You're mine.

45 3 4
                                    

Cały czas leżałam, myślałam nad tym czy dobrze zrobiłam zostając tu.
- Pewnie mama się o mnie martwi... - myślałam.
Może Jeff to planował, żebym tutaj została, przecież nie miał nikogo bliskiego obok siebie.
Siedziałam sama w kącie, nie miałam nikogo bliskiego obok siebie, odczuwałam dziwne uczucie, jakbym kogoś kochała a za jednym razem nienawidziła, może chodziło tu o Killera? Nie mam pojęcia.
Nadeszła godzina 22.00 Killera nadal nie było, nie martwiłam się *no może trochę*, zaraz usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, zawołałam:
- Jeff to Ty?!?! - nikt mi nie odpowiedział.
Krzyknęłam ponownie, niestety nie usłyszałam odpowiedzi...
Wyszłam z mojego pokoju, obejrzałam się dookoła, postanowiłam podejść do drzwi frontowych, nikogo tam nie było.
Wtedy wszystkie złe myśli mnie dopadły, ale po chwili dopadł mnie hałas z kuchni, więc tam poszłam, gdy tam weszłam oszołomiło mnie.
Stała tam wysoka bardzo wysoka postać w czarnym garniturze, bez twarzy, z długimi kończynami górnymi i dolnymi.
Zaczęłam do niego mówić:
- Kim jesteś?! - nie odpowiedział.
Zapytałam jeszcze raz:
- Kim jesteś do cholery jasnej?!
Nie odpowiedział.
Zaraz do domu wszedł Killer i zaczął krzyczeć.
- Slendi! Mój przyjacielu!
Złapałam się za głowę niemożliwe! Jak nie mogłam poznać Slendiego?!
- Kto to jest? - zapytał poważnym głosem Slendi.
- Claudia, moja księżniczka! - odpowiedział Jeff po czym podszedł do mnie i pocałował w nos.
Łzy zaczęły mi lecieć strumieniem, poczułam wtedy miłe uczucie, jakbym go kochała...czy możliwa była miłość od pierwszego wejrzenia? Nigdy...
Slendi stał jak wryty i się na nas gapił, w końcu wypowiedział z siebie słowa.
- Mam do Ciebie biznes Jeff...ale wolałbym to załatwić w 4 oczy, chodź na zewnątrz.
Wyszli razem, w końcu to ich sprawy co ja się będę w to plątać.
Wróciłam do swojego pokoju, byłam śpiąca.
Gdy już świeża i gotowa do spania, weszłam do pokoju tam spotkało mnie niezłe zaskoczenie, kto tam był? A kto mógł? Killer.
- Czego chcesz?! - zapytałam go.
- Ciebie. - odpowiedział.
- No to niestety, nie spełnię twych marzeń. - odpowiedziałam chamsko.
- Nie pozwalaj sobie... - odpowiedział.
- Bo co mi zrobisz? - parsknęłam śmiechem.
Podeszedł do mnie od tyłu i rzucił mnie na łóżko, nie dałam się!
Odwróciłam się i dałam mu z liścia.
- Odjeb się! - krzyknęłam.
Pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc księżniczko. - powiedział tak słodko.
- Branoc, a Jeff? - zapytałam.
- Tak?
- Nie mów mi księżniczka...
- Czemu?
- Skarbem się nie urodziłam, do aniołka mi daleko, a księżniczką też nie jestem, więc lepiej zostań przy moim imieniu.
- Ale jesteś moją księżniczką i koniec kropka, dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszedł. Położyłam się, długo patrzyłam w sufit *był taki interesujący* myślałam nad tym jak dalej potoczy się mój los tutaj.
Leżałam, nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam.
Rano obudził mnie miły głos, był to Jeff.
- Wstawaj!!! - powiedział Jeff.
Przebudziłam się, nade mną stał Jeff, aż się wystraszyłam.
- Dzień dobry!
- Dobry i nie próbuj mi go zepsuć. - odpowiedziałam z uśmiechem *żeby nie było*.
- Dziś Ci kogoś przedstawię. - odpowiedział Jeff.
- Się doczekać nie mogę... - powiedziałam z "wielkim zapałem".... Nie wiedziałam kto to, może znowu jakiś " gościu"....

I want to kill you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz