Prolog

33 6 2
                                    

Otworzyłam oczy, miałam racje. To nie było moje rodzinne miasto. Był to las z bardzo wysokimi drzewami przez których liście, światło z trudem się przebijało. Na koronach drzew było coś w rodzaju złotego pyłu, a na ziemi, ziemi nie można było zobaczyć przed rosnące i kwitnące kwiaty. Z przerażeniem rozgladałam się po tej nieznanej ale cudownej krainie. Nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną stało. Chce do domu, do rodzinnego domu. Kwiaty delikatnie ocierały moją skórę przez co czułam bezpieczeństwo i lekkość. Nagle zawiał delikatnie wiatr a złoty pył delikatnie opadał na dół. Wtem, wszystkie ptaki zaczęły latać z gałęzi na gałąź pięknie śpiewając. Wszelakie motyle i owady zaczęły siadać na kwiatach. A gdy wszystko ucichło, pozostał tylko pył roznoszący się w powietrzu. Ten widok był tak piękny że o wszystkim zapomniałam. Pył opadał na moje ciało i włosy. Delikatnie je przeczesałam aby go zebrać, i wtedy poczułam na mojej głowie wianek z dużych kwiatów. Dotykałam go jeszcze przez chwilę. Starałam się odgadnąć co to za kwiaty. Po chwili ściągłam go i zaczęłam delikatnie dotykać białe róże.
-Podoba ci się, księżniczko? - usłyszałam męski głos.

BłędyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz