Za błędy przepraszam
W piątej klasie:
Syriusz: ona Cię nienawidzi.
James: Nieprawda
W szóstej klasie:
Remus: Ona Cię nienawidzi
James: Nieprawda
W siódmej klasie
25 grudnia
W tym roku po raz pierwszy została w szkole, ciekawe czemu? Remus wie ale mi nie powie. Tydzień temu było ostanie w tym roku wyjście do Hogsmade, kupiłem jej złoty naszyjnik z jeleń. Mam nadzieje, że jej się spodoba. Powinien się zapytać Remus ale Go nie ma w szkole, może Syriusza albo Petera, tylko że oni też pojechali. Ja nie chciałem jechać, bo jakoś nie miałem ochoty pomagać w wyborze nowego domu dla Syriusza. Całkiem przypadkiem Lily też została. Przeznaczenie, bo jak to inaczej nazwać. Wstałem z łóżka. Specjalnie ustawiłem budzik na 6, bo wiem, że Lilcia wstaje wcześnie. Zeszedłem do pokoju wspólnego, gdzie położyłem prezent dla niej. Wróciłem do pokoju i zacząłem na nasłuchiwać. Zostaliśmy jako jedyni z Gryfonów. Kolejny przypadek. Nie wiem ile siedziałem pod drzwiami minutę, a może godzinę? Nie specjalnie mnie to obchodziło. Wtedy coś prawdopodobnie ją usłyszałem wziąłem drugi prezent, w którym była masa słodyczy dla niej. Poczochrałem swoje włosy. Ziewnąłem schodząc na dół.
-Wesołych świąt - powiedziałem do niej. Uśmiechnęła się i odpowiedziała to samo - otwierałaś już prezenty? - pokręciła przecząco głową. - Ten jest od mnie - podałem jej całe opakowanie słodyczy. - Nie byłem pewny, co Ci kupić - pewnie się zastanawiacie na czym polega mój plan. Już tłumaczę od piątej klasy z każdej okazji jaka jest możliwa dawałem jej prezent ale nigdy nie widziałem, żeby któryś założyła. Podejrzewam, że je wyrzuca ale pewności nie mam. Zrobiłem więc dwa prezenty, dziwne by było gdyby jej nic nie dał. Jeden prezent, te który najbardziej chciałem jej dać podpisany „Dla Lily" piórem samo piszącym, a drugi ten co jej teraz dałem moim pismem „Od Jamesa dla Lily". Tak jestem genialny, bo w końcu mi nie chodzi o to, by mi się rzuciła na szyję całując i dziękując, nie pogardziłbym gdyby tak zrobiła, tylko by ją uszczęśliwić chociaż raz. Ona odpakowywała prezent od mnie, a ja zacząłem rozdzielać prezenty z po choinki.
-Wykupiłeś pół miodowego królestwa - zapytała Lily. Wzięła swój prezent i usiadła koło mnie.
-Nie tylko ¼ - uśmiechnąłem się, a ona go lekko odwzajemniła.
-Poczęstuj się ja i tak ich wszystkich nie zjem do końca roku szkolnego - oczywiście, że się poczęstowałem. - To otwieraj - była miła, chyba pierwszy raz w życiu mieliśmy taką rozmowę.
-Okey- otworzyłem prezent od rodziców, potem ona, potem znowu ja i tak kilka razy. W końcu doszła do mojego prezentu. Otworzyła go. - Co tam masz? - pokazała mi naszyjnik. Zacisnąłem pięści, próbowałem udawać zazdrosnego, a jednocześnie nie za bardzo. Nie chciałem zepsuć atmosfery. - Od kogo?
-Nie wiem, pióro samo piszące - od razu rozpoznała, jaka ona mądra - zapniesz mi? - ja się chyba przesłyszałem, kiwnąłem lekko głową. Podała mi swój prezent. Odwróciła się. Odgarnęła włosy. Zarzuciłem go na jej szyje, lekko przesunąłem palcami po niej. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Ładny - powiedziałem
-Tak i drogi. Nie mogę go przyjąć - czy ona nie jest wspaniała?
-To go odeślij - rozłożyłem się na podłodze tak, żeby czasem nie zauważyła mojego uśmiechu.
-Zrobiłabym tak, gdyby wiedziała od kogo go dostałem. Chyba wiem. Tak to na pewno od niego. Zaraz wracam - nagle zerwała się na równe nogi i biegiem ruszyła do swojego pokoju. Po raz kolejny tego dnia czekałem patrząc na z jakąś nadzieją. Patrzyłem znowu tracąc poczucie czasu.