Scarlet siedziała w klasowej ławce wpatrując się w zegar wiszący nad tablicą. Za piętnaście minut lekcja się zakończy. Nauczycielka biologi - Pani Delanay napisała ostatnie zdania na tablicy,co wszyscy uczniowie przepisywali do zeszytów. Scarlet była dziewczyną o czarnych włosach i szarych oczach. Była z natury nieśmiała. W klasie nie miała przyjaciół. Czasem ktoś do niej zaglądał,ale to tylko po to by dowiedzieć się czegoś w sprawie lekcji,gdyż nasza bohaterka była bardzo dobrą uczennicą lecz nauczyciele jej nie oceniali. W końcu rozległ się upragniony odgłos dzwonka i wszyscy uczniowie byli wolni. Scarlet smakowała do plecaka książki i zeszyt oraz piórnik i już chciała wyjść z klasy gdy... coś za nią huknęło. Obejżała się za siebie by sprawdzić co wydało z siebie ten dźwięk. To był szkielet stojący przy dżwiach sali. Dziewczyna zaznaczyła o niego co spowodowało,że upadł on na podłogę i rozpadł się na części.
-Scarlet! Co ty do jasnej cholery wyprawiasz!? Ale już mi to poskałdaj!-wydarła się Delanay piorunując wzrokiem sprawczynię.
-Prze-przepraszam...już się za to biorę...-piskneła przerażona Scarlet.
Dziewczyna pośpiesznie zaczęła zbierać części szkieletu z podłogi i przekładać je na ławkę. Gdy wszystko zebrała zabrała się za składanie części do kupy.
-Pośpiesz się niezdaro! Nie będę tu czekała wieczności! Chcę zamknąć klasę!-ponaglała nauczycielka.
Czarnowłosa przyspieszyła w składaniu kosciotrupa przez co efekt jej zmagania nie był w pełni zadowalający.
-Skończyłaś?! A teraz wynocha! I dostajesz uwagę za zniszczenie sprzętu klasowego!-poinformowała niemiłosiernie głośnym krzykiem biologionistka.
-Przepraszam...-powtórzyła Scarlet ze łzami w oczach i wyszła z sali.
Dziewczyna poznała do szatni i przebrała się po czym wyszła ze szkoły.
W tej chwili szła ponura drogą kopiąc kamień. Było jej naprawdę przykro. W klasie nie miała przyjaciół,a nauczyciele jej nie lubili. Nie miała pojęcia za co los ja tak skarał.
Doszła w końcu pod klatkę,w której znajdowało się jej mieszkanie. Wspieła się po schodach na czwarte piętro i wkroczyła do mieszkania. Od razu przywitał ją jej pies Rufus poprzez polizanie ją w rękę.
-Część Rufi.-przywitała się z psem Scarlet.
Zdjęła buty,czapkę szalik i kurtkę po czym weszła do kuchni.
-Witaj Scarlet. Jak tam w szkole?-przywitała dziewczynę jej matka podając rosół.
-Normalka.-odpowiedziała Scarlet.
-Nikt ci dziś nie dokuczał?-zapytała mama.
-Nie...-skłamała Scarlet co żadko jej sie zdarzalo.
Dziewczyna zjadła obiad i poszła do swojego pokoju. Odrobiła lekcje następnie zaczeła oglądać telewizję. Gdy nadszedł wieczór zjadła kolację,zażyła wieczornej toalety i poszła spać.
(TIME SKIP 12 GODZIN)Rano obudziła się o 7. Akurat żeby wyszykowac się do szkoły na 8. Zażyła porannej toalety,zjadła śniadanie,ubrala się i wyszła do szkoły.
(TIME SKIP 15 MINUT)Scarlet zaczynała lekcją polskiego. Usiadła w ławce na końcu sali. Siedziała sama. W pewnym momencie do klasy weszła polonistka w towarzystwie jakiegoś nieznanego chłopaka.
-To jest Midnight. Jest Nowy w szkole. Bądźcie dla niego mili. Pomożecie mu w ten sposób się zaaklimatyzować.-przedstawiła nowego ucznia nauczycielķa.
Midnight uśmiechnął się promienie do całej klasy.
-Usiąć proszę tam na końcu obok tej dziewczyny w czarnych włosach.-poprosiła nauczycielka polsiego.
Midnight posłusznie usiadł na wskazane miejsce. Zaczęła się najzwyklejsza w świecie lekcja polskiego. Scarlet przypatrywała się nowemu,który siedział obok niej i z uwagą słuchał wykładu nauczycielki. Miał on szare włosy z białym pasemkiem na grzywce oraz szklisto błękitne oczy. Ta jego urodą była bardzo nietypowa.
(TIME SKIP PÓŁ GODZINY)Po jakimś czasie rozległ się dzwonek na przerwę. Scarlet wyszła z klasy po czym usiadła w koncie i zaczęła jeść kanapkę z dżemem. Nagle podszedł do niej Midnight.
-Hej,jak masz na imie?-zagadał do niej chłopak.
-Scarlet.-odpowiedziała beznamiętnie.
-Jak słyszałaś ja jestem Midnight.-przedstawił się niehieskooki.
Rozległ się dzwonek na lekcję. Wszyscy weszli do klasy i rozpoczęła się lekcja biologi.
Pani Delanay weszła do klasy z dziennikiem pod pachą.
-Więc...Scarlet czy masz odrobiną pracę domową?-zapytała nauczycielka.
-Ale przecież nie było nic zadane...-zauważyła dziewczyna.
W klasie rozległ się szum. Klasa potwierdziła ze nie było nic zadane.
-Cisza! A ty Scarlet dostajesz pałę!-wykrzyknęła Delanay.
Szum ucichł.
-Kto nie ma pracy domowej?! No oczywiście ta idiotka Scarlet! Do niczego się nie nadaje! To zwykły nieudacznik! Nie wiem co ona w ogóle robi na tym świecie! Kto się ze mną zgadza?-nawyzywała biologionistka.
Po policzkach Scarlet spłyneły gorzkie łzy.Część! Następnego rozdziału możecie się spodziewać jutro. Codziennie będę wrzucała jeden.
Papatki ^.^
CZYTASZ
Zakon Kryształowej Róży
FantasyScarlet,zwykła dziewczyna mająca matkę Angelicę i psa Rufusa poznaje maga ciemności,Midnighta,który zabiera ją do krainy magów Tenrojumy ,gdzie dziewczyna dowiaduje się o swoim prawdziwym pochodzeniu. Ujawnione zostaje także to,iż nasza bohaterka...