Trzy dni, cztery godziny, dwadzieścia trzy minuty dwadzieścia osiem,dwadzieścia dziewięć ,trzydzieści sekund. Tyle minęło. Umieram.
Trzydzieści jeden, trzydzieści dwa, trzydzieści trzy...
To jest gorsze niż myślałam.
Pik, pik, pik.
Głupie pik. Czy chociaż raz mogłoby się zamknąć? Żyje. Jasne? Żyje. Tłumacze sobie w głowie, żeby to głupie pik przestało mieszać mi w głowie. Jak to wszystko się stało? Co ja zrobiłam? Zawsze już taka będę? Uzależniona od innych? Czy każdy będzie musiał mi pomagać? Z milionami pytań w głowie patrzę w białe drzwi chcąc nimi wyjść.
Trzy dni, cztery godziny, trzydzieści minut dwa,trzy,cztery.. Znowu to samo. Znowu ten straszny ból. Nie wiem co jest gorsze. Nie spać, przez co też się nie wysypiać i o tym myśleć czy może spać i to zobaczyć? Zamykam oczy, starając się o tym nie myśleć. Słyszę wszystko, każdy swój oddech i każdy szmer, czuje wszystko. Przede wszystkim czuje swój ból, jednak jestem pewna, że w tym miejscu nie tylko ja to czuje.
Przepraszam zapomniałam... oczywiście czuć wszystko oprócz swoich nóg.
Po obudzeniu wszystko co widzę, to ciemność za oknem.Sprawdzam godzinę, zegarek wskazuje, że jest już po 19. Kolejny raz wciągu tych trzech dni patrzę na drzwi. Jestem zdziwiona kiedy widzę, że są uchylone.Zazwyczaj są zamknięte, ponieważ nie chce widzieć co się przez nie dzieje. Tym bardziej,że to szpital, a niektórzy słysząc jakieś złe wiadomości robią różne rzeczy. Tak jak na przykład ostatnio mężczyzna krzyczał i rzucił się na jakiegoś lekarza twierdząc, ze nie zrobił on wszystkiego czego mógł i to jego wina, że jego żona nie żyję. Wiedziałam jak się czuje. Myślałam, że jednak i tak mam gorzej. Przecież on przynajmniej może chodzić. A ja? Straciłam miłość i do tego nie czuję nóg. Jednak już po kilku minutach zmieniłam zdanie o szczęściu, ponieważ ten sam mężczyzna dzwonił do swojego przyjaciela mówiąc mu, że z dzieckiem jest coś nie tak. Dzisiaj niestety ktoś znowu zostawił je uchylone dzięki czemu widzę swoją rodzicielkę, która rozmawia z moim lekarzem prowadzącym. Kobieta pyta o coś lekarza na co on odpowiada. Nie mogę usłyszeć o czym mówią, ale widzę jak moja matka po odpowiedzi mężczyzny spuszcza wzrok ,a on próbuje ją jakoś pocieszyć.
************
Wiem, że rozdział krótki, ale nie wiem ile osób będzie to czytać i czy ktoś chociaż będzie czytał, dlatego na ten moment nie zamierzam dodawać rozdziałów na nie wiadomo ile słów. Tym bardziej, że to moje pierwsze ff i czuje się dziwnie cokolwiek dodając.
PRZEPRASZAM ZA TE PRZECINKI I PRZEPRASZAM ALE MAM PROBLEMY Z KOŃCÓWKAMI 'Ą' i 'OM''. <<<<