Niespodzianka - Przyjechali Dziadkowie

23 1 0
                                    

Wszystkie pozostałe lekcje wyglądały dokładnie tak samo. No, prawie wszystkie. WF był najgorszy. Graliśmy w piłkę nożną. Łatwo to sobie wyobrazić. Gram w nogę dosyć dobrze, więc byłem napastnikiem. Niestety, gdy gra się zaczęła i biegiem już z piłką w stronę bramki, Cris kopnął mnie w piszczel tak mocno, że się przewróciłem. Przeturlałem się jescze z metr do przodu. Przeleżałem chwilę na ziemi. Cała moja klasa stała nade mną. Wszyscy, bez Crisa, ma się rozumieć. Tailer przepchnął się przez "tłum", żeby podać mi dłoń.
-Wstawaj, stary. - powiedział.
-Dzięki. - odpowiedziałem.
Tailer zwrócił się do Crisa:
-Chłopie, chyba trzeba tu wezwać Susan. Wie, że dręczysz słabszego chłopaka?
Cris się zarumienił.
-Nie twoja sprawa, leszczu.
-Czyli nie wie? Oj, bardzo niedobrze, ktoś będzie musiał jej to powiedzieć.
-Spróbuj tylko, Moned. - warknął Cris.
Tailer zaczął się śmiać, a zaraz potem przyłączyła się do niego cała klasa. Trener, pan William Brain, jak zwykle niczego nie zauważył. Nie dziwię mu się. Pięćdziesięcio-latek, w tym trzydzieści lat w szkole. Przez cały ten czas, zdążył całkowicie wytępić sobie zmysły. Aktualnie zajmował się czytaniem najnowszego tomu Sport's World. Kiedy Tailer powiedział do niego: "Panie trenerze, był faul", odpowiedział coś w rodzaju: "Mhm...".
Krótko rzecz biorąc, żenada. Ale co zrobisz, nic nie zrobisz. Graliśmy dalej, aż do dzwonka na przerwę. Wszyscy podziękowaliśmy sobie za mecz (nie licząc Crisa) i udaliśmy się do szatni. Cris na szczęście wolał grać na telefonie na korytarzu. Frank, który był kapitanem drużyny przeciwnej, podszedł do mnie i przeprosił za zachowanie Crisa.
-Sorry za Crisa. Wiesz jaki on jest.
-Wiem, nie przejmuj się. - odpowiedziałem mu.
Całe szczęście, że WF był ostatnią lekcją. Jutro mieliśmy pojechać na wycieczkę do muzeum z tymi greckimi i rzymskimi rzeźbami. Jak dla mnie, strata czasu. Po przebraniu się ze strojów sportowych, poszliśmy do szatni po kurtki. Usłyszałem jak Percy opowiadał swojemu najlepszemu kumplowi, Groverowi, o tym, jak bardzo lubi niebieskie naleśniki. Swoją drogą, jak można jeść coś, co jest nienaturalnie niebieskie?
Wracając do domu z Tailerem, rozmawialiśmy o jutrzejszej wycieczce do muzeum.
-Co o tym sądzisz? - zapytałem go.
-Wiesz, może być nawet ciekawie. To zależy od tego, czy na wycieczce będzie Susan, czy nie. - odpowiedział po chwili.
-No. Lubisz pana Brunnera?
-Nawet bardzo. - uśmiechnął się. - Te jego konkursy są po prostu świetne.
-Nie da się ukryć.
Dalej wracaliśmy w milczeniu. Rozstaliśmy się pod moim domem, ze słowami:
-No, to nara.
-Nara.
Zanim wszedłem na klatkę schodową, obejrzałem się jeszcze za siebie. Zdziwiło mnie to, co tam zobaczyłem. Stary ford Focus z naprawdę orginalnym numerem rejestracyjnym: WI KTOR. Tak. To na pewno był samochód moich dziadków. Wszedłem na klatkę schodową.
-Eh, znowu trzy piętra w górę. - mruknąłem do siebie.
Jakoś udało mi się wgramolić na górę i zastukać do mieszkania. Po kilku sekundach coś zazgrzytało w zamku, a po chwili zobaczyłem moją mamę stojącą w uchylonych drzwiach.
-Cześć kochanie. - przywitała mnie.
-Cześć mamo. Co dziś na obiad? - odparłem.
-Lazania. Pyszna, mówię ci.
Zmarszczyłem czoło.
-Lazania? Przecież nie umiesz robić lazani.
Mama się roześmiała.
-Oczywiście, że nie umiem. Myślisz, że skąd ją mamy?
Pomyślałem chwilę.
-Dziadkowie? - spytałem.
Uśmiechnęła się.
-Oczywiście, że dziadkowie. A teraz, wchodź, zdejmij buty, umyj ręce i zjedz obiad.
Wszedłem więc do mieszkania, zdałem buty, umyłem ręce i zasiadłem do stołu, aby zjeść lazanię. Dziadkowie siedzieli na kanapie.
Dziadek, sympatyczny, łysy staruszek o zaokrąglonych kształtach. Był dosyć niski, a jego oczy były nieziemsko zielone.
Babcia, dosyć surowa starsza osoba, o długich farbowanych blond włosach. Była zadziwiająco wysoka jak na swój wiek, oczy miała po prostu szare.
Więc właśnie te dwie osoby, siedziały na kanapie w moim domu. A, no tak, zapomniałem wam powiedzieć. Pochodzą z Włoch.
-Cześć wnuczku - powiedział dziadek. - Co słychać?
-Wszystko w porządku - odparłem. - A co u was?
Tym razem zamiast dziadka, odpowiedziała babcia.
-U nas też wszystko w porządku. Mama mi mówiła, że jutro jedziecie na wycieczkę do muzeum.
-Tak. - odpowiedziałem krótko, ponieważ mama postawiła przede mną talerz doskonale pachnącej i wyglądającej lazani.
Po dwóch minutach lazani nie było, a ja z rozkoszą wyciągnąłem się na krześle.
-Grazie - powiedziałem. Po chwili spytałem dziadów - Dlaczego przyjechaliście? Zwykle przyjeżdżacie tylko w wakacje.
Dziadek się uśmiechnął.
-Tak, to prawda. Ale pojutrze są twoje urodziny, więc pomyśleliśmy, że wpadniemy trochę wcześniej. Nie przeszkadza ci to?
-Ani trochę.
I było szczerą prawdą. Ale miałem parę rzeczy do załatwienia. Trzeba było się przygotować na jutrzejszą wycieczkę. Jednak zanim wszedłem do swojego pokoju, dziadek chwycił mnie za rękę i wyjął małe pudełeczko.
-Pomyślałem, że to mogłoby ci się kiedyś przydać. - mówiąc to podał mi je.
Trzymając ów tajemniczy prezencik, wszedłem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, po czym usiadłem przed biurkiem i wziąłem się za rozpakowywanie pudełeczka. Kiedy skończyłem przecinać, taśmy i otworzyłem je, zobaczyłem coś, czego nie spodziewałem się ujrzeć.
Był to składany nóż.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 25, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Feniks: Nie Jesteś SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz