Zaplecze

1.4K 110 59
                                    

Postanowiłem dzisiaj nie iść do kościoła, słyszałem, że jest jakiś nowy proboszcz. Nie chcę żadnego nowego proboszcza, sprzeciwiam się stanowczo, poza tym do poprzedniego się przywiązałem. Właściwie nie wiem co się z nim stało rzekomo ma to powiązanie z incydentem ze zlizywaniem bitej śmietany z kolan ale mi by to nie przeszkadzało. Mama powiedziała, że jednak mam iść i że ten nowy na pewno będzie super, że go polubię, poza tym powiedziała, że jak nie pójdę to nie dostanę pieniędzy na maka i że mnie wydziedziczy więc nie miałem wyboru. Co jak co ale 30 cebulionów piechotą nie chodzi.
Po drodze próbowałam kilka razy wrócić, mój mózg chodził na pełnych obrotach, myślałem nawet o tym, żeby wejść pod jakieś auto ale jestem zbyt dużym spierdolixem i się boje. Co gorsza uzmysłowiłem sobie, że na mszy będzie moja stara klasa, dajcie mi sznur.

Nie widziałem ich od czasów kiedy przepisałem się do innej szkoły z powodu bardzo przykrej sytuacji a mianowicie:
Na sprawdzianie z historii padło pytanie o obuwie starożytnych rzymian, zatkało mnie wiec napisałem pierwsze co przyszło mi do głowy: "bambosze". Nie potraficie sobie wyobrazić śmiechu połączonego z pogardą tych wszystkich ludzi. Ksywka "bambosz" do końca moich dni w tej nieszczęsnej szkole no ja pierdole.
Moje życie było pasmem porażek, proboszcz był jedyną osobą, której mówiłem o mojej pierwszej dziewczynie (zanim zrozumiałem, że jestem gejem).
Była prawdziwą kretynką a co do seksów, były chujowe, w gumce bo tabletki szkodzą, ona leży ja mam się ruszać, gra wstępna z 3 godzinną minetą a ona do buzi nie weźmie bo ble. Nawet nie mogłem z nią zerwać bo była córką najlepszej przyjaciółki mojej mamy. Jak się kłóciliśmy to matka zabierała mi laptopa kupionego za moje pieniądze. "Pogadaj z mamą"- nie da się. Ostrzegała mnie, że jak z nią zerwę to mnie wydziedziczy. Za granice nie mogłem wyjechać bo mama by mnie nie puściła, ucieczka odpada. W końcu zostawiła mnie dla jakiegoś adonisa mięśniami większymi niż głowa, może tak i lepiej.

Opowiadałem mu też o tym jak zostałem okradziony z majątku życiowego.
A mianowicie pojechałem któregoś dnia do Seulu, no bo wiadomo święta i te sprawy, to i prezenty trzeba kupić. Na dodatek mame chciała mi kupić spodenki czarne marki Kipsta z Decathlonu żebym na wf miał, dostałem jednynie koszulkę klubową z napisem "Tuan". Jako, że wybredny nie jestem, ucieszyłem się, nareszcie miałem porządną koszulkę. Może nawet koledzy zaczną mnie lubić hehe, większość mojego życia spędzam przed ekranem komputera, toteż moje zdolności into stosunki międzyludzkie są znikome. Wracając do tamtego dnia. Po udanym zakupie dwóch par spodenek marki hipsta i koszulki pojechaliśmy do jakieś galerii- miejsca udanych niedzielnych zakupów i możliwość podziwiania mega pieniężnych kolesi w obcisłych spodniach. Miałem sobie wybrać prezent na święta, pomyślałem ze do spodenek przyda mi się para butów. Ostatnio widziałem, że bardzo modne stały się Airmaxy. Szukałem ich po całej galerii, aż w końcu znalazłem. Ostatnia para biało czerwonych airmaxow w promocji. Czujedobrze.jpg

Zaczalęm myśleć o tym jak moje życie zmieni się z ciągłych pasm porażek into wygryw. Przymierzyłem je i były idealne. Jakby były zrobione, przez biedne chinskie dzieci pracujące za miskę ryżu dziennie, specjalnie dla mnie.Przez moment czułem się jak Kuba Wojewódzki lansujacy się w swoim nowym porsze. Z powodu mojego szczęścia, postanowiłem zaprosić mame w podziece za ten wspaniały dzień do ekskluzywej restauracji McDolan. Nie chwal dnia przed zachodem słońca można by powiedzieć. To był początek mego końca. Zamówiłem sobie wiesmiaca, a dla mamy Happy meal, ponieważ się odchudza. Po paru minutach mame poszła do łazienki przypudrować nosek, a ja zajadajac się frytkami podziwiałem z dumą swój zakup. W pewnym momencie usłyszałem donośny, charakterystyczny głos -"SIEMA" - zabrzmiał. Odwrociłem sie zdumiony i ujrzałem w całym swym majestacie, wraz z garnkiem na głowie, nie kogo innego jak Żi di. Jako dumny posiadacz wszystkich albumów Big Bang, jestem zobowiązany czcić jego osobę. Dragon spojrzał na mnie i coś pierdolił, że mam bardzo ładne włosy i czy może się przysiaść. Ja po chwili szoku spowodowanego spotkaniem takiej sławy, zgodziłem się i zaproponowałem mu by sie częstował resztkami Happy meala mamy (i tak by pewnie nie jadła, bo niezdrowe czy coś). Rozmawialiśmy ze sobą o muzyce i zbiórce pieniędzy. Z każdą upływającą minutą wydawało mi się, że Jiyong zaczyna mnie lubić i to bardzo, odnajdywałem w nim swojego przyjaciela, rozmawialiśmy ze sobą jak łyse konie, zgodził się nawet na przymierzenie swojego garnka! Po wspaniale spędzonym czasie GD zaczął sie zbierać. Dziękował za wspólny posiłek i szybkim krokiem odszedł. Wyczułem, że cos tu śmierdzi i to wcale nie chodziło mi o żywność z mcdolana. Spojrzałem pod stolik i przeraziłem się KWON JIYONG TEN FARBOWANY LIS ukradł moje airmaxy!!! Przez ten cały czas próbował je zabrać, czułem jakby mi serce pękło, w przeciągu jednej chwili okazało się, że to co było między nami, nie było prawdziwe. Nie wytrzymałem tego i ruszyłem w pogoni za nim. Nie zdążył odejść zbyt daleko, toteż szybko go dostzegłem. SKURWYSYNU ZATRZYMAJ SIĘ - krzyczałem. Na próżno. Tylko go spłoszyłem. Zacząłem biec, "obława się rozpoczęła", "wygrałeś bitwe ale wojne przegrasz" - pokrzykiwałem, jednak Żi di miał ogromną przewagę, ja nie dość, że nie jestem w formie(piwnica 24/7), to jeszcze gwiazdor miał na sobie szybsze buty, a ja na dodatek, zacząłem odczuwać skutki zjedzenia podwójnego wieśmaca. Mimo bólu przebiegłem i ogromnego wysiłku przebiegłem jeszcze 50metrów, po czym potknąłem się o garnek (prawdopodobnie był on podstawiony przez samego G Dragona) Runąłem na ziemie, jak po epie w tył głowy od Andrzeja Gołoty. Usłyszałem od Jiyonga, jeszcze tylko coś w stylu "hahaha, jeszcze lepszy przekręt niż z tym nowym albumem". Poległem, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Załamałem się, mialem chyba coś w rodzaju depresji, myślałem, że prawdopodobnie już nigdy nie wyjdę z piwnicy i przegrywu. A mogło być tak pięknie.
Ta zniewaga krwi wymaga - mówiłem sobie w myślach planując zemstę ostateczną. Nie spocznę póki, nie zemszczę sie na nim. Proboszcz wtedy bardzo mi pomógł, powiedział, że ludziom należy wybaczać i nie należy być zawistnym. Potem powiedział, że bardzo lubi nową piosenkę Luhana- "Lu" i czy chce się przejść na zaplecze zobaczyć kotki. Ale to opowieść na następny raz.
Tęskniłem za tym gnojem, był moim jednym przyjacielem a teraz miał być mi odebrany, rucham psa jak sra.

Przechodziłem przez pasy, wyraźnie widziałem już kościół, wiedziałem co mnie czeka.
Akurat w mojej playliscie włączyło się "call me baby" rozmarzyłem się o tym jak seksownie wyglada tam Kai i prawie spowodowałem wypadek. Chcąc nie chcąc byłem zmuszony biec, żeby nie wpaść na samochód, co równało się z szybszym dotarciem do kościoła- zajebiście.
Stanąłem w o dziwo otwartych drzwiach, chyba mnie zamurowało. Czy to na pewno był człowiek czy może anioł? Oszołomiony pięknem jego osoby nawet nie zauważyłem, że się do mnie zbliża. Blondyn, metr osiemdziesiąt pięć, ciemne oczy, zaczesane do tylu włosy, w całym swoim majestacie podkreślona sutanną smukła sylwetka, grupa krwii 0.
-Wang- Wyciągnął do mnie rękę
-Ale możesz mówić mi Jackson
Puścił do mnie oczko, a przynajmniej chyba taki miał zamiar bo wyglądał jakby dostał zeza.
Patrzeliśmy sobie w oczy przez kilka minut mimo, że msza już się zaczęła. Nagle przerwał ciszę.
-Bambosz?
Ja pierdole, zabije się. Doszedł do mnie śmiech wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
-Chciałem się trochę zapoznać, zintegrować, więc twoi koledzy pokazali mi twojego instagrama i mówili co nie co o tobie. Btw fajne to zdjęcie bez koszulki hehe- szturchnął mnie ramieniem podczas gdy reszta patrzyła na przedstawienie. Wolałem się już chyba nie odzywać i po prostu zająłem miejsce, oczywiście w pierwszym rzędzie bo każdy w tyle już zajęty. Zwykle po mszy zostajemy 30 min na pogaduszki nawracające, super pomysł kurwo.
Wang był już na etapie chlania wina co oznaczało zbliżający się koniec, dżisas bejbe. Zaczęła się rozmowa. To co hehe ktoś zaproponuje temat?
-homoseksualizm- krzyknął ktoś z tylu.
-Oooooooo uuuuuuuuuu ooooo świetnie- zatarł ręce po czym zaczął gadać jak opętany jakie to gejostwo jest złe i najgorsze a ja chciałem już wyjść.

W końcu, upragniona wolność, chciałem już opuścić kościół kiedy poczułem uścisk na nadgarstku.
-Te bambosz
-Mark, po prostu Mark
Chciałem się zapaść pod ziemię.
-Co ty taki siedziałeś na wykładzie, czyżby cię to dotyczyło?
-Gdzie tam, skądże panie Wang, ja jestem 100% hetero. Chłopak dziewczyna normalna rodzina, pedały do gazu. Ale tak w sumie to ja nie wiem za dużo tych gejach jak to tak wygląda- zacząłem bajerować z nadzieją, że weźmie mnie za idiotę i da mi spokój.
-O doprawdy? Może chcesz o tym porozmawiać?
Zanim zdążyłem odpowiedzieć zaciągnął mnie na zaplecze i oparł się o scianę wciąż mnie trzymając
-A co tak proboszcz pod ścianą?
-Bo ja lubię pod ścianą hehe
O maj gasz. Zdobył mnie.

Spytał się czy wiem jak geje się całują, toteż odparłem, że nie, więc powiedział, że może mi pokazać i, że jak coś takiego zobaczę to mam się przeżegnać.
Jako, że mi się podobał, zacząłem się z nim lizać. Nie wiem dlaczego, ale pała mi stanęła. Nie wiem ile czasu to robiliśmy, ale co jakiś czas przerywał i mówił "Powtarzaj za mną". W końcu gdy skończyliśmy się lizać, zaproponował, że pokaże mi  jak pedały zakładają  prezerwatywę. Wyjął swojego kutasa (jemu też stał) i zademonstrował mi. Potem była moja kolej, tak też zrobiłem. Powiedział wtedy, że skoro już mamy gumy na sobie, to musimy to wykorzystać. Powiedział żebym mu wsadził w dupę, bo to w sumie tylko w celach edukacyjnych. Pomyślałem, że w sumie taka okazja nie zdarza się codziennie . Zacząłem go grzmocić z mocą tysiąca słońc. Jebię go tak z 10 minut i w tym momencie stała się rzecz straszna. Otwierają się drzwi, zapala się światło i widzę jak w drzwiach stoi trójka ministrantów i jakiś inny ksiądz. Podczas gdy ja tkwię z kutasem w jego dupie, spanikowałem i krzyczę do nich, że to nie tak, my tylko ćwiczyliśmy żebym nie odjebał kaszany jak zobaczę pare homo. Jeden z ministrantów popłakał się. Ksiądz, który wszedł, podszedł do mnie, zajebał mi sztukę w mordę, a potem Jacksonowi którego grzmociłem w odbyt. Kazał nam wypierdalać, zabrał nam ubrania i wyrzucił przez drzwi zaplecza na środek kościoła. Pech chciał, że zaczęła się droga krzyżowa, więc mieliśmy widownię. Szliśmy całkiem nago przez ołtarz, wszyscy się na nas patrzyli. Byłem załamany, płakałem, że dałem się w to wciągnąć. Krzyczeli przy tym "Umyj kurwa dupę", myślałem że to była aluzja do seksu analnego, jednak okazało się, że podczas mojego jebania puściły mi zwieracze i się zesrałem, po czym w to usiadłem i rozsmarowałem sobie na półdupkach. Gdy ubraliśmy się na klatce i wyszliśmy z niej zacząłem przeklinać i wyzywać tego pedała, on mi zarzucał że to ja chciałem i go zmusilem. Nie wytrzymałem i jebnąłem mu w mordę, po czym jeszcze przekopałem pedryla. Naplułem na niego i poszedłem do domu.

Od tego czasu nie widywałem już Jacksona w kościele.

Pan proboszcz♡Markson szotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz