Rodział 1

334 27 1
                                    

- Nie zrobię tego! - krzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi od mojego pokoju.
Jak ja mam ich czasem dość. Nic tylko się czepiają. Jakby nie mogli mi dać choć chwili wytchnienia.

Usiadłam na łóżku i wyjrzałam przez okno; słońce chyliło się ku zachodowi i niebo było zabarwione na różowo. Tak bardzo pragnęłam już nocy. Nie mogłam się doczekać chwili, w której będę mogła wyślizgnąć się przez balkon i przebiec pod osłoną nocy wprost do lasu znajdującego się tuż przy moim domu. Takie przechadzki po lesie są moją oazą. Mogę wtedy zapomnieć o wszystkim i wszystkich, jest cisza i spokój, wszyscy śpią i tylko nocne zwierzęta budzą się do życia. Często słyszę wycie wilków, chociaż jeszcze nigdy żadnego nie spotkałam, obok mnie przemykają maleńkie zwierzątka, pewnie myszy lub wiewiórki. Czuje wtedy jakby to właśnie las był moim prawdziwym domem, a nie miasta i wsie, w których zawsze jest pełno ludzi i hałasów.

Gdy już wszystkie światła w domu zgasły i upewniłam się, że słyszę chrapanie mojego taty, podeszłam do drzwi balkonowych i je otwarłam. Poczułam na twarzy lekki wiaterek, ale noc była ciepła i przyjemna, jak na lato przystało. Wyszłam i chwile stałam tak, patrząc na księżyc. Była prawie pełnia, za parę nocy ciemność bedą rozpraszały wycia cześciej niż w pozostałe dnie o tej porze.

W końcu przeszłam przez barierkę i bezszelestnie zeskoczyłam na ziemię. Po tylu razach w końcu opanowałam to do perfekcji. Mimo to przystanęłam na chwile, nasłuchując czy aby na pewno nikt sie nie obudził. Upewniwszy się, ruszyłam w stronę lasu. Było dziś wyjątkowo cicho, zazwyczaj towarzyszyło mi choćby huczenie sowy, dziś, moją towarzyszką była cisza. W miarę jak zagłębiałam się coraz bardziej w las, słyszałam więcej odgłosów. To dobrze, oznaczało to ze wszystko jest w porządku.

Szłam moją własną ścieżką, która teraz była juz dobrze widoczna, w końcu chodzę nią prawie codziennie. Prowadziła do małej polanki, obok której było średniej wielkości jezioro. Przy brzegu, niedaleko końca mojej ścieżki były rozrzucone głazy. Jeden z nich był idealny do siedzenia i to tam właśnie zwykle przesiadywałam. Miałam z niego widok na całe jezioro. Od czasu do czasu zwierzęta podchodziły się napić, głownie sarny i jelenie lecz zdarzało mi się widzieć rownież lisy. Jednakże nigdy jeszcze nie spotkałam wilka. Zwierzęta były świadome mojej obecności, wiec gdy przychodziły do wody, były zawsze na drugim końcu jeziora, nigdy bliżej.

Usiadłam i zaczęłam słuchać śpiewu nocnych ptaków. Po chwili totalnie sie wyłączyłam. W końcu mogłam przestać myśleć o codziennym życiu. Wprawdzie rok szkolny dobiegł już końca, ale wciąż zostawały problemy z rodzicami. Czekam na moment, w którym będę mogła sie wyprowadzić.. Ale stop, miałam o nich nie myśleć. Przymknęłam oczy i napawałam się spokojem. Ulga, jaką dawały mi chwile spędzone w tym miejscu, jest tak wielka, że nie potrafię jej opisać słowami. Najchętniej zostałabym tu na zawsze. Mogłabym uciec, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i uciec, tu, do lasu, który jest dla mnie domem bardziej niż budynek, który dzielę z moimi rodzicami.

Obudziłam się, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły pojawiać się na niebie. Cholera! pomyslałam. Na szczęście to dopiero wschód, co by było, gdybym obudziła sie po świcie? Rodzice by mnie zatłukli, gdyby weszli do mojego pokoju, a mnie by w nim nie było. Jak mogłam dopuścic do tego, że zasnęłam? Już trudno, dobrze, że los mi sprzyja i w porę się obudziłam.

Kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Przetarłam oczy z niedowierzania. Nie, to nie mogła być prawda. Czy to możliwe żebym właśnie zobaczyła ogon.. wilka? Piękny, czarny puszysty ogon. Nie.. chyba tylko mi się przywidziało, może mi się przyśniło, w końcu jeszcze całkiem się dobudziłam. Jestem prawie pewna, że to mi się przyśniło. W końcu jeszcze nigdy nie widziałam tutaj wilka, prawda? Żaden jeszcze nie zapuścił się w te rejony. W każdym razie nie wtedy, kiedy ja siedziałam na moim głazie.

Po chwili wyrwałam się ze stanu odrętwienia, przeciągnęłam się i ziewnęłam, całkowicie się przy tym rozbudzając. Wstałam i ruszyłam z powrotem do domu. Droga zwykle zajmuje mi około piętnaście minut, ale dzisiaj byłam jakaś rozkojarzona, wiec dotarcie na miejsce zajęło mi pól godziny. Ledwo zdążyłam się wślizgnąć pod kołdrę i nakryć się po czubek nosa, by nie zauważyli, że nie jestem w piżamie. Usłyszałam pukanie, a zaraz potem skrzypienie moich drzwi. To mama, wetknęła głowę do pokoju i krzyknęła:
- Wstawaj, leniu!
Po czym trzasnęła głośno drzwiami. Ah, jak ja uwielbiam takie poranki..

Wstałam, wyszukałam czyste ubrania i powlokłam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Napawałam się ciepłem wody, które koiło moje ciało po nocy przespanej na twardym kamieniu. Przypłynęły do mnie wspomnienia z chwili, w której się obudziłam. Widziałam dokładnie ogon znikający w gąszczu zarośli. Teraz byłam juz stuprocentowo pewna, że mi się to nie przyśniło. Po chwili, w moim wspomnieniu naszło mnie uczucie obserwowania. Czy ktoś tam był tej nocy? A może to ten wilk? Wydawało mi się to mało prawdopodobne, żeby jakieś zwierzę mogło siedzieć bez ruchu i obserwować śpiącego człowieka.
Coś było nie tak.

W końcu zakręciłam kurek i wyszłam owijając się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro. W odbiciu zobaczyłam twarz zmęczonej siedemnastolatki, o jasnej cerze, dużych niebieskich oczach i brązowych włosach prawie sięgających pasa. Zdecydowanie potrzebowałam snu. Niestety moi rodzice nie są ludźmi, których szczególnie obchodzi to czy ich córka się wyspała i nadaje się do życia czy nie. I tak zagonią mnie do jakiejś roboty, uroki weekendów.

Gdy się ubierałam, moją głowę całkowicie zaprzątnęły myśli o wilku i o tym czy jeszcze kiedyś uda mi się go zobaczyć. A co jeśli to nie pierwszy raz, kiedy siedział tam i patrzył na niczego nieświadomą dziewczynę, marzącą o tym, by uciec od ludzkiego społeczeństwa?

Lady of the wolves Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz