1. Anioł

162 8 2
                                    

Rozległ się echem przerażający krzyk bólu. Wszedł w czaszkę dziewczyny niczym wiertło, nie po­zwalając się na niczym skupić. Wiedziała, że Sabina cierpi, niemal poczuła rozlewający się po ciele żywy ogień, choć to nie było jej ciało. Łączyła je więź telepatyczna.

Biegła na złamanie karku. Nogi zapadały się w trzeszczącym śniegu, utrudniając ucieczkę przed skrzydlatymi postaciami skąpanymi w bieli.

Anioły...

Wciąż nie docierało do niej, że dręczące ją koszmary okazały się prawdą.

Nie zdążyła się ubrać, gdy obydwie z siostrą wybiegły na zewnątrz, żeby ratować swoje życie. Te postacie pojawiły się znikąd w ich mieszkaniu z dźwiękiem tłuczonego szkła w oknach, wybijając wszystkich naocznych świadków. Cała drżała z zimna, była przemoczona do suchej nitki. Nawet nie miała butów na nogach. Śnieg parzył jej stopy, a jego opadające z nieba płatki dotykały jej nagich ramion, składając mroźne pocałunki. Wszystkie palce ją szczypały, prawie nie mogła już przez to sta­wiać na poszyciu zmarzniętych stóp. Kapcie zgubiła gdzieś po drodze w białym puchu, a długie, roz­czochrane włosy właziły jej do załzawionych oczu, przyklejały się do policzków, szyi i ramion. Nie­wielki obłok pary wydobywał się z jej ust przy każdym oddechu.

Trzymała rękę siostry najmocniej, jak tylko potrafiła, ale jej dłoń wyślizgnęła się z uścisku dziewczyny. Nie zatrzymała się, żeby jej pomóc. Pobiegła dalej, ratując tym samym własne życie, nie oglądając się za siebie. W sytuacji zagrożenia życia nie myśli się o tym, co się robi, lecz działa, bo może nie być już więcej okazji na myślenie. A potem powietrze przeciął krzyk Sabiny oznaczający, że dopadli dziewczynę i najprawdopodobniej już nie żyje.

Gorące łzy ściekały po policzkach zapłakanej Nikoli. Nie mogła już powstrzymać głośnego szlochu przerywanego od czasu do czasu na nabranie tchu.

Obje z Sabiną wiedziały, że oni po nie przyjdą. Zawsze to wiedziały, gdyż stale przychodzą po takie jak one – odmieńców zrodzonych z grzechu. Nie znają litości, a już na pewno nie dla nich.

Przez łzy ujrzała las i przyśpieszyła, o ile w ogóle było to możliwe, aby schronić się przed aniołami, dopóki nie odpuszczą. Nie zdążyła się schować, gdy przed samą ścianą drzew potknęła się o coś, co było ukryte pod powierzchnią śniegu i padła jak długa na twarz. Ten śnieg dostał się do jej spierzchniętych ust i, choć w smaku przypominał lodowatą wodę z drobnymi kryształkami lodu, wy­pluła go z ogromnym obrzydzeniem, jakby był trucizną.

Noga rozbolała ją bezlitośnie, a bólu tego nie mogłaby opisać słowami. W głowie dziewczyny tliła się nadzieja, iż nie zrobiła sobie większej krzywdy, ponieważ mogła się nadarzyć konieczność dalszej ucieczki. Przeczołgała się do najbliższego drzewa, krzywiąc się niemiłosiernie z bólu i rozpaczy. Łapczywie łapała kolejne hausty mrożącego jej wszystkie wnętrzności powietrza. Nie miała siły już nawet się podnieść z klęczek. Oparła się więc o chropowatą powierzchnię drzewa.

Mam nadzieję, że tu mnie nie widać – pomyślała, jednak potem uznała, że to i tak nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Z tego, co zdołała się zorientować, wyczują jej obecność, gdy tylko znajdą się wystarczająco blisko niej. Wtedy los biednej dziewczyny będzie już przesądzony.

Oddychała ciężko, do płuc wciąż dostawało się lodowate powietrze, raniąc od środka niczym świeżo naostrzone ostrza noży i malutkie igiełki. Jej noga krwawiła, więc podwinęła nogawkę swojej ulubionej piżamy z wyhaftowanym wielkim kotem na piersiach (te istoty wyrwały ją ze snu o bladym świcie – słońce dopiero co wschodziło, barwiąc horyzont pomarańczowo-ognistą poświatą przedzie­rającą się między drzewami). Jęknęła z przerażenia, bo to nie był przyjemny widok.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 14, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

KambionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz