06:00 a.m
Koszmarnie denerwujący dźwięk budzika zerwał go na równe nogi. Westchnął głośno, przecierając dłońmi twarz i ruszył w stronę pokoju młodszego brata. Zdecydowanie nie lubił go budzić, zawsze tak uroczo spał, bez żadnych zmartwień i nigdy nie miał serca, by mu opowiadać o złych rzeczach, które na niego czyhają. Starał się robić to jak najdelikatniej. Ten widok rozczulił mu serce, powoli podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Timmy, już czas wstawać. - powiedział miękko, gładząc ciemne kosmyki włosów młodszego brata. Mały mamrotał cicho pod nosem, co bawiło Caluma i żeby zaoszczędzić czasu, wziął go na ręce, po czym prędko ruszył do łazienki. Postawił tam mini siebie.
Czasami Timmy potrafił być waleczny i nie dał się tak szybko wyciągnąć z łózka. Tym razem był zmęczony po przebudzeniu. Swoimi drobnymi dłońmi ujął szczoteczkę do zębów. Chwile się mu przyglądał, myśląc o tym jak jego życie się zmieniło odkąd się nim zajmuje i fakt jak Timothy szybko rośnie. Jak Calum szybko dojrzał, codziennie widział jakąś zmianę w swoim wyglądzie i zachowaniu. Mógł nawet powiedzieć, że jest z siebie dumny. - Ja pójdę zrobić nam śniadanie. - po dłuższym rozmyślaniu rozczochrał włosy młodszego chłopaka i uśmiechnął się, gdy ten klepnął go drobną rączką.
08:00 a.m
W pośpiechu jadł kanapkę, gdy Timothy powili się ubierał i specjalnie mu się nie śpieszyło. Ostatnio wiele czynności przychodziło mu z trudem.
- Timmy, jesteś gotowy? - wpadł do przedpokoju i spojrzał na braciszka, a w oczy rzuciły mu się niezawiązane sznurowadła. - Prawie. - wyszeptał Timothy, machając jedną ze stóp, po czym Calum przykucnął, by je zawiązać. Jeszcze spojrzał na zegarek i poprawił strój małemu, po czym chwycił jego dłoń. - Pani Cuddy znowu będzie zła, że się spóźniliśmy. - westchnął po wyjściu z domu, od razu zamykając drzwi na zamek i na klatce przywitali się z panią Margaret. Timothy ją uwielbiał, często się nim zajmowała i była dla niego jak babcia. Sama nie miała wnuków i zawsze z radością go do siebie przyjmowała. Pomachali sobie z uśmiechem, a Calum tuż przy wyjściu z klatki, wziął małego na ręce i czym prędzej ruszył do szkoły.- Naprawdę muszę tu zostać?
- Dobrze wiesz, że tak. Wrócę po Ciebie, tylko czekaj na mnie, rozumiesz? Pani Cuddy Cię przypilnuje. - wskazał na kobietę, która cierpliwie czekała aż Timmy wejdzie do klasy. Przytulił mocno starszego brata, po czym od niechcenia podszedł do nauczycielki i pomachał jeszcze na odchodne. Calum był dumny z tego jak jest dzielny i mimo marudzenia wciąż szedł przed siebie; a w nauce był lepszy niż przeciętny dzieciak w jego wieku; miał mnóstwo wyróżnień i dlatego tak ważne było zbieranie pieniędzy na naukę.
10:30 a.m
Dzisiejszą zmianę zaczął o 9 rano i szczerze miał już dosyć. Podaj kawę, a po chwili okazuje się, że jest zimna i podaj kolejną, która z kolei "smakuje gorzej niż wymiociny mojego dziecka." Co brzmiało prześmiesznie, najgorsze jest to, że nie mógł się z tego śmiać. Ludzie czasami potrafią być niewdzięczni, może i płacą mu za obsługę oraz kawiarnii za produkty, ale to nie znaczy, że to w porządku tak pomiatać innymi. Czasami nie dało się tego przecierpieć, ale trzeba zacisnąć zęby i robić swoje. Brzmiało jak mantra, lecz była niezwykle pomocna.
- Hood. Telefon, teraz.
Grzecznie przeprosił klienta, odstawiając kawę na stolik i szybko, lecz ostrożnie podbiegł do firmowego telefonu. Podniósł słuchawkę, po czym serce przyśpieszyło mu o stokroć.
- Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale... - wychowawczyni przerwała na moment, biorąc głębszy wdech. - Ale Timothy zemdlał podczas lekcji i jest osłabiony, czy... czy mógłbyś przyjść jak najszybciej?
Serce mu stanęło na samą myśl o tym, że coś mogło się stać. - Jak to zemdlał? Rano było z nim wszystko w porządku. Cholera... Już jadę. - odłożył słuchawkę, po czym bez namysłu poleciał do szefowej i wybłagał parę wolnych godzin. Nie mógł dłużej czekać. Zdrowie braciszka było dla niego najważniejsze.
Wpadł do szkoły i od razu szukał pokoju pielęgniarki. Nigdy nie musiał go odbierać ze szkoły w takich okolicznościach, był przerażony. Nacisnął na klamkę, a gdy zobaczył brata mimowolnie się uśmiechnął. Podszedł do niego i mocno objął, gładząc dłońmi jego ramiona.
- Naprawdę dobrze, że jesteś. - powiedziała pielęgniarka, zaglądając do notatek i cicho westchnęła. Tylko na nią spojrzał, kompletnie nie wiedział jak się zachować i w końcu poluzował uścisk, ponieważ Timmy zaczął się zabawnie wiercić. - Calum, obawiam się, że powinniście pójść do lekarza... - nie mówiła nic więcej, jedynie spojrzała w taki sposób, który był jednoznaczny. Coś jest nie tak, a tylko lekarz im w tym pomoże. Nie chciał się bać, ale to jak patrzyła naprawdę było niepokojące, przez co tylko skinął głową i pomógł zejść bratu z kozetki. - To co, młody, zamówimy dzisiaj pizzę i robimy wolne od szkoły i pracy?
- Ale mówisz poważnie? - ekscytacja jaką kipiał Timmy, była niesamowicie zaraźliwa, nikt się nie dziwił, że był ulubieńcem wszystkich nauczycieli. No może chodziło też o jego wyniki w nauce, ale rzadko kiedy dzieciaki w jego wieku były tak dobroduszne. Najczęściej broili, przysparzali samych kłopotów, za to Calum mógł liczyć na młodszego brata, gdy chodziło o wyrozumiałość czy dobre zachowanie. Starał się go wychowywać w jak najlepszy sposób, nigdy nie liczył na jakakolwiek pomoc i nawet nie miał kogo o nią prosić. Zawsze była ich dwójka. Razem przeciwko światu. Starszy Hood podziękował pielęgniarce i tuż przed wyjściem z pokoju lekarskiego, zajął jej chwilkę. Na szczęście Timmy zdążył wyjść, żeby zebrać swoje rzeczy. Pani Douglas nie chciała rozmawiać o takich rzeczach przy młodszym chłopaku. - Jest nadal osłabiony i musisz uważać, radzę byś jak najszybciej zabrał go do szpitala na szczegółowe badania. - słuchał słów, które wydostawały się z jej ust, ale jakoś nie mógł ich pojąć. Dlaczego do szpitala? Myślał, że dobrze zrozumiał na samym początku i nie zgadłby, że mogło chodzić o coś poważniejszego niż jakieś przeziębienie. - Z jakiej racji szpital? To tylko zwykłe osłabienie z przeziębienia, prawda?
- Przykro mi Calum, ale on ma liczne siniaki na ciele i od omdlenia rzadko kiedy się krwawi, chyba że zrobiłby sobie przy tym krzywdę, a on jest cały. - smutno kręciła głową, gdy ułożyła dłoń na ramieniu ciemnowłosego chłopaka. Niedowierzając wyszedł, kierując się po brata. Chociaż mógł poczuć słabą ulgę ze względu na brak podejrzeń o bicie brata. Zbyt często przy siniakach wyciąga się pochopne wnioski.
Uśmiech od ucha do ucha, oczy błyszczące jak iskierki i wyciągnięta mała dłoń. Ten radosny widok łamał mu serce, bo po dzisiejszej rozmowie czuł, że los znowu płatał im figle. Tym razem szczerze bał się, tego co ich czeka.

CZYTASZ
Brotherhood •
FanfictionGdzie Calum opiekuje się młodszym bratem, a jego świat się rozpada, gdy ten choruje.