Lorelei zatrzęsła się z zimna. Jak na wrzesień temperatura była wyjątkowo niska. Ludzie powyciągali z szaf zimowe kurtki, szaliki i czapki. Lorelei nie miała na sobie żadnej z tych rzeczy, a wiatr co chwila podwiewał jej czarną sukienkę, którą z zirytowaniem poprawiała. Pogoda postanowiła zepsuć rozpoczęcie roku wszystkim uczniom Akademii Récolte.
Jej blada skóra mocno kontrastowała się z opaleniznami koleżanek, które właśnie wróciły z wakacji. Lorelei patrzyła ze znudzeniem jak opowiadały o swoich przygodach przyjaciółkom, z tej odległości słyszała każde ich słowo.
- Przepraszam?
Prawie podskoczyła słysząc głos za sobą. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się niewysoka dziewczyna, która patrzyła na nią z lekkim zakłopotaniem.
- Chodzisz tu do szkoły?
- Jak widać - mruknęła bez zainteresowania.
Dziewczyna miała miedziane włosy i jasne oczy, w których mogła zauważyć teraz zaskoczenie. Lorelei z rozbawieniem obserwowała jak nowa wygładza palcami swój żakiet próbując coś odpowiedzieć.
- Mogłabyś pokazać mi, gdzie jest gabinet dyrektora? - spytała w końcu.
- Pewnie. I tak nie mam nic innego do roboty - westchnęła i wstała z ławki otrzepując sukienkę z niewidzialnego kurzu.
- Och, dziękuje - na twarzy dziewczyny pojawił się nieśmiały uśmiech - Nazywam się Birgitta Larsen - wyciągnęła swoją dłoń w oczekiwaniu na uścisk, ale Lorelei zmarszczyła tylko brwi.
- Lorelei Erickson. Chodź za mną.
Ruszyła przed siebie ignorując Birgittę, która na swoich zbyt wysokich szpilkach ledwo dotrzymała jej kroku.
- To twój siódmy rok? - spytała z zaciekawieniem - Mój też, wcześniej uczyłam się w szkole we Francji. Dosyć często zmieniam miejsce zamieszkania. To przez mojego brata - mruknęła Birgitta.
- "Też na imię jak jakaś siostra zakonna?"- pomyślała Lorelei, ale nie zadała pytania na głos.
- Też będzie się tu uczył. Nie mam pojęcia gdzie jest. Mieliśmy iść razem, ale mnie zostawił. Jak zwykle zresztą.
Weszły do budynku, w którym stało już dużo osób, chcąc uniknąć zimna.
Lorelei przepchnęła się pomiędzy młodszymi uczniami, a Birgitta nerwowo podążała za nią.
Weszły na pierwsze piętro w milczeniu pokonując schody.
- To tutaj - powiedziała Lorelei stając przy drzwiach do gabinetu profesora Frosta.
- Mogłabyś wejść ze mną?
- Wiesz, nie sądzę, żeby dyrektor chciał mnie oglądać już na początku roku - uśmiechnęła się pod nosem - Wolę zaczekać.
Birgitta kiwnęła głową, westchnęła i uprzednio pukając weszła do środka.
Lorelei oparła się o ścianę. Ile mogła zająć tej dziewczynie rozmowa z dyrektorem od siedmiu boleści?
- Jesteś pewny, że poradzisz sobie sam?!
Głos Luizy Clarkson rozniósł się echem po korytarzu, a Lorelei z trudem powstrzymała jękniecie.
- Jasne, nie musisz zawracać sobie głowy, żeby iść ze mną - drugi głos, męski, którego dziewczyna nie znała wydawał się zniecierpliwiony i lekko wkurzony.
Po chwili zza zakrętu wyszła Luiza z jakimś chłopakiem. Lorelei z satysfakcją zauważyła, że nie był zadowolony z towarzystwa królowej szkoły, która najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z niechęci chłopaka.
Jej ciemne włosy były idealnie proste, a na twarzy miała więcej makijażu niż Lorelei nałożyła na swoją twarz przez całe życie. Chłopak był przystojny, miał brązowe włosy i tak samo jasne oczy jak Birgitta. Jako, że nigdy go tutaj nie widziała musiał to być brat jej nowej znajomej.
- Lou, nie uważasz, że twój kolega nie jest małym dzieckiem i sam trafi do gabinetu dyrektora? - spytała sarkastycznie.
- Nie twoja sprawa! - warknęła Luiza po czym odwróciła się z powrotem w stronę chłopaka - To o czym to mówiłam?
- Nie...! Ona ma racje, sam dam radę. Nie kłopocz się! Wróć do swoich koleżanek, bo napewno zastanawiają się, gdzie jesteś - mówił szybko śmiesznie mrugając oczami, więc Lorelei nie mogąc wytrzymać wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak bawi? - wściekła Luiza posłała jej spojrzenie, jakby chciała ją zabić.
- Mnie? Nic.
- Ech! - warknęła Luiza i odwróciła się w stronę chłopaka, a na jej twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech - Wiesz, gdzie mnie znaleźć, prawda? I dobrze ci radzę, nie gadaj z nią. Ona jest stuknięta - Luiza posłała jej zdegustowane spojrzenie, jakby sam fakt, że tu stała był zbrodnią.
- Może sam o tym zdecyduje, co? - spytał chłopak spokojnym tonem, ale w jego oczach mignął niebezpieczny błysk.
- To tylko dobra rada misiaczku - Luiza zatrzepotała rzęsami - Do zobaczenia! Pa dziwaku - warknęła w stronę Lorelei, która zmarszczyła brwi.
Luiza odeszła z dumą wymalowaną na twarzy, od której Lorelei zrobiło się niedobrze.
- Co za wkurzająca idiotka - jęknął chłopak podchodząc do niej bliżej.
- Przyzwyczajaj się, bo raczej nie da ci spokoju do końca szkoły - powiedziała.
Chłopak wyjął z kieszeni pudełko, a po chwili wcisnął na nos okulary.
Wyglądał dość uroczo, z naciskiem na drugie słowo, bo Lorelei ograniczała kontakty z takimi jak on do minimum.
- Jestem Jasper - powiedział w końcu po chwili ciszy.
- Lorelei - mruknęła.
- Ładnie. Pasuje do ciebie. Lori - powiedział jakby sprawdzał jak to brzmi w jego ustach.
- Nie Lori, tylko Lorelei. Głuchy jesteś? - popatrzyła na niego ze złością.
- Nikt nigdy nie zdrabniał twojego imienia?
- To paskudne.
- Moja siostra nienawidzi swojego imienia i pozwala do siebie mowić tylko zdrobniale.
- Czy ja wyglądam na twoją siostrę?
Jasper parsknął.
- Zawsze jesteś taka niemiła?
Lorelei mruknęła coś pod nosem.
- Twoja siostra jest tam - wskazała na gabinet - Bądź tak miły i do niej dołącz, bo nie potrzebuje towarzystwa.
- Odniosłem inne wrażenie.
Lorelei dźgnęła go palcem w klatkę piersiową gromiąc go wzrokiem.
- Przestań do mnie gadać, dobra?!
Jasper już miał odpowiedzieć, gdy drzwi otworzyły się i ma korytarz wyszli dyrektor Frost i Birgitta.
- Dziękuje za wizytę - powiedział profesor poprawiając okulary - O, panna Erickson! - uśmiech natychmiast zniknął mu z twarzy - Cóż za miłe spotkanie.
- Patrząc na pana minę, śmiem w to wątpić.
- Panna Erickson, jak zwykle zabawna. Proszę iść na dziedziniec i zaczekać przy swojej klasie, dobrze?
- Czekam na nią - wskazała na Birgittę, która uśmiechnęła się delikatnie.
- Ach tak... Panno Larsen, mam nadzieje, że czas spędzony w naszej szkole będzie dla pani przyjemny.
- Z pewnością tak będzie.
- Pan musi być bratem? Jasper Larsen? - spytał dyrektor tracąc zainteresowanie Birgittą.
- Tak, to ja.
- Zapraszam do mojego gabinetu. A panią żegnam - powiedział w stronę Lorelei - Nie chce tu pani widzieć, jasne?
- Ależ oczywiście profesorze - rzuciła ze sztucznym uśmiechem.
Drzwi zatrzasnęły się, a twarz Lorelei znowu przybrała obojętny wyraz.
- Stary dureń - mruknęła.
- Czemu on cię tak nie lubi?
- To długa historia. Chodź, wracajmy na dziedziniec. Birgitto.
- Błagam, nie mów tak na mnie - dziewczyna przewróciła oczami - Wystarczy Brit.
- Niech ci będzie. Ale ja jestem Lorelei i nie masz tego w żaden sposób skracać, jasne?
- Pewnie - Brit zaśmiała się - To idziemy? Mam nadzieje, że będziemy razem w pokoju.
- O nie. Uwierz mi nie chcesz dzielić pokoju z Luizą.
- Dam sobie radę.
- Z pewnością, ale jej narzekanie jest uciążliwe.
- Jesteś trochę pesymistyczna, wiesz?
Lorelei wzruszyła ramionami, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Zawsze taka byłam.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Co? - zamrugała kilka razy patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Chcę cię bliżej poznać Lorelei Erickson.Nowe opowiadanie, jej! Mam nadzieje, że pierwszy rozdział się przyjmie:) pózniej (bardzo, bardzo pózniej) będą się pojawiały postaci z ff "one snitch, one seeker":) do zobaczenia :D
CZYTASZ
Lorelei
FanfictionW tej szkole magia jest potężniejsza niż w każdym innym miejscu. Lorelei ma w sobie potencjał, żeby stać się potężną czarownicą. Na jej drodze staje rodzeństwo, które posiada nietypowe moce, idealne by zrealizować jej plan.