Przedostatni etap

66 10 8
                                    

Z perspektywy Magdy

To wszystko; te "nagłe i przyspieszone iluminacje" z aniołem stróżem i całą resztą cudowności, których istnienia jeszcze niedawno nie dopuszczałam, wciąż nie mieściły mi się w głowie... Próbowałam znaleźć w tym jakiś sens czy choćby kawałek realizmu, nieco to wszystko oswoić, poczuć się pewniej w całej tej sytuacji. Bezradny może tylko pytać i nasłuchiwać odpowiedzi; tak właśnie było ze mną, wtedy.
- Mam rozumieć, że skoro nazywasz siebie moim "aniołem stróżem"...
- Tak, zdecydowanie, nie ma wątpliwości - nie dał mi skończyć, potwierdzając słuszność moich pierwszych przypuszczeń. Fakt, że by osiągnąć ten cel posłużył się tyloma słowami nieco mnie rozbawił, ale i zaniepokił - wówczas zrozumiałam, że z jakiegoś powodu bardzo zależy mu na tym, by mnie przekonać i zdobyć moje zaufanie. Pilnowałam się, by nie dać mu sobą manipulować, a także by zachować ostrożność i krytycyzm wobec niego.
-... to jesteś nim od zawsze tzn. od kiedy żyję.
- Jak najbardziej.
- To powiedz; gdzie byłeś do tej pory?! Dlaczego się przede mną chowałeś?! Żeby tylko: ty mnie zostawiłeś! Miałam tyle ciężkich przeżyć, bólu, niepewności, skoro już wtedy (podobno) ze mną byłeś, to czemu nie pomogłeś, nie pocieszyłeś, nawet się nie pokazałeś?
- Masz rację, kiedy mówisz, że się nie pokazywałem. Ale wybacz, oglądanie mnie w niczym, by ci wtedy nie pomogło. Zobacz; jak zareagowałaś dzisiaj...
- No właśnie; dzisiaj jakoś mogłeś, wczoraj też, jak ogłaszałeś datę końca świata. Tylko nie wtedy, jak było mi źle.
- A co teraz jest ci tak dobrze?! Z wami jest zawsze to samo...
- Z jakimi "wami", jestem tu jedna, no nie; chyba, że jeszcze dodatkowo rozmawiasz sam ze sobą i to per "ty"...
- Z wami, ludźmi; jesteście do siebie bardzo podobni, a z charakteru dużo bardziej, niż wyglądem. Nie doceniacie chwili obecnej, tylko rozpamiętujecie to, co było i minęło, albo martwicie się tym, co ma być, a jeszcze nie nadeszło.
- Nie myśl, że tak się usprawiedliwisz, że wcześniej mi nie pomagałeś; "to minęło", ale "było" i ja tam byłam i to jest ważne. I nie będę się cieszyć, że teraz łaskawie się pokazałeś.
- Znowu to samo: przeszłość i przyszłość; i to wszystko z tyloma złymi emocjami. A wszystko decyduje się teraz, łap teraz, a będziesz szczęśliwa.
- "Łap teraz" - czy ty siebie słyszysz?!
- Najbardziej mnie cieszy, że ty mnie tak uważnie słuchasz. Ale do rzeczy, bo przecież pytałaś o ważne sprawy, nie pozwólmy, by nam uciekły. O to też z wami nietrudno, wy jesteście tacy rozkojarzeni... Odpowiedź jest jedna: robimy wszystko tylko ze względu na was. Nie pokazywałem się do tej pory, bo tak naprawdę tego nie potrzebowałaś, ani nie chciałaś.
- O to mnie oświeciłeś. Bo skąd niby mam to wiedzieć - jak nie od ciebie?
- Nie myśl, że sama wiesz wszystko. W spojrzeniu na siebie też czasem trzeba ci pomóc. Wy jesteście przywiązani do tego, co sobie wymyślicie i uparcie przy tym trwacie. Zresztą, nie warto burzyć ten wasz "porządek", jeśli nie ma takiej konieczności... Dlatego my, aniołowie zwykle jesteśmy bardzo subtelni i robimy swoje, tak żebyście nie widzieli, bo wtedy z tym waszym wąskim myśleniem...
- No, teraz naprawdę przesadzasz...
- Co no; taka prawda! Wielu z was wie mało, a chciałoby wiedzieć jeszcze mniej. I widząc nas przy sobie pomyślelibyście, że zwariowaliście czy co tam jeszcze potraficie wymyślić i efekt naszego działania nie byłby dobry... A tak; nie widzicie, nie psujecie, a my się nie pokazujemy i możemy spokojnie robić swoje.
- Tak na nas narzekasz; "straszni ludzie". Skoro nas tak nie lubicie, to po co nam pomagacie?
- Lubimy was; tylko widzimy, że oprócz zalet macie też wady.
- A ty masz same zalety?!
- A co nie wiesz? Jak wiesz to nie pytaj. Trochę mnie znasz i sama możesz to ocenić. Pozwól, że wrócę od tych ogólników do głównego tematu. Pytałaś jeszcze: dlaczego jestem teraz. Moment na 24 godziny przed końcem świata to była chwila naszego ujawnienia. Musieliśmy się z wami bezpośrednio skomunikować, żeby wam ogłosić, że to się zbliża, ale też po to, by przygotować was do życia w nowym świecie, gdzie zawsze będziemy razem.
- Teraz to mnie przerażasz, powiedz, że żartujesz. Cała wieczność z tobą?! Ratunku!
- Najpierw mówisz, że za mało się pokazuję i udzielam, teraz znowu, że jest mnie za dużo. Ale tak właśnie będzie. Stopniowo was tam przeniesiemy.
- Czy my jeszcze o czymkolwiek decydujemy.
- Decydowaliście do tej pory i nie widzę, byście promieniowali szczęściem. A już na pewno nie ty: ledwie się pokazałem, a ty od razu miałaś pretensje, że mało robiłem, zresztą niesłuszne. Ale teraz zbliża się moment, w którym nie będziemy już was przekonywać o naszej dobrej woli, tylko wprowadzimy ją w życie i to takie, które obejmie całą wieczność.

W następnym rozdziale końcowe odliczanie.

Ostatni dzień pod słońcemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz