Miraculum: Biedronka i Czarny Kot - One shot
Ladybug and Chat Noir
_____
Czasami, patrząc na paryskie niebo w pełni, zastanawiałam się, dlaczego to właśnie mnie obdarzono mocą biedronki. Nie miałam w sobie nic wyjątkowego, często potykałam się o własne nogi, a momentami wciągałam swoich bliskich w tarapaty.
A jednak nią byłam. Niesamowitą Biedronką. Broniłam Paryż przed fanatycznym fanem motylków.
Dzisiejsza walka była okropna. Co prawda każda walka, każdy jakikolwiek przejaw agresji jest okropny, jednak... Na myśl o tym, że Kot mógłby zginąć, zbierało mi się na płacz. Za bardzo się do niego przywiązałam. Co ja, biedna, mała, nieporadna Marinette zrobiłabym bez niego? Wiele razy nawzajem wyciągaliśmy się z tarapatów. Zresztą... Bez Kota nie mogłabym dłużej być Biedronką, dopełniał mnie.
Dźwięk esemesa przywołał mnie do rzeczywistości. Spojrzałam na wyświetlacz.
- Adrien? - Uniosłam brew. Czasem zdarzało się, że odwiedzał mnie w ciągu dnia. Graliśmy na konsoli, pomagaliśmy ojcu w prowadzeniu piekarni. Odkąd zdałam sobie sprawę z tego, iż w rzeczywistości nie mam u chłopaka żadnych, nawet najmniejszych szans, łatwiej mi się z nim rozmawiało. Zamknęłam swoje uczucia gdzieś w środku, ciesząc się samą przyjaźnią, jego uśmiechem, radością. Jednak maleńka iskierka nadziei wciąż się tliła i właśnie w takich momentach stawała się płomyczkiem zdolnym rozpocząć pożar.
Od Adrien:
Cześć, Marinette. Wiem, że mamy nieludzką godzinę, ale Alya zawsze powtarza, że siedzisz do późna, więc może miałabyś ochotę na spacer? Tak jakoś się złożyło, że zawędrowałem pod Twój dom. C:
Adrien stoi pod moim domem. Odetchnęłam głęboko, chwyciłam bluzę, a potem wybiegłam na balkon i wychyliłam się przez barierkę. Rzeczywiście, stał na dole i patrzył prosto na mnie swoimi zielonymi, ogromnymi oczami.
Przerzuciłam nogi na drugą stronę, chwyciłam się liny, która wisiała właśnie dla takich nagłych wypadków, a potem zwinnie i bezszelestnie zjechałam na sam dół.
- Jesteś szalona - stwierdził chłopak, kiedy już stanęłam przed nim bezpiecznie, poprawiając torebkę, w której słodko spała Tikki.
- Każdy z nas jest trochę szalony. - Wzruszyłam ramionami. Ruszyliśmy przed siebie. - Skąd chęć na spacer? - zapytałam, patrząc w niebo przeplatane gwiazdami.
- Zacząłem się dusić przez nadmiar obowiązków i stwierdziłem, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. A rozmowy z tobą zawsze dodają mi energii. - Uśmiechnął się wesoło, a mi prawie zmiękły kolana. - Masz w sobie coś takiego pociesznego, nie wiem, może to twoje fiołkowe, wiecznie roześmiane oczy? A może lekkie nieogarnięcie? Poza tym bije od ciebie takie niewyobrażalne ciepło.
- Um... Etto... No... Em... - Zaczęłam się jąkać, nie wiedząc, co powiedzieć. Ugryzłam się jednak w język, aby doprowadzić się do porządku. - Dziękuję, miło mi to słyszeć.
Zawędrowaliśmy do mojego ulubionego miejsca - na schodki prowadzące do placu przy Wieży Eiffla. Usiedliśmy i chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż nie wpadłam na genialny plan.
Byłam śpiąca, zmęczona całym dniem, zmulona pracą. Zgarnęłam niedostateczną z angielskiego, uczyłam się do poprawy i przysnęłam na parapecie. Kiedy się obudziłam, nie miałam wystarczająco dużo siły, aby zrobić cokolwiek. A teraz siedziałam tak po prostu z Adrienem, nikt nie wiedział, gdzie jesteśmy, że w ogóle wyszliśmy razem, a przeklęty poniedziałek dawał mi o sobie znać.
Mimo to wyjęłam delikatnie z torby szkicownik i ołówek, po czym uśmiechnęłam się prosząco.
- Mogę cię narysować? - zapytałam. - Wiem, że pewnie nudzi cię pozowanie po tylu przebytych sesjach, jednak myślę, że pozowanie do szkicu zwykłej nastolatki może być całkiem ciekawym doświadczeniem.
- Nie jesteś zwykłą nastolatką. - Poczułam, jak czerwienia mi się policzki. - Ale mimo wszystko z wielką chęcią ci zapozuję. Jak mam się ustawić?
- Jak tylko zechcesz.
Spojrzał więc prosto w niebo, opierając ręce na jednym ze schodków. Postawienie pierwszej kreski zawsze wydawało mi się trudne, gdyż powinna być idealna, jednak w tym wypadku wystarczyło jedno pociągnięcie, by zadowolić mój perfekcjonizm.
Potem już dałam ponieść się sztuce. To nie ja rysowałam, to napływ nagłej weny wodził moją ręką, kierując ołówek w odpowiednie miejsca. Zaczęłam od twarzy - powoli odzwierciedliłam wszystkie detale, później delikatnie przeszłam do reszty ciała.
- Wyglądasz pięknie, kiedy jesteś skupiona, My Lady - odezwał się w którymś momencie Adrien.
Nie wiem, może byłam zbyt upojona trwającą chwilą, może zadziałało zmęczenie, a może rzeczywiście za bardzo skupiłam się na rysunku, ale w pierwszej chwili zaśmiałam się szczerze, nie odrywając się od pracy.
- To zabawne, Czarny Kot zawsze tak do mnie mówi.
Zdawszy sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałam, upuściłam szkicownik i zakryłam usta dłońmi.
- Biedronka?
W głosie Adriena usłyszałam głęboką nutkę zaskoczenia pomieszanego z ulgą. Cieszył się? Może chciał to jakoś wykorzystać, nie wiem, zrobić sesję zdjęciową z superbohaterką albo...
- To ja, Czarny Kot! - zaświergotał radośnie.
- Jaja sobie robisz - wypaliłam, unosząc brwi. - No weź, nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję, My Lady.
Nachylił się nade mną, a w mroku jego zielone oczy świeciły niczym kocie.
~~||~~
Znów przysypiałam na parapecie po ciężkim dniu pracy, a szkicownik prawie spadał mi z kolan. Nowy projekt - sukienka - zabierał mi mnóstwo wolnego czasu. A weny jak nie było, tak nie było. Zastanawiałam się, czy wyrobię się do terminu. W końcu gotowe ubranie miałam wysłać na konkurs organizowany przez ojca Adriena, pana Gabriela.
Właśnie odpływałam w objęcia Morfeusza, kiedy usłyszałam ciche pukanie w okno. Przestraszona, zsunęłam się z parapetu i wylądowałam na podłodze.
Szybko się jednak doprowadziłam do porządku, podniosłam i próbowałam dostrzec przez okno, kto się dobija. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z tego, że tylko jedna osoba była w stanie dostać się na mój balkon.
- Kocie... - wyszeptałam, otworzywszy okno.
Zawisł głową w dół, niespodziewanie dając mi całusa w usta. Momentalnie odskoczyłam, rumieniąc się jak burak.
- Dobry wieczór, My Lady.
____
Naszła mnie wena, więc naskrobałam coś krótkiego i miłego dla oka. Kto chciałby przeczytać zupełnie inną historię Biedronki i Kota? Historię przedstawioną w PV? O tym, że Adrien to Felix - kujonowaty chłopczyk, a Marinette wcale się go nie wstydzi i normalnie z nim rozmawia? Od jakiegoś czasu chodzi mi bowiem po głowie... xD
CZYTASZ
Jesteś piękna, My Lady [Miraculous One-Shot]
Teen FictionKiedy Marinette pogodziła się z myślą, że Adrien nigdy nie spojrzy na nią jak na kogoś, z kim mógłby spędzić resztę życia, stłamsiła swoją nieśmiałość wobec niego, dzięki czemu zostali przyjaciółmi. Co się jednak stanie, jeśli zmęczenie złapie tę dw...