Dzień 1.

6K 499 22
                                    

22 marca. Jeden z najgorszych dni mojego chujowego życia. Dowiedzieć się, że mam guza mózgu to nic w porównaniu do tej świadomości, że zostały Ci dwa tygodnie życia. Wróciłem właśnie z ojcem od lekarza, kazali mi zostać w szpitalu, ale się nie zgodziłem, nie mogłem. Nie chcę ostatnich moich dni spędzić w tych czterech białych ścianach, wypełnionymi jakimiś sprzętami medycznymi. I tak nie zostało mi nic do stracenia, znajomi nie wiedzą. Nie powiedziałem im o tym, chociaż walczę z tym rakiem od paru miesięcy. Nie miałem szans na dalsze leczenie, został wykryty za późno, a to dlatego, że moja "kochana" macocha miała wyjebane na mój stan, tyle razy się skarżyłem, ale nic. Jedynie kiedy ból był taki silny i straciłem przytomność, w szpitalu mi powiedzieli prawdę, tą cholerną i bolesną prawdę. Ojciec dzisiaj płakał, ale nie ja, nie pozwolę na to by ujrzeli moje łzy. Mam zamiar dobrze wykorzystać te czternaście dni, będę robił to, czego nigdy nie mogłem zrobić. Mam 20 lat i kompletnie nie mam pojęcia co chcę robić. Nie chodziłem do szkoły, nie jestem na studiach, matka zginęła w wypadku, a po miesiącu ojciec wyszedł za jakąś laskę o rok młodszą ode mnie. Byłem kiedyś w związku, ale jak powiedziałem o mojej chorobie, to się wystraszyła i uciekła. Moje życie nigdy nie było kolorowe, ale zawsze starałem się to zmienić. Nie jestem pesymistą, nie widzę wszystkiego w szarych odcieniach. A przynajmniej tak mi się wydaje.
-Wychodzę.- Zawołałem przed wyjściem i założyłem buty, pewnie i tak nikt nie zwrócił na to uwagi. Nigdy jakoś ich to nie obchodziło czy jestem w domu. Na zewnątrz było chłodno, ale słońce raziło w oczy. Miałem ochotę pojechać teraz jak najdalej od nich wszystkich i to był mój plan. Plan na czternastodniowe życie. Wszedłem do garażu, gdzie stał mój motor. Chciałem zobaczyć teraz morze, zawsze to robię, kiedy w pewnym sensie czuję się źle. Nie założyłem kasku, było mi wszystko jedno, chociaż bym się nie wyszalał, a każdy chciałby zrobić to przed śmiercią. Wsiadłem na motor i ruszyłem w drogę, nie uwarzałem na samochody, czy światła, bo po co? I tak mam wyjebane na wszystko dookoła. Mieszkaliśmy blisko morza, więc jazda nie trwała tak długo. Zatrzymałem się przy plaży i spojrzałem na wodę. Fale rozbijały się o brzeg, a wiatr zawładnął piaskiem, który wędrował w prawo i lewo. Zszedłem z maszyny i stanąłem przed wielkim błękitem. Jedyne co zagłuszało moją ciszę to szum i wiejący wiatr. Wsunąłem ręce do kieszeni od spodni i ruszyłem brzegiem przed siebie. Po pięcio minutowej wędrówce ujrzałem na piasku jakąś postać. Nie widziałem zbyt wyraźnie, ale na pewno był to chłopak. Siedział, chyba smutny i patrzył się pusto w morze. Normalnie bym nie zwrócił na to uwagi, ale teraz coś mnie tam ciągnęło. Podszedłem do chłopaka, miał czarną grzywkę, która zakrywała mu oczy, nie mogłem ich ujrzeć, było chłodno, a on miał na sobie tylko czarne spodnie i jakąś przewiewną koszulę. Nie zwrócił nawet na mnie uwagi, patrzył się tylko, nie wyrażając żadnych uczuć. Westchnąłem cicho i usiadłem obok niego, chyba dopiero teraz mbie zauważył, bo wzdrygnął się i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Hej.- Zwróciłem się do niego i spojrzałem przed siebie.- Co tam takiego ciekawego widzisz?- Chłopak mi nie odpowiadał, przyglądał się mi uważnie w milczeniu. - Jesteś niemową?- Odezwałem się w końcu, a chłopak oderwał ode mnie wzrok i ponownie spojrzał na wodę.
-Morze mnie uspokaja.- Szepnął po chwili, a ja wzdrygnąłem się, słysząc jego głos.
-Mnie w pewnym sensie też.- Odpowiedziałem mu i spojrzałem na niego, ciemnowłosy chwilę potem przeniósł wzrok na mnie. Teraz mogłem dojrzeć jego czekoladowe oczy. Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na niego. Wyglądał na zmieszanego.
-Przeszkodziłem Ci?
-N..Nie..- Zająkał się, a ja spojrzałem na jego dłonie, chyba to zauważył, bo szybko je schował za siebie.
-Dziewczyna Cię rzuciła, że sam tu tak siedzisz?- Zaśmiałem się i poklepałem go przyjacielsko po ramieniu.
-Nie.. chłopak.- Mruknął zawstydzony, a na jego poliki wdarły się rumieńce.
-Ah, więc tak..- Pokiwałem głową.- Wybacz, byłem pewny, że..
-W porządku, to nic.- Przerwał mi.- Wiem co myślisz.
- Wcale nie wiesz. Przecież nie czytasz w myślach, co?- Ponownie się zaśmiałem, chcąc pocieszyć chłopaka, ale on nie zareagował. Patrzył się tylko, co mnie przerażało. Jego tęczówki były wpatrzone w jeden punkt.
-A co z tobą?- Przerwał swoją operację i zerknął na mnie.
-Ze mną. No to już grubsza sprawa.- Uśmiechnąłem się do niego.- Ale nie przejmuj się.
-Chcesz dotrzymać mi towarzystwa?-Spytał nieśmiało, odwracając się całkiem do mnie.
-Pewnie! I tak nie mam nic do roboty.- Wzruszyłem ramionami, patrząc na niego.- Jestem Taehyung.
-Jeongguk.- Wyciągnął do mnie dłoń, a ja ją chwyciłem i lekko ścisnąłem.

14 Dni ||BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz