Wkroczyłam do budynku szkoły. Szybkim krokiem zmierzałam w kierunku sali, w której miałam mieć pierwszą lekcję. Co prawda zostało mi trochę czasu, ale wolałam być w klasie wcześniej. Poprawiając ramiączko torby w końcu dotarłam do celu. Zajęłam drugą ławkę w środkowym rzędzie i wyciągnęłam podręcznik od matematyki. Lubiłam ten przedmiot, dlatego tak chętnie uczęszczałam na ów zajęcia.- Hej Stone. Tęskniłaś? - Rzucił od progu Luke.
- Tak bardzo, że aż wcale. - Rzekłam otwierając zeszyt na czystej stronie i zapisując aktualną datę. - Gdzie twój przydupas?
- Calum się spóźni. - Odparł siadając obok mnie.
- Ach, więc to dlatego zaszczycasz mnie swoją obecnością. - Stwierdziłam sarkastycznie.
- Kochanie, ja wiem, że o tym marzyłaś. - Odpowiedział natychmiast, na co prychnęłam pod nosem.
Ja i Luke to nie była skomplikowana sprawa; znaliśmy się po sąsiedzku, jako że mieszkaliśmy okno w okno - dosłownie. Łącząca nas więź przypominała tą typową dla rodzeństwa - była oczywiście słabsza, aczkolwiek żadne z nas nie myślało o sobie w ten szczególny sposób. Łączyły nas jednak zainteresowania, tu patrz: książki i dobra muzyka, oraz ulubione zajęcia, które wtedy właśnie się zaczynały. W momencie, gdy nauczycielka już chciała zamknąć drzwi, w progu zjawił się Calum.
- Panie Hood, chciałabym zacząć lekcję. - Powiedziała niezadowolona kobieta. Chłopak posłał jej swój czarujący uśmiech.
- Zabieram swojego mężczyznę i już mnie nie ma. - Rzucił z figlarnym błyskiem w oku. - Spóźniłem się tylko chwilę, a ty już wymieniłeś mnie na lepszy model? Żądam rozwodu. - Dodał brunet w stronę blondyna z udawanym oburzeniem w głosie. Ludzie w klasie zaśmiali się cicho.
- Dobrze, że przynajmniej wiesz, które z nas ma większą wartość. - Odparowałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
Blondyn zaśmiał się cicho i podniósł się z krzesła, gdy chłopak stojący w drzwiach obrażony zarzucił włosami i wyszedł na korytarz. Hemmings szybko poszedł w jego ślady.
Kiedy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy. Zmierzałam do stołówki, gdzie zamierzałam kupić dla wszystkich lunch - taka niepisana zasada, że pierwsza lub pierwsze osoby kupowały posiłek innym, jeśli Ci przychodzili później. Oczywiście zwracało się pieniądze. Po zakupie wszystkiego, czego potrzebowałam, skierowałam się do stolika. Klnąc w duchu, cudem dotarłam do stolika.
Wkrótce dostrzegłam moich znajomych. Hood szedł z dłońmi w kieszeniach i nie odzywał się słowem, Hemmings nadawał cały czas o koncercie, który mieli dać w miejscowej knajpie, za nimi zaś kroczył Clifford ze swoją dziewczyną japonką. No wiecie, taka kobieta z Japonii.
- Kiedy macie ten występ? - Zapytałam, gdy podeszli do stolika.
- Mówię Ci o tym od tygodnia. - Powiedział z grymasem niezadowolenia Luke.
- Nie słuchałam Cię.
- No dzięki. - Prychnął. - W piątek.
- Och, jutro? Nie przyjdę.
Blondyn rzucił Calumowi szybkie spojrzenie. Ten z kolei uniósł wzrok ze swoich trampek i dla odmiany utkwił je we mnie.
- Dlaczego?
- Bo mi się nie chce. - Wzruszyłam ramionami, na co brunet prychnął. - Słyszałam już, jak gracie i chcę nadrobić Shadowhunters. Mam też wiele innych zajęć, którymi powinnam się zainteresować. A wasze facjaty i tak zobaczę w poniedziałek.
CZYTASZ
Nie wiesz, czy to ma sens, dopóki nie spróbujesz [Calum Hood] [Zakończone]
FanfictionFanfick o Calumie :)