Od chwili, gdy przyszłam na świat, znienawidziłam go. Tak jak on znienawidził mnie. Dla wszystkich jestem podrzutkiem, odmieńcem. Nie traktują mnie poważnie, tylko ze względu na mój wygląd i to, że słucham innej muzyki niż oni, do szkoły jeżdżę na motorze i nie noszę sukienek. Co ja poradzę na to, że w tym zwariowanym mieście wszyscy mają niebieskie oczy, a ja brązowe? Pomyślicie pewnie:,, Masz inny kolor oczu? I dlatego cię nieznoszą? Na pewno musi być coś jeszcze... Jakiś sekret!". Nie. To wszystko. Jeśli chodzi o wygląd. Och! Oczywiście... Nie noszę jeszcze słodziuśkich różowych, niebieskich i żółtych sukienek w kolorze tęczy!
Taaa... Mam na imię Elizabeth, ale moja mama mówi do mnie Liz. Jak to bywa, gdy coś interesującego wreszcie zaczyna dziać się w życiu, mam 16 lat. Przez 5856 dni mojego nędznego życia, musiałam słuchać wyzwisk, zostawać w szkole po lekcjach
(ZA NIC) i wysłuchiwać słabych kawałów wymyślanych w kiblach, o tym jaka jestem beznadziejna.
Pierwsza klasa liceum, nowe upokorzenia. Ten rok zapowiadał się świetnie! Często po zajęciach musiałam wracać do domu pieszo, bo mój motor był zniszczony lub oblepiony jakąś ochydną mazią.
Super. Zawsze marzyłam o maziowatym motorze.
Razem z mamą mieszkam w dobrej dzielnicy. Trudno by było mieszkać w innej, w końcu to takie,,wspaniałe" miasto.
Moja mama jest średniego wzrostu. Ma morskie, ciepłe oczy, a na jej twarz opadają rude loki. Przez jej migdałową cerę, czasami wygląda jak anioł.
Od szóstego roku życia nie mam zwierzątka domowego. Wtedy grupa starszaków zabiła mojego psa Rey'a. W ogóle nie jestem podobna do mojej mamy. Mam czarne włosy, czarne ubrania i noszę czarne trampki. Chyba nie trudno się zorientować, że to mój ulubiony kolor.
Nie mam ojca. Mama nigdy o nim nie mówiła. Nie mam przyjaciół. Ba! Nawet nie mam znajomych!
Zacznijmy opowieść od dnia, w którym pojawił się ktoś taki jak ja. Tamtego popołudnia jak zwykle zastałam mój motor w mocno naruszonym stanie. Grupka chłopaków uciekała ze śmiechem.
- Spadajcie głąby! - w gniewie nie mogłam wymyślić niczego lepszego, więc zaczęłam rzucać w nich kamieniami. Trafiłam dwóch. Już ich prawie miałam, gdy skończyła mi się amunicja. -Cholera.
- Czasem po prostu brakuje kamieni.
Odwróciłam się. Za mną stał chłopak w skórzanej, czarnej kurtce, czarnych trampkach, czarnych włosach i opierał się o czarny motor. Zdziwił mnie nie tylko jego wygląd, ale i kolor jego oczu. Zielony.
- Co? - wykrztusiłam.
- Chyba nikt specjalnie za tobą nie przepada.
- Naprawdę? Och, nie zauważyłam.
- To tak jak za mną. Też jestem ,,wyrzutkiem".
- Aha. Nawet jesteśmy do siebie podobni.
- Jestem Matthew. Gdybym miał przyjaciół, nazywaliby mnie Matt.
- Cześć Matt.
- Czy to propozycja?
- Tak.
Uśmiechnął się. Jego oczy były tak inne niż te, które znałam.
- Podrzucić cię do domu? - spytał.
Mając na względzie to, że mieszkam dwa kilometry od mojej szkoły, nie zastanawiałam się długo.
- Jasne. - odparłam - Ale muszę wziąć mój motor.
- Coś wymyślimy - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Do tej chwili nie wiem, jak mu to się udało, ale przywiązał mój motor do swojego i przez całą drogę nic złego się nie wydarzyło. Mój motor dotarł do domu w nienaruszonym, zniszczonym stanie.
- Dzięki za podwózkę.
- Spoko. - na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. - Do zobaczenia jutro. - po tych słowach odjechał, słuchając piosenki ,,Renegades".
- Pa. - szepnęłam.
Mój pobyt w domu standardowo zaczął się od naprawy motoru.
- Cześć Liz, jak było w szkole? - mama weszła do garażu, niosąc tacę z ciasteczkami.
- Tak jak zwykle. - odpowiedziałam, wskazując na rozwalony motocykl.
- Och skarbie... Dobrze, że masz smykałkę do tych rzeczy.
- Wiesz, że w miasteczku jest nowy chłopak?
- Nie. Ale zwykle cię to nie interesuje.
- No, tak. Ale ten jest inny. Jeździ na motorze, ubiera się na czarno, ma czarne włosy...
- Tak jak ty.
- I zielone oczy.
Moją mamę wmurowało. Stała tak przez dobre pół minuty.
- To wspaniale Liz, będziesz miała z kim porozmawiać.
Wstała i poszła wyjąć pranie, przy okazji zwalając ze stołu wszystkie śrubokręty.
CZYTASZ
Liz
RandomHej! Jestem Elizabeth, ale mówcie mi Liz. Yyy... Oto moja historia. Taa... Może moje życie jest no... Takie trochę inne, ale raczej to zrozumiecie. Gotowi? To zaczynamy!