\ Prolog \

89 15 11
                                    

  Wschodzące słońce rzuca lekką poświatę na górę Karmel. Promienie wpadają do środka mojego lochu, przez szparę, którą Strażnicy nazywają oknem. Szpara ta jest wielkości mojej pięści i na dodatek poprzetykana jest małymi drutami. Na podłodze widzę ślady zaschniętej krwi. Pamiątki po moim wcześniejszym wybryku. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że znów znajdę się w tym miejscu, że znów będę musiał wdychać zatęchły odór zdechłych szczurów, że znów będę czekać na egzekucję. Pewnie zastanawiacie się co zrobiłam, jakie prawa złamałam. Zaskoczę was. Sama się nad tym głowię. W myślach karcę się, że okazałam się tak głupia i naiwna. Te myśli pozostaną ze mną już chyba do końca. Mam na imię Rabi i jestem Skazańcem. Jednak zacznijmy od początku.  



-----

Mamy prolog :D Dziś tak krótko, ale od czegoś trzeba zacząć. Z góry przepraszam wszystkich, którzy chcieli coś więcej, a dostali to-marny prolog. Mam nadzieję napisać coś jeszcze porządnego jutro! Od jutra zaczynam pisać tak dokładnie, dobrze i spójnie. Mam do was pytanie. Po ile słów ma mieć rozdział? Ile preferujecie? 1000,1500? Piszcie w komentarzach :D  

Wieczna KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz