Nazajutrz obudziłam się bardzo późno. Około jedenastej. Zanim się wygrzebałam, była już dwunasta. Postanowiłam, że ten dzień przeznaczę na czytanie ksiażek i grę na fortepianie, więc nie ma sensu się malować, czesać ani ładnie ubierać. Kiedy znudziło mi się granie na fortepianie, stwierdziłam, że upiekę ciastka. Po przeczytaniu przepisu okazało się, że nie mam wszystkich składnikòw, więc ubrałam buty nawet ich nie zawiazujac, dziergany szal i rozciagnięty sweter z lupeksu, w ktòrym chodzę tylko po domu, wzięłam pieniadze i wyszłam z domu. Szłam szybko, bo nie chciałam, by ktoś znajomy zobaczył mnie w tym stroju, kiedy nagle kilka krokòw przede mna pojawił się Joel. Oczywiscie wygladał świetnie... Spuściłam głowę, w nadziei, że mnie nie zauważy i przeszłam obok niego. Już się cieszyłam, że nie zostałam rozpoznana, kiedy usłyszałam zza plecòw
- Stella? Stella. - nie odwracałam się
- Stella! - udawałam że nie słyszę, a on szedł za mna
- Hej! - poczułam rękę na ramieniu i powoli się odwròciłam bo bez sensu byłoby udawanie że tego nie zauważyłam
- O, cześć! Nie zauważyłam cię. - skłamałam
- Gdzie idziesz? Masz rozwiazane buty.
- No wiem, ide do sklepu, chciałam upiec ciastka.
- Nie masz nic ciekawszego do roboty?
- Hej, lubie piec ciastka. - zaśmiałam się
- Rozumiem. - usmiechnał się Joel - szkoda, bo jak masz luźny dzień, to pewnie nie będzisz chciała pójść ze mna do starbucksa, albo zrobić coś ambitnego.
- Chwila. Ty zapraszasz mnie na kawe?
- Ale przecież pieczenie ciastek jest o wiele ciekawsze, nie? - mrugnał do mnie porozumiewawczo.
- Szczerze mòwiac to przez cały dzień pròbuję zabić nudę. - przyznałam
- Czyli jak? Idziemy?
- Pewnie!
Kiedy idziemy wzdłòż mojego bloku, przypomina mi się po pierwsze, że wygładam jak bezdomna, a po drugie, że nie mam przy sobie ani grosza mimo, że wydawało mi się, że wychodzac brałam pieniadze. Mogę więc z czystym sumieniem usiaść na chodniku i zaczać żebrać, a i tak nikt się nie zorientuje, że nie potrzebuję pomocy i będa rzucać mi pieniadze i karteczki z napisami: "kup sobie coś normalnego do ubrania". Mòwię o tym Joelowi a on słucha mnie z zainteresowaniem. I tak jak zwykle przy zawieraniu nowych znajomości, rozmowa idze jak po grudzie, tak teraz mam wrażenie, że znam go od lat i mogę zwierzyć ze wszystkiego. Chłopak natomiast przysłuchuje się, kiwa głowa i raz po raz wtraca pòłsłòwki typu: "mhm mhm", "dokładnie!" itd.
- Jejku, o czym ja ci mòwię? Powinniśmy gadać o ulubionych zespołach, szkole, filmach, rodzinie i tym podobne, a tym czasem ja opowiadam o tym, że wygladam jak bezdomny.
Tymczasem docieramy do starbucksa. Wchodzimy przez drzwi obrotowe, w ktòrych kilka dni temu robiłam Joelowi ukradkowe zdjęcie. Jakie to dziwne, że teraz idę z nim ramię w ramię. Zamawiamy dwie duże mocca i siadamy w wielkich fotelach na przeciwko siebie. Przesòwamy je trochę bliżej, bo sa od siebie bardzo oddalone,a w kawiarni jest bardzo głośno.
- Jak chcesz to możemy zagrać w dwadzieścia pytań. Ty zadajesz mi dziesięć pytań i ja tobie też. Na zmianę. Ale jak mnie o coś pytasz musisz też sama powiedzieć co o tym myślisz.
- No ok. To kto zaczyna?
- Ty***
- No to pełne nazwisko? To przerażajace że ide do starbucksa z chłopakiem, ktòrego nawet nie znam nazwiska...
- No wiesz, ja też nie wiem jak się nazywasz. Joel Alexander Graham Taylor, a ty?
- Joel Alexander Graham - mòwię powoli, aby dobrze zapamiętać - A ja Stella-Sophia White
- Mhm - kiwa głowa - teraz moja kolej - chwilę wpatruje się w swòj kubek prubujac wymyślić jakieś oryginalne pytanie, ale najwyraźniej mu się nie udało więc spytał poprostu - Masz jakieś rodzeństwo?
- Niestety nie. Mòj brat zmarł jak byłam mała. Nie pamiętam go w ogule. - uśmiecham się - A mòj tata ma dwòjkę dzieci w moim wieku z inna kobieta, ale nigdy ich nie poznałam. Odszedł od nas jak miałam cztery lata
- Zawiłe to troche. Ja w sumie też mam troche pokręcona rodzinę. Mieszkam z mama, tata i siostra z poprzedniego zwiazku mamy. Ale nie mam z nia zbyt dobrych relacji. Ciagle się kłucimy.
- Rodziny się nie wybiera.
- Święta racja - wzdycha - następne pytanie.
- Ile masz lat?
- No zgadnij.
- Piętnaście?
- Dobrze! - klaska w dłonie - A ty?
Uśmiecham się i unoszę pytajaco brwi.
- Przecież ci już mòwiłam!
- Trzynaście?
Kiwam przeczaco głowa
- Mniej czy więcej?
- Ja nawet nie wygładam na mniej niż trzynaście!
- No teraz nie, ale wtedy nad rzeka wygladałaś na gòra dwanaście.
- Czternaście.
- A czym się interesujesz? Jakie jest twoje hobby?
- Lepiej się spytaj czym się nie interesuję!
- No to czym się nie interesujesz?
- Jazda konna. To chyba jedyna rzecz, ktòra mnie nie nigdy nie kręciła.
- Moja siostra jeździ konno. Ma nawet własnego konia. Ale co tak naprawdę lubisz robić?
- Taniec. Tańczę hip hop, popping i modern.To moje życie. I lubię muzykę. Gram na pianinie i śpiewam.
- Ja też wolę muzykę. Gram troche na perkusji i gitarze elektrycznej, ale raczej nie umiem śpiewać. Chyba, że pod prysznicem. Haha... I kocham jeździć na deskorolce.Taniec...
- Oooo!!! Nauczsz mnie? Proszę proszę proszę!!!
- Tak, teraz masz zdecydowanie dwanaście lat.
- Przepraszam - mòwię powstrzymujac uśmiech. - Teraz moja kolej. Co sprawiło, że wziałeś prawie nieznajoma dziewczynę na kawę? Spòjż na mnie: ubieram się w lumpeksie, żyję we własnym świecie, nie mam tysiaca kumpli no i nie oszukujmy się. Nie grzeszę uroda. Ty za to wygladasz jak gwiazda filmowa, masz markowe ciuchy i pewnie wszystkie dziewczyny w szkole do ciebie wzdychaja. Tacy jak ty zwykle nie wiedza nawet jak mam na imię.
- Serio wygladam na fejma? Nigdy na to nie zwracałem uwagi, wiesz. A ty rozczuliłaś mnie wtedy w parku swoim zmieszaniem, jak mnie przepraszałaś. Widać, że żyjesz w świecie marzeń i nie przejmujesz się tym, co pomyśla inni...
- No to polubiłbyś też Cissy.
- Kto to?
- Moja przyjaciòłka. Jesteśmy identyczne... No może ona jest bardziej ogarnięta.
- I uwierz mi. Nie mam wszystkich dziewczyn w szkole. I w życiu bym nie chciał...
Wymieniliśmy się numerami telefonów, pożegnaliśmy i każdy z nas poszedł w swoją stronę.
CZYTASZ
Imagine Brother
Teen FictionTa opowieść jest miejscem w którym najskrytsze marzenia zderzają się z rzeczywistością.