Alya
Oślepiło mnie światło, a jakąś sekundę później miałam na sobie kostium, dokładnie taki sam, jak Biedronka z moich zdjęć. Biodra otaczało yoyo. Fryzura mi się nie zmieniła, nie licząc tego, że z jakichś powodów włosy mi wyschły. Odwróciłam się. Mam przecież pomóc Czarnemu Kotu! Marinette się do niego zbliżała, z powrotem w swojej czarno - czerwonej sukni. On nawet nie drgnął. Też dopiero co dowiedział się, że przeciwnikiem jest Biedronka, ale... Muszę mu pomóc, bo Marinette zrobi coś, czego będzie żałować. Tylko, jak ja mam zareagować? Co zrobiłaby Biedronka? Wiem!
Sięgnęłam po yoyo. Szkoda, że nie ma instrukcji obsługi, pomyślałam. Nie! Nie mogę się poddać! Dam sobie radę. Widziałam przecież ze sto razy jak prawdziwa bohaterka to robi. Wzięłam głęboki wdech i rzuciłam yoyo. W ostatniej chwili owinęło się wokół kostki Czarnego Kota. Od razu z całej siły pociągnęłam linkę do siebie. Super bohater przewrócił się, poleciał w górę i upadł na podłogę, obok mnie, za stołem. Marinette natychmiast się odwróciła w naszym kierunku.
- Ty mała zdrajczyni! - krzyknęła.
- Augh - wyjąkał Kot. No tak. Upadek musiał go zaboleć.
- Nic ci nie jest? - spytałam podając mu rękę. Chwycił ją, zaprzeczył ruchem głowy i wstał. - Dobrze - powiedziałam, po czy walnęłam go z całej siły w ramię.
- A to za co? Wiesz, jak to boli?
- Gdybyś tam nie stał jak słup to by nie bolało. Co się stało? Czemu nie uciekłeś? - spytałam go.
- Ja... Uważaj! - nie zauważyłam, kiedy stół zniknął, a w nas, a dokładniej we mnie, poleciała kula ognia. Czarny Kot w ostatniej chwili mnie stamtąd odciągnął.
Staliśmy koło drzwi do jednej z klas. Marinette się do nas zbliżyła. W naszym kierunku poleciała kolejna ognista kula. Kot chwycił gaśnice i rzucił w pocisk. Urządzenie wybuchło, odwracając uwagę mojej przyjaciółki i tworząc zasłonę. Bohater chwycił mnie za nadgarstek i pociągną za sobą. Schowaliśmy się w jednej z klas.
- Jaki masz plan? - spytałam go.
- Ja... nie. To ona zawsze... - nie wiem czemu nie dokończył. Wydawał się
... smutny? Nie, wręcz załamany. - To moja wina - wyszeptał.- Serio? Co ty masz z tym wspólnego? To ja namawiałam ją, żeby powiedziała co czuje, to Nino mi pomógł, to Adrien odrzucił jej uczucia, to ja nie byłam przy niej gdy potrzebowała przyjaciółki... jestem ignorantką - powiedziałam. Czułam jak łzy ciekną mi po policzkach. To była prawda. Może gdybym poszła do niej, a nie krzyczała na Adriena, to ta cała chora sytuacja nie miałaby miejsca? To moja wina.
Adrien
Alya obwinia o wszystko siebie, ale to ja złamałem Marinette serce. Najgorsze jest to, że to w niej tak naprawdę się zakochałem. Czemu nie domyśliłem się wcześniej?..
- Jestem ślepym idiotą. Obiecałem sobie, że będę ją chronił. Że nikt jej nie skrzywdzi. Ale jestem tak głupi, że gdy tylko zdejmowała maskę stawała się dla mnie niewidzialna. Koniec końców, to ja skrzywdziłem ją najbardziej. Co z tego, że wiem już wszystko, skoro jest za późno?.. - zbyt późno zdałem sobie też sprawę, że powiedziałem to wszystko na głos.
- Zaraz, co? Przecież to?.. - praktycznie można było zobaczyć trybiki pracujące w jej głowie. - Adrien! - prawie krzyknęła. Zatkałem jej usta.
- Trochę ciszej się ekscytuj, dobra? Lepiej, żeby... - w pierwszej kolejności na usta cisnęło mi się Marinette i Biedronka, ale żadna z nich nie była tą bezduszną dziewczyną, żadna ani trochę nie przypominała tej ofiary akumy. - ... Czarna Róża nas nie znalazła. Przynajmniej dopóki nie będziemy mieć planu - przyznałem smutno.
- Zaraz. Czyli tą dziewczyną, w której się zakochałeś... jest Biedronka? - spytała z niedowierzaniem. Przytaknąłem. - A Marinette jest tak naprawdę Biedronką? - dopytywała, z większą... ulgą? Radością? Znowu potwierdziłem. - I żadne z was o tym nie wiedziało?
- Po raz trzeci tak - przyznałem.
- To nie wystarczy jej tego wyjaśnić? Wiesz, powiedzieć prawdy? Wtedy może przestałaby być taka wściekła i... - nie dokończyła.
- Normalnie pewnie to by się sprawdziło, ale... Ona jest Biedronką. Takiej zdobyczy Władca Ciem nie puści łatwo. Ma nad nią pełną kontrolę. Inaczej by jej nie przemienił. Wiedziała co się święci, gdy go usłyszała i wyrzuciła kolczyki, żeby ich nie znaleźć. Musimy ją pokonać tradycyjnie - wyjaśniłem. Zrozumiała. - Masz jakiś pomysł? - zastanowiła się chwilę.
- Może, ale raczej ci się nie spodoba - powiedziała.
- Jaka jest szansa, że się uda? - spytałem.
- Tak pół na pół.
- To się spodoba.
Alya
Adrien musiał być bardzo zdesperowany żeby pomóc Marinette, skoro zgodził się bez wahania na mój idiotyczny plan. Było mi go szkoda. To wszystko było tylko jednym wielkim nieporozumieniem, którego, w pewnym sensie, moja przyjaciółka sama była sobie winna. Pamiętam, jak kiedyś, w wywiadzie, Biedronka mi powiedziała, że nie wie, kim jest Czarny Kot i vice versa. Stwierdziła też, że tak jest lepiej. Ciekawe komu, kochana? To nie ty siedzisz w czerwonym, zbyt obcisłym kostiumie, zamknięta w klasie z ukochanym najlepszej przyjaciółki, zastanawiając się, jak ją pokonać nie chcąc jej przy okazji zranić! krzyczałam w głowie, na wspomnienie jej słów. W sumie jej może jest lepiej. Umie miotać kulami ognia, przebierać się mrugnięciem oka i rzucać stołami po ścianach samą myślą. A ja i Adrien nawzajem użalamy się i obwiniamy o jej... akumanizację?..
Dobra, mam przynajmniej jakiś plan. Skoro chce zabić Adriena, za złamanie jej serca, to powinna się na nim skupić, zwłaszcza kiedy Biedronki - a raczej jej podróbki, którą teraz jestem - ani Czarnego Kota nie będzie w pobliżu. Na tym opierał się nasz plan. Ja się schowałam, a model bez kostiumu miał odwrócić jej uwagę. Wtedy moim zadaniem było zajść ją od tyłu i wyrwać kwiat z fryzury Czarnej Róży. Wydaje się proste, ale wcale takie nie jest.
Siedziałam zamknięta, tuż za drzwiami jednej z sal. Adrien właśnie wyszedł na korytarz, a raczej sale w której była nieszczęsna impreza. Po kilku minutach usłyszałam delikatne stukanie obcasów o podłogę. Nasz... mimo wszystko nie mogłam o niej myśleć jak o wrogu, czy przeciwniku. Bezgłośnie westchnęłam. Róża się zatrzymała, niedaleko chłopaka. Poczekałam jeszcze minutę, licząc, że Adrien tyle przeżył i otworzyłam delikatnie drzwi. Na szczęście nie skrzypiały. Zobaczyłam moją przyjaciółkę zbliżającą się powoli do swojego obiektu westchnień, z kulą ognia w ręce. Najciszej jak umiałam wyszłam z klasy. Zakradłam się cicho, do stojącej przede mną dziewczyny. Jednak zanim przebyłam chociaż połowę dzielącej nas odległości, ona spojrzała na mnie z zabójczym uśmiechem. Zaczęłam bać się tego, co zaraz się stanie. Jak się okazało - słusznie. Nie minęło pół sekundy, a przygniótł mnie (dokładniej moją klatkę piersiową) jeden ze stołów. Moje płuca pracowały wolniej, miałam kłopot z zaczerpnięciem powietrza. Po kilkunastu sekundach zapadła ciemność, a ostatnie co pamiętam to przerażone spojrzenie Adriena i śmiech Czarnej Róży.
Bardzo przepraszam, że ostatnio był taki polsat. Ja po prostu inaczej nie umiem kończyć. Za dzisiaj też przepraszam. Ogólnie proszę, napiszcie jak ten rozdział wam się podobał, bo ze wszystkich w tej książce wydaje mi się najgorszy. Chce wiedzieć czy to tylko moje zdanie. Następny za dwa dni, czyli w sobotę rano(chyba, że jednak pojadę do Bohni, wtedy będzie koło piątej). Tak wiem, że was wymęczę, ale taka już jestem. Na dzisiaj tyle, pa!
CZYTASZ
Czarna Róża|| Miraculum [Zakończone]
FanfictionWielki bal na zakończenie roku. Marinette wreszcie postanawia wyznać Adrienowi co czuje, robi to. Niestety chłopak mówi, że nie odwzajemnia jej uczuć, nie wiedząc, że to ona jest jego ukochaną Biedronką. Załamana staje się kolejną, najpotężniejszą o...