▲
Lato było gorące. Chłodne noce zasypywały nasze wspomnienia. Uczucie miłości, wolności, zabawy i bycia kimś - to było cudowne. Tak bardzo cudowne jak tamte lato roku 1968, kiedy godziny liczyłem w wypalonych papierosach, a minuty w przyśpieszonych oddechach.
Kiedy wszedłem do klubu, było już po północy. Ludzie bawili się w rytm jakiś starych piosenek, powietrze było pełne zapachu piwa, dymu tytoniowego i potu. Ale to było w tym wszystkim najlepsze. Najlepsi też byli ludzie tamtych nocy - szaleni i upici do upadłego, ale tak bardzo wspaniali, że można było za tym tęsknić.
Usiadłem przy drewnianym barze, kiedy poznałem rudą czuprynę jednego z moich przyjaciół, który przyprowadził mnie tej nocy tutaj. Gdyby nie on prawdopodobnie znów siedziałbym w domu, czytał książkę i budował drewniane samoloty.
-A jednak przyszedłeś. - wykrzyknął Chanyeol przekrzykując zgiełk muzyki i krzyku ludzi. Podał mi jakąś szklankę z napojem, ale odstawiłem ją szybko. Dziś byłem trzeźwy.
-Ciężko było tego nie zrobić, jeśli trułeś mi głowę na ten temat jakiś tydzień. - odburknąłem, ale prawda była taka, że nie byłem zły. Ja się nie złościłem.
-Wiesz, Luhan, po prostu mam dość patrzenia jak siedzisz w domu i marnujesz się i kurwa starasz się być tym idealnym synkiem dla swoich rodziców, ale i tak oboje wiemy, że nim nie będziesz. - prawie wykrzyknął, ale zaraz potem wstał i chycił moją dłoń ciągnąc mnie gdzieś głębiej, do tłumu ludzi.
-Przyszło trochę kumpli Baekhyuna. Musisz ich poznać.
Jęknąłem w duchu. Chanyeol i Baekhyun byli parą. Właściwie nie pamiętam, kiedy się zeszli, ani kiedy to wszystko się z nimi zaczęło. Nawet mnie to nie obchodziło. Byłem egoistą i inni ludzie zawsze byli jacyś fe.
Przebiliśmy się przez tłum tańczącej masy biologicznej i wpadliśmy na korytarz, który był prawie pusty. Chan szedł prosto przed siebie, ciągnąc mnie, aż dotarliśmy do jednego z pokoi. To zabawne, iż pomyślałem od razu o tym, że ludzie w takich miejscach się pieprzą.
Rudowłosy chłopak otwarł drzwi i to nie jest jedna z tych historii, kiedy dziewczyna z dobrego domu poznaje złego chłopaka, naprawdę nie jest to jedna z tych historii, spokojnie.
Przyjaciele Baekhyuna, z nim samym na czele byli już trochę wstawieni. Sam Baekhyun leżał na ziemi, paląc jakiegoś draga i wyglądał przy tym tak komicznie, że prawie zacząłem dusić się ze śmiechu. Chłopak miał dziwną twarz.
Reszta też nie wyglądała lepiej, siedzieli mając w jednej ręce piwo, a w drugiej szluga. Dobrany obrazek.
-Chanyeol! - krzyknął jedne z nich, kiedy tylko zorientował się, że ktoś wszedł. Baekhyun od razu podniósł się i rzucił się na swojego chłopaka, i aż musiałem zamknąć oczy, bo lizanie się w miejscach publicznych było fe, z resztą jak cały świat i wszyscy ludzie. Nienawidziłem ich.
YOU ARE READING
We Are Hight, Small Town, American Light | HunHan
FanfictionLato roku 1968, kiedy Luhan liczy godziny w wypalonych papierosach, a minuty w przyśpieszonych oddechach.