Mam na imie Lucy.
Urodziłam się w Londynie. Mieszkałam tam z mamą i dziadkiem. Mieliśmy rodzinny biznes. Małą piekarnie w centrum miasta. Miałam też ojca, ale po moich trzecich urodzinach odszedł. Mówił, że będzie przy mnie zawsze i wszędzie, podarował mi wtedy długopis. Niewiem po co, ale gdy będzie mi coś zagrażało mam go użyć. Odszedł. Mama miała siostre bliźniaczke. Mimo, że były to bliźniaczki bardzo różniły się od siebie. Moja mama miała długie, czarne jak noc włosy, niebieskie oczy niczm niebo i mały nosek (to jedyne miały takie same). Zaś moja ciocia miała blond włosy niczym złoto, zielone oczy jak las. Mama nie radziła sobie zbyt po odejściu taty. Ciocia, wyjechała do Paryża i ożeniła się ze sławnym na całym świecie projektantem mody "Deuse Lemour". Miał syna Emila Lemour. Chodziłam do szkoły "życia".
Każdy dzień tam przetrwany był na wagę złota. Miałam dwóch przyjaciół.
Anabel którą znałam od podtstawówki, jest o trzy lata starsza.
Odkąt ją poznałam opowiadała mi różne mity i historie. Damian był dobrze zbudowanym blondynem. Od dzieciństwa bawiliśmy się razem. Miał tyle samo lat co ja, więc dogadywaliśmy się jak mało kto. W wieku dziesięciu lat Damian i Anabel musieli wyjechać do Paryża. Potem już ich niewidziałam. Płakałam bo miłość mojego życia wyjechała, a raczej prędko go nie zobaczę. Minęły dwa lata od ich wyjazdu. Pracowałam w piekarni, gdy nagle poczułam dym.
Moja mama krzyczała, nic nie widziałam przez ten smog. Dziadek został na drugim piętrze. Mama i ja obudziłyśmy go, ale było już zapóźno. Ogień zagrodził nam jedyną drogę ucieczki. Staliśmy obok okna. -Kochanie. Weź album i wyskocz przez okno. Popatrzyłam na mame. Płakała ale wiedziała co robi. Patrzyła na mnie z troską i miłością. - Lucy, już skacz! O nas się nie martw. Zawsze będziemy przy tobie. -Dziadek powiedział to jakby mieli zaraz zginąć. Przytulili mnie jednocześnie a potem wyrzucił mnie przez otwarte okno. Nie wiedziałam co się . Ale po chwili wyladowalam na dachu jakiegoś samochodu i spojrzałam na obiekt, z którego przed chwilą zostałam wyrzucona. Zobaczyłam tam mamę i dziadka. Palili się. Już wtedy wiedziałam, że nie przeżyją. Krzyczłam, plakalam. Wiem, że było to żałosne, ale nic innego nie mogłam zrobić. Straż ściągnęła mnie z pojazdu i zaprowadziła do ambulansu. Byłam w wielkim szoku, że nigdy nie zobaczę, jak mama się uśmiecha, jak dziadek piecze ciasto, jak rozmawiają ze mną.
- Czy Ty jesteś córką Sabiny Jonson i Joseph'a Jonson? -Spytała mnie z ciekawością pielęgniarka.- T tak ale Joseph'a Jonson jest moim dziadkiem. Mówiłam z płaczem. Nie wiedziałam co się stało. Myślałam, że to sen. -Raczej był panienko. Twój dziadek jak i matka nie żyją.
- A ale jak to. Przecież oni ŻYJĄ!!!!! Płakałam jak najęta.
Minął już tydzień od śmierci mamy i dziadka. Wyszłam ze szpitala. Moja rodzicielka zmarła więc nie miałam opiekuna. Naszczęście ciocia mnie zaadoptowała i jadę do Paryża.
Przypomniałam sobie słowa dziadka. Były tak podobne do słów mojego ojca. Coś mi tu niegrało. Czyżby dziadek znał mojego tatę? Była za piętnaście pierwsza. Postanowiłam się położyć. Nagle usłyszałam, że lot zostanie opóźniony.
Super, lepiej być nie może, naprawdę!!?
Właśnie odnalazłam swój samolot gdy zobaczyłam całkiem przystojnego blondyna. Na początku dałam bym głowa uciąć, że to Damian. Otrząsnełam się i wtedy spojrzałam na swój bilet. Miałam siedzieć koło tego chłopaka, tak też zrobiłam.
- Dziędobry. Mam na imię Lucy J...
Niedokończyłam mówić a on znał odpowieć.- Lucy Jonson?! Czy to naprawdę ty ?!!!
-T-tak . Ale skąd znasz moje imię, a w ogóle kim jesteś?! Powiedziałam to jednocześnie z przerażenia i ciekawości.
- Ach tak jestem D... Zaczął coś mamrać pod nosem. -Przepraszam ale nie dosłyszałam. Uśmiechnałam się, odzajemnił uśmiech i zaczą mówić.
-Przepraszam nazywam się Nat. Chodziliśmy do tej samej szkoły w Londynie.-Ach tak, nie przypominam sobie ciebie. Zrobiło mi się mega głupio.- Przepraszam.
-Za co?
Nie wiedział? A ja głupia myślałam, że go zraniłam. Minely dokładnie dwie godziny i czterdzieści trzy minuty od Poznania Nata. Strasznie przypominał mi Damiana. Dlaczego? Wylądowaliśmy na lotnisku w Paryżu. Pierwsze co zrobiłam było odebranie bagażu i udanie się do posiadłości mojej cioci. Gdy tylko wyszłam z lotniska zobaczyłam tłum reporterów. Każdy chciał mieć że mną wywiad. Z trudem udało mi się przebrnąć przez grupe ludzi. Gdy nagle zobaczyłam czarną limuzyne.
"No, no nawet gwiazda Paryża przyjechała mnie przywitać. Nie no czuję się zaszczycona hihi". Śmiałam się w duchu. A z limuzyny wyszła blond włosa kobieta.- Lucy skarbie jak ty mi wyrosłaś. Nie poznałam bym Cię gdyby nie to, że jesteś tak podobna do swojej matki. Nagle moja ciocia ze łzami w oczach rzuciła się na mnie by mnie przytulić. - Też tęskniłam ciociu.
-No dobrze dość tego przytulania, musimy przeciesz pojechać do domu prawda. Powiedziała wskazując na limuzyne. Wsiadłam do luksusowego pojazdu. Zapanowała niezręczna cisza. Niemineły cztery minuty i byliśmy na miejscu. Wyciągnęłam z bagażnika walizki i kierowała się w stronę mojego "domu". W środku czkał na mnie mój wujek i kuzyn.
- Jezu Lucy tak wyrosłaś. A pomyśleć że byłaś taką małą... Już kuzyn miał coś dodać gdy nagle usłyszałam męski donośny głos.
- Emilu. Lucy jest zmęczona zaprowadziła ją do jej nawego pokoju. Ja i mama musimy chwile porozmawiać. No i odezwał sie Deuse Lemour. - Dobrze tato. Lucy chodź pokaże ci twój pokój. Posłusznie poczłapałam za nim, bo nie miałam siły iść normalnie. - Wiem, że wygrałeś mistrzostwa krajowe w pływaniu czy jakoś tak.
- Tak. Wygrałam wiele różnych zawodów ale nie lubię mówić o sobie. Co słychać w Paryżu?
- Nic ciekawego.
Staliśmy przed drzwiami mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i ujrzałam pomieszczenia wielkości mojej piekarni. Był tam basen!! Jak by wiedzieli, że woda to mój żywioł. Za pięknym basenem znajdowała się strefa odpoczynku. Miałam tam wielkie łóżko w odcieniu niebieskiego. Cały pokój był oparty na dwóch kolorach. Pierszy to był biały, białe meble, drzwi, podłogi, nawet laptop. Drugi był moim ulubionym kolorem czyli niebieski, niebieskie pościele, krzesła, kanapy, deoracje. W pokoju miałam dwie pary drzwi. Drzwi koło mojego łóżka prowadziły do łazienki z garderobą. Zaś drugie były zaras koło basenu i prowadziły do mojej własnej pracowni krawieckiej!!!! Było tam pięknie. - Myślę, że Ci się podoba. Masz nawet swój regał na puchary i medale. A i zanim pujde to rozpakuj się szybko bo zaraz obiad. Wyszedł. Nie mineło pótora godziny i byłam gotowa. Miałam jeszcze pol godziny do wyjścia i postanowiłam zaprojektować coś by potem to uszyć. Gdy projekt był gotowy to spojrzałam na niego by upewnić czy wszystko dobrze zrobiłam. Na kartce papieru była piękna sukienka. Miała ombre niebieskie, z tyłu na plecach srebrną siadke odsłaniając ciało. ( coś takiego dop. Autorki)Żauważyłam, że nie mam kilku materiałów żeby tą sukienke stwożyć. Postanowiłam , że udam się na miasto. Ubrałam błękitną koszulke bez rękawów, czrne jeansy no i niebieskie trampki. Po raz pierwszy zobaczyłam wieżę eaflle. Była piękna. Po wstąpieniu do sklepu krawieckiego ruszyłam do domu. Było już trochę późno a jak znam życie ciocia zaraz zacznie panikować. Weszłam do domu jak najciszej, żeby nikt mnie nie usłyszał.- Lucy gdze... Deus choć szypko. Spoklądała na moje ramie. Może zauważyła znamię które miałam od dziecka? - Tak kochanie co się sta... Jezu Lucy odkąd masz to znamię?!
- To. A. Od małego miałam. Tata mówił, że to taki znak który mówił, że jestem jego córką. A coś się stało?
Ciocia spojżała na wujka. Przez chwilę porozumiewali się spojżeniem. Gdy nagle ciocia weschneła. - Widać, że ktoś jest śilniejszy od wszystkich. Musisz poznać prawdę. Jaką prawde?!!
CZYTASZ
Oczami Herosów
Teen FictionCześć! Mam na imie Lucy. Opowiem wam historię pewnej dziewczyny. Dziewczyny która dowiedziała się ,że jest najpotejżniejszą półboginią na ziemi. Dziewczyny która straciła wszystko i uratowała świat. Opowiem historię, moją historię.