wedding ceremony

306 27 2
                                    

Z najgorszego Namjoon zdał sobie sprawę dopiero na koniec. Nie miał samochodu, którym mógłby udać się z Yewon na ceremonię ślubną. Do jej rozpoczęcia została ledwie godzina, tymczasem mężczyzna wylegiwał się na luksusowej,skórzanej kanapie, należącej do Kim Jisunga – ojca Jina, a już niedługo i jego ojczyma. Czuł, jak jego dłonie przylepiły się do czarnego obicia, jednak to nie przyćmiewało tego, jak wygodny był ten niewątpliwie drogi mebel. I chociaż mógłby tak odpoczywać dniami - to wszystko go przytłaczało. Wszystko to, co zadziało się przez ostatni rok – w jednej chwili rzucił studia pedagogiczne, by zarobić na utrzymanie siebie i matki, a w drugiej jego rodzicielka przyprowadziła niesamowicie bogatego mężczyznę do ich skromnej klitki – w dodatku zakochanego w niej na zabój.Już za chwilę miała stanąć z nim na ślubnym kobiercu, przysiądz wierność, miłość i uczciwość małżeńską, a tym samym zapewnić sobie i swojemu synowi właściwy byt na przyszłość. Namjoon nadal nie miał pojęcia jak to się stało, że Hyesang rozkochała w sobie tak wpływowego kolesia, i to w dodatku już na pierwszym spotkaniu (a przynajmniej tak mówiła). Swego czasu tłumaczył sobie, że po prostu uczęszczała do Hogwartu i przyrządziła jakiś eliksir miłosny, ale ta teoria była bezsensu. Gdyby chodziła do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, on -zamiast całek i kwasów - uczyłby się latania na miotle. W każdym razie, czuł się nieswojo z całą tą sytuacją; nadal nie mógł pogodzić się z myślą, że zamieszka w miejscu wartym więcej, niż sam zarobiłby przez całe swoje życie.

- To jak, jedziemy? - Z zamyślenia wyrwał go dobrze znany i nieco denerwujący głos. Jego właściciel stanął w progu drzwi i posłał w stronę Namjoona głupkowaty uśmieszek. Mężczyzna szybko wstał z kanapy omal nie potykając się o równie drogi co ona dywan.

- Najpierw musimy mieć czym jechać, a poza tym myślałem, że już dawno się z kimś zabrałeś.

Starszy stanął naprzeciw młodszego i obleciał go wzrokiem. Jin wyglądał dosyć dorośle w tym wizytowym stroju. Cóż, a przynajmniej dopóki znów nie spojrzał na jego twarz.

- Jak widzisz, dalej tu jestem i czekam, aż w końcu pojedziemy. Chyba nie chcesz przegapić ceremonii, prawda hyung?

Chłopak zrobił krok do przodu i sięgnął dłonią do kieszeni, by coś z niej wyciągnąć. Gdy już wydostał przedmiot rzucił nim prosto w głowę Namjoona i, gdyby nie refleks starszego, na pewno by dostał. Mężczyzna spojrzał na to co właśnie trzymał, a po chwili odwrócił zdziwiony wzrok na Jina.

- Skąd ty masz...

- Skąd mam samochód? – przerwał mu młodszy. - Dostałem kiedyś od ojca – oznajmił z tym samym głupim uśmieszkiem, który miał jeszcze kilka chwil temu.

- Przecież nie masz prawa jazdy.

- Ale ty masz, dlatego jedźmy już. – Chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.

*

Garaż Kimów nie był olbrzymią halą,w której odbywały się nielegalne wyścigi, ale do małych też nie należał. Widocznie Jisung nie był pasjonatem motoryzacji (chociaż patrząc na asortyment wnętrza, stawiał na jakość, a nie na ilość). Stały tutaj cztery samochody, a jedno miejsce parkingowe było wolne. Zapewne zwykle zajmował je Rolls Royce Phantom. Ten, którego Namjoon widział rano wyjeżdżającego z posesji.

Tuż obok wejścia dumnie prezentował się srebrny Lexus IS, a obok Nissan GT R i auto, którego za cholerę nie mógł rozpoznać (albo o którym Jimin – kolega z pracy –nie zdążył mu jeszcze opowiedzieć. Jina zastał opartego o czarne BMW M6 Coupe. Widok ten był całkiem zabawny. Do takiego chłopaka bardziej pasowałby różowy rower z koszykiem niż ekskluzywny pojazd.

siblings || namjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz