Panikowałam — nawet bardzo, ale jestem dorosła i muszę zachować zimną krew. Znaczy się — byłam dorosła, teraz nie jestem pewna, ile mam lat.
— Charlie?! — Emma wykrzyczała mi do ucha.
— No ja. — Starałam się opanować.
— Co?! Jak to się stało?! Co my teraz zrobimy?!
— Po pierwsze: nie wiem co. Po drugie: to pewnie wina zepsutego teleportu —przełknęłam ślinę, a następnie podniosłam głos — do którego kazałaś mi wejść, mimo że ostrzegałam, że może być rozjebany! —nie wytrzymałam. — A po trzecie: może pójdziemy poprosić kogoś o pomoc? Jest tu mnóstwo wieżowców, myślę, że są w nich ogarnięte osoby, które mogą nam pomóc.
— Czy w tych czasach znali słowo "ogarnięte"?
— A czy to w ogóle ważne?! Musimy się stąd wydostać — powiedziałam, udając się pod drzwi pierwszego, lepszego budynku.
— Modest! Management — przeczytała Emma, wykrzykując pierwszą część nazwy firmy do mojego ucha, no bo przecież "Od czegoś jest ten wykrzyknik, cnie?".
Podeszłam do recepcjonistki. Jej uśmiech nie był tak pogodny jak Emily, ale nie jesteśmy tu by pogawędzić.
— Dzień dobry, czy może nam pani pomóc?
—Oczywiście! Nazwiska?
Nie wiedziałam, czy jeśli zostałyśmy odmłodzone i cofnięte w czasie o kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset, czy więcej lat, to nasze nazwiska się zmieniają? Nie miałam pojęcia, więc podałam jej nasze obecne, prawdziwe nazwiska, z których już się korzystało kilkadziesiąt lat.
— Charlie Cheapman i Emma...? — mój głos był nie pewny, nie znałam jej nazwiska, więc tylko spojrzałam na nią pytająco.
— Flynn. — Wysłała mi nerwowy uśmiech.
Czekałyśmy obie na jakiekolwiek słowa ze strony kobiety, zaczęła przeglądać papiery, po czym uśmiechnęła się i spojrzała na nas.
—Więc proszę wjechać windą na dwudzieste ósme piętro, tam spotkają się panie z szefem osobiście, ale może najpierw zapraszam do garderoby po jakieś bardziej eleganckie ubrania - nabazgroliła coś na kwitku i podała go Emmie. Byłyśmy zmieszane. -—Proszę podążać do końca tego korytarza, tam Caroline się paniami zajmie.
Odeszłyśmy kilka kroków od recepcji. Nie wiedziałyśmy, co się dzieje, dlaczego mamy się przebrać, i po co mamy iść do szefa tego wieżowca.
— No ej, taka przygoda nie zdarza się często! Z resztą, zważając na twój prawdziwy wiek, to nic ciekawszego ci się już nie przydarzy!
— Właściwie to w tej chwili, mając około dwudziestu lat, może mi się przydarzyć wiele rzeczy.
—Tak, w tej chwili tak, więc zacznijmy od teraz! — Pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do garderoby.
— Witajcie! Miło was poznać! — Uśmiechnęła się do nas ciemnoskóra kobieta.
—Hej! — Emma przytuliła się do (jak zgaduję) Caroline, ale ja zachowuję dystans, nie podoba mi się to, co się tu dzieje.
— Więc tak, zanim przydzielę wam marynarki, to zrobię wam kilka zdjęć, by zobaczyć, w których kolorach wam lepiej.
— Jako, że chcesz nas wcisnąć w czarno-białe marynark,i to jest to chyba zbędne? Te kolory pasują do każdego.
— Kto tu jest stylistką? Ja czy — przerwała, zaglądając do notatnika — ty Charlie?
Już nic nie mówiłam, przyglądałam się, jak Emma zakłada białą koszulkę i staje pod białą ścianą w celu zrobienia sobie kilku zdjęć. Robiła masę głupich min i, szczerze mówiąc , nawet się uśmiechnęłam kilka razy. Emma to moje szczęście w nieszczęściu. Sama nie wierzę, że to mówię.
Po pokoju rozszedł się śmiech Caroline, a po chwili moja przyjaciółka (?) dołączyła do niej. Robiły głupie zdjęcia Emmie i dobrze się bawiły, ja chyba też powinnam. Podeszłam do nich, także robiąc kilka zdjęć. Przebierałyśmy się w różne ubrania, już zapomniałyśmy chyba, po co tu przyszłyśmy, bo skończyłyśmy w kolorowych, cekinowych sukniach do ziemi.
—Dobra, dziewczyny, mam wszystko czego potrzebuję —powiedziała i sięgnęła ręką w stronę wieszaków, z których wzięła dwa garnitury — ubierzcie się w to i idźcie na górę. Szef będzie się złościł.
Założyłyśmy to, co nam kazała i pojechałyśmy na dwudzieste ósme piętro. Winda się otworzyła, zobaczyłyśmy wielkie biuro. Mężczyzna siedział przy biurku. Był, jakby to ująć, brzydki. Wyglądał na nieprzyjemnego.
— Dzień dobry — przywitał nas obojętnym tonem.
— Dzień dobry — odpowiedziałyśmy razem, nie wiedziałyśmy, co tu robimy. Może wszystko co, jak na razie, tu się stało było, by uśpić naszą czujność, a teraz zostałyśmy podane na talerzu dla jakiegoś psychopaty, gwałciciela, mordercy! Co jeśli jesteśmy tutaj tylko by on sprzedał nasze organy?! Panikowałam jak jebnięta, to wszystko było bardziej w stylu Emmy. Ech, co to młode ciało ze mną robi?
— Więc tak, dziewczęta. Tu macie swoje umowy. Wiem, że wcześniej — mailowo — napisałyście, że się zgadzacie, więc wstępną gotówkę dostaniecie po wyjściu z biurowca, natomiast musicie mi jutro odnieść papiery ręcznie podpisane.
— Cóż, właściwie... — zaczęłam, ale blondynka mi przerwała:
— Jasne, nie ma sprawy! — rzekła i wepchnęła mnie z powrotem do windy.
W windzie wcisnęła przycisk na parter, a ja wybuchłam płaczem.
— To nie ma sensu! Nie wiem, co tu się dzieje! Rozumiesz, że podszywamy się pod kogoś?! Co jeśli te dwie dziewczyny tu przyjdą i odkryją, że coś z nami nie tak?!
Drzwi od windy otworzyły się, a my dostrzegłyśmy dwie kobiety przy recepcji. Znaczy się, na początku przy niej stały. W tej właśnie chwili są wynoszone przez ochronę. Złączyłyśmy wątki.
— Widzisz? Te dwie to już nie problem. — Uśmiechnęła się Em.
Wbrew sobie zaśmiałam się pod nosem. Emma jest urocza.
Podeszłyśmy do recepcji, nie wiedziałam co mówić, więc Flynn mówiła za mnie.
— Przyszłyśmy po wstępne wynagrodzenie.
— Och tak, właśnie ktoś tu przyszedł i się pod panie podszywał chcąc waszej gotówki. Całe szczęście jesteśmy profesjonalistami i nie wpuszczamy tu byle kogo. — Chciałam parsknąć, ale nie wypadało przerywać. — Proszę, oto wasze pieniądze. Wypłaty będą co tydzień, w soboty rano należy się stawiać do pracy na dwie godziny, by podsumować tydzień, chyba że jest się tego dnia w terenie, to asystentka skarbnika zrobi to za was.
Łał, firma jest naprawdę dobrze zorganizowana jak na te czasy. Właśnie, który to jest rok?
—Dziękujemy. — Spojrzałam na kalendarz, który stał za recepcjonistką i wpadłam na pomysł. — Który dzisiaj?
—15 września... - popatrzyła na mnie, a ja wysłałam jej wyczekujący wzrok — 2015 rok.
Że, kurwa, który?!
— Dziękuję.
Wyszłyśmy z biurowca, przeliczając gotówkę, którą dostałyśmy. Pięć tysięcy na głowę pierwszego dnia to dobra sumka. Pomijam mój wybuch śmiechu, gdy zobaczyłam jeżdżące samochody. Słyszałam o nich, ale śmieszył mnie ich widok, biorąc pod uwagę, że całe życie latałam poduszkowcami. Byłam bardzo zorganizowaną osobą, więc pierwsze, co zrobiłyśmy to spytałyśmy pierwszego, lepszego przechodnia o jakiś salon, w którym mogłybyśmy załatwić sobie komórki (o ile w tych czasach wiedzą czym to jest, ale skoro mają prąd to chyba nie jest z nimi tak źle), a następnie, gdy nam się to udało, poszłyśmy do całkiem dobrego hotelu tuż obok. Chciałyśmy wrócić do domu, ale wiedziałyśmy, że nie uda nam się to zbyt prędko, więc zaczęłyśmy sobie organizować jakieś standardy życia tutaj.
Nie wiem, jak to wyjdzie. Bardzo się tego wszystkiego boję, ale mam Emmę, przy której zapominam o tych całych nerwach.
CZYTASZ
Manager from future. || Larry Stylinson Story
Fanfiction4325 rok: Charlie Cheapman (Demi Lovato) jest emerytką w domu spokojnej starości. Ma 65 lat i jest spokojną osobą. Pewnego dnia zyskuje nową współlokatorkę - Emmę Flynn (Cara Delevingne), jest ona młodsza od Charlie o 15 lat. Jest szalona i zdecydow...