Klub skąpany był w lekko przytłumionym, ciężkim, czerwonym świetle, nie docierającym we wszystkie zakątki głównej sali, a jedynie na scenę i klika bliższych stolików. Na podeście wokół lśniącej, metalowej rury kręciła się striptizerka, rzucająca powabne spojrzenia spod mocno umalowanych powiek. Jej długie, zgrabne nogi z wprawą obejmowały drążek, gdy zsuwała się wzdłuż niego, by wypinając pośladki w stronę najbliżej siedzącego widza, polizać lubieżnie srebrną powierzchnię. Minho prychnąłby na takie zachowanie, gdyby nie to, że żaden normalny, pełnokrwisty mężczyzna tak nie mógł zareagować. Fakt faktem, kobieta była ładna, hojnie obdarowana przez naturę, ale ani trochę go nie interesowała. Zauważył jednak, że jego obojętność przykuwa uwagę kilku siedzących dość blisko osób, więc skrył się za szklanką z whiskey, wyginając usta w kpiącym uśmiechu. Zmoczył usta w bursztynowym płynie i przełknął go akurat w momencie, gdy tancerka zrzuciła z siebie stanik, nagrodzona pełnymi aprobaty okrzykami mężczyzn. Bogate, snobistyczne dupki, teraz wpychające kasę w majtki dziewczyny jakoś nie zdobyły sympatii Minho. Jej najwyraźniej też nie, ale z seksownym uśmiechem i z zapewne jękami udającymi rozkosz, przyciągnęła twarz jednego do swojego obfitego biustu, natomiast drugą ręką chwyciła go za penisa. Choi odwrócił głowę zniechęcony. Już dawno przestał zastanawiać się co takiego jest w kobietach, że niektórzy są w stanie spuścić się na ich widok. On sam od dawna był zadeklarowanym gejem, ale całkiem racjonalnym w swoich wyborach. Był draniem i drani wybierał, wiedząc, że z nimi będzie mieć najwięcej zabawy. Nie interesowali go wypacykowani lalusie, czy coś na kształt różowych dziewczynek. Tylko prawdziwy facet, który go weźmie, albo którego on sam będzie pieprzył mocno i brutalnie.
Poprawił się na skórzanej kanapie, ponownie pociągając łyk alkoholu. Mierzył wzrokiem gości lokalu, chociaż doskonale wiedział, że nie znajdzie tu nikogo interesującego. W końcu to było miejsce dla sfrustrowanych, głównie żonatych facetów, mało fascynujących dla jego penisa. Owszem, nie przepadał za związkami, właściwie był ich zagorzałym przeciwnikiem, dla niego liczył się jedynie seks i uczucie spełnienia. Był przystojny, więc z tego korzystał. I chociaż kobiety zrzucały dla niego majtki, rzadko kiedy niemal czarne oczy zaszczycały je uwagą. Nie, wolał popatrzeć na twarde mięśnie oraz sztywnego penisa, jeżeli już miał oblizywać usta na czyjś widok.
Nagle obraz na gości klubu przesłonił mu dość potężny cień. Uniósł na niego wzrok, z trudem rozpoznając w skrytej w mroku postaci ochraniarza, który zawsze informował go kiedy może wejść do szefa. Minho mógł powiedzieć, że jest on nawet mężczyzną dość interesującym jak na jego standardy, jednakże raczej mało inteligentnym, a wolałby jednak mieć do czynienia z kimś bardziej obytym w świecie, niż tym, który posiada zakodowaną informację „tego wpuścić, tego nie, a resztę stłuc". Właściwie nie pogardziłby człowiekiem wykształconym, choć na dłuższą metę jakie to miało znaczenie, jeżeli jego priorytetem było tylko i wyłącznie pierzenie?
– Szef cię prosi – wyburczał tubalnym głosem, po czym odszedł kilka kroków. Minho wstał za nim, a jego nagłe poruszenie sprawiło, że ci sami, którzy wcześniej zdumieni był jego obojętnością, i teraz zwrócili na niego swoje do cna normalne twarze zapracowanych biznesmenów. Rzucił po nich spojrzeniem, w ogóle nie zainteresowany, by haustem dopić whiskey i ruszyć za potężnym facetem. Prowadził go ciemnym korytarzem, oświetlonym jedynie mdłymi, na szczęście już białymi żarówkami. Swojego szefa mógłby scharakteryzować mówiąc, że był on entuzjastą kobiecego ciała, pieniędzy, szybkich samochodów i, co najdziwniejsze, stylu gotyckiego. No i nie zapominając o jego wręcz dziecięcej radości z zabijania oraz kolekcjonowania wszelkiego rodzaju broni. Niemniej jednak, zarówno korytarz, jak i biuro, w którym po chwili się znalazł, miało w sobie coś niepokojącego. Zainteresowanie odmienną kulturą spowodowało, że wystrój jego biura był raczej mroczny, zachowany w surowym stylu, chociaż nieco ozdobnym. Wnętrze niedużego pomieszczenia oświetlały stylizowane na świeczki w lichtarzach lampy, oraz jedna jarzeniówka na ogromnym biurku z ciemnego drewna. Zaścielały go pliki dokumentów, luźne, zapisane kartki, klika kolorowych teczek, a na boku stał cicho pracujący laptop, jedyna wyglądająca na nowoczesną rzecz w pomieszczeniu. Oczywiście, z boku pomieszczenia znajdowała się półka z książkami, obowiązkowo w ciemnych skórzanych oprawach. Była ona też najbardziej oczywistym przejściem do dalszej części biura, która jednak okazała się bardziej być sterylnym laboratorium niż przedłużeniem gabinetu. Tam przetrzymywana była część broni oraz inne potrzebne im przyrządy.
YOU ARE READING
Mission Impossible
FanfictionJak trudne mogło być zabicie Kim Kibuma? Jak trudne mogło być zignorowanie jego pięknych ust i niezwykłego ciała? Czy misja, którą zlecono najlepszemu płatnemu zabójcy Choi Minho jest niemożliwa do zrealizowania, gdy w grę wchodzi wyeliminowanie inn...