludzie siedzący obok mnie popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Wsunąłem telefon do kieszeni spodni i rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu kelnerki, która podała mi herbatę. Znalazłem ją. Szybkim krokiem podszedłem do niej i złapałem z ramię.

-Kto kazał ci ją położyć? - zapytałem głosem pełnym zdenerwowania i pokazałem jej karteczkę.

-Proszę mnie puścić – odrzekła przestraszona.

Czułem na sobie oczy gości.

-Kto? – zapytałem ponownie i puściłem ramię kelnerki.

-Mężczyzna, siedział tu niedaleko pana. Poprosił mnie, żebym to panu przekazała w taki właśnie sposób i zostawił duży napiwek.

-Jak wyglądał? Gdzie jest?

-Nie przypatrzyłam mu się dobrze... krótkie czarne włosy, garnitur.... Wyszedł pięć minut temu.

Wróciłem szybko do stolika. Zarzuciłem na ramiona brązowy płaszcz i wybiegłem na Piotrkowską. Rozejrzałem się dookoła. Zobaczyłem masę ludzi. On na pewno jest już daleko, nie ma szans, żebym go znalazł.

Z kieszeni wyciągnąłem papierosa i zapalniczkę. Wcisnąłem go między zęby i zapaliłem. Muszę być gotowy na jutro.

Wiedziałem, że jutrzejszy piątek nie będzie zwykłym dniem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 27, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HerbataWhere stories live. Discover now