Była sobie pewna wioska. Leżała ona głęboko w lesie, gdzie żaden człowiek stopy nie postawił. Żyły tam elfy, które żywiły się owocami. Kochały naturę, chroniły okoliczne tereny przed najazdami orków, które czasem zbłądziły w to miejsce w czasie polowania. Nie miały żadnych problemów, pławiły się w spokoju otaczającym ich las.
Jednak pewnego dnia dowódca wioski, Gallar, podczas zażywania porannej kąpieli w pobliskim jeziorze zauważył u siebie dziwne rany na swojej skórze. Znajdowały się na ramionach i barkach. Były niewielkie, ale sączyła się z nich krew o dziwnej konsystencji. Była gęsta i lepka, a jej zapach przywodził na myśl tych obleśnych orków, prymitywnych najeźdźców z gór.
Przestraszył się. Postanowił ukryć swoje rany, by mieszkańcy nie uznali go za nieczystego. Pomyślał, że może mu pomóc wioskowy czarodziej Farrell, który posiadał największą wiedzę spośród mieszkańców. Dokończył więc kąpiel i udał się do jego mieszkania. Dom był duży, otaczały go największe drzewa i najpiękniejsze ogrody. Wszedł po schodach i zapukał do drzwi za pomocą kołatki w kształcie żołędzia. Po chwili otworzył mu staruszek w okularach w okrągłej oprawce, opartych na dużym nosie. Swojej siwej brody mógłby używać do zamiatania podłogi. Zaprosił go do środka.
-Co cię sprowadza, drogi Gallarze? – zapytał mędrzec.
-Mam problem. Z moją skórą dzieje się coś... dziwnego. Pojawiły się jakieś rany, chociaż nie otrzymałem ciosu w te miejsca.
Pokazał Farrellowi swoje ramiona. Ten obejrzał je dokładnie, kręcąc głową z zakłopotaniem. Potem podszedł do regału z książkami i wyjął jedną. Zdmuchnął z niej kurz i otworzył mniej więcej pod koniec.
-Tak jak myślałem, tak jak myślałem! – Oznajmił dowódcy.
-Ale co? Nie trzymaj mnie w niepewności, mistrzu.
-Pamiętasz ostatnią potyczkę z orkami?
-No tak, to było jakieś trzy miesiące temu. Co w związku z tym?
-Nie byłeś wtedy raniony przez któregoś z nich?
Gallar pomyślał przez chwilę i odpowiedział:
-Hmm, tak, jeden z tych potworów zadrapał mnie swoim plugawym ostrzem w nogę. To szybko się zagoiło i nie został nawet ślad. Czy to może mieć ze sobą jakiś związek?
-Owszem. Istnieje pewna bardzo rzadka choroba, zwana orczym trądem. Zarazić się nią można przez otrzymanie rany z broni wykonanej przez orczego kowala, jednak szanse na to są bliskie zeru. A jednak zaraziłeś się.
-I co się ze mną stanie? Moje ciało zgnije i umrę?
-Nie do końca. Ta choroba sprawia, że ciało gnije, ale tylko w okolicach barków. To sprawia, że z czasem chory traci swoje ręce i staje się niezdolny do walki. Ty jako nasz wódz i najpotężniejszy wojownik w wiosce MUSISZ być zdolny do walki. Jeśli nie będziesz, nasi współbracia stracą wolę walki i nie będą w stanie opierać się tym barbarzyńcom.
-A więc musimy jakoś temu zaradzić! Proszę, powiedz że da się to cholerstwo jakoś wyleczyć.
-Da się. Jednak to bardzo trudne zadanie i wymaga dużego sprytu.
-Mówże więc, co muszę zrobić, a zrobię to!
-Aby uleczyć orczy trąd, chory musi napić się smoczej krwi. Smoki są dla nas niezwykle groźne, ponieważ władają żywiołem ognia, którym zieją w nasze piękne lasy. ponadto ich pancerz łuskowy chroni je przed strzałami. Będziesz musiał odszukać smoka i zgładzić go mieczem.