Cześć, hej, dzień dobry, nie wiem.
Na imię mam Jonghyun i chodzę do szkoły dla bogatych dzieciaków. Nic niezwykłego, prawda?
Powinienem być jak reszta moich rówieśników. Cieszyć się życiem, chodzić na imprezy, mieć życie towarzyskie, cokolwiek.
Bo to ważne dla siedemnastolatków, prawda?
Jest jeden problem.
Nie kręci mnie to.
Jestem w zasadzie romantykiem i poetą, ale niech to będzie nasza tajemnica, dobrze?
Nigdy nie podpisuje wierszy imieniem, wole jhk. Jedynie moja matka wie, że ja to ja.
Na początku bałem się szyderstw ze strony ludzi ze szkoły, ale oni najwyraźniej nie czytają.
Teraz nie wiem czemu się bałem, bo jakby pomyśleć, to oni nawet lektur nie czytają.
Poza nim.
On...on jest idealny. Jego włoski, oczy, twarzyczka, dłonie, ciało, jest piękny. I mądry, bardzo mądry.
I...niedostępny. Odrzuca wszystkich bez wyjątku, nikomu nie daje nawet siebie dotknąć, nigdy.
Nie wiem, czy wie o moim istnieniu, ale...kiedyś się dowie. Zrobię coś, że się dowie.
Musze, inaczej chyba umrę samotny.
Dobra, dramatyzuje, ale...on jest dla mnie idealny. A nigdy, przenigdy jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktokolwiek był dla mnie tak idealny jak on wiec...ugh.
Jestem poeta, a brakuje mi slow, czy to nie zabawne?
Chciałbym moc mu kiedyś powiedzieć, że te wszystkie opublikowane wiersze (i te nieopublikowane) są tworzone z myślą o nim. A on wtedy rzuciłby mi się na szyje, jak w tych wszystkich romantycznych książkach i filmach.
....albo by mnie wyśmiał i stwierdził, ze powinienem się leczyć. To tez jakaś opcja.
Chciałbym mu powiedzieć, jak dużo dla mnie znaczy, zabrać na dłuuuugi spacer i dać buziaka w czoło. A on na koniec złączyłby nasze usta w słodkim pocałunku, bo ja bałbym się, że zrobię coś nie tak.
...albo na samym początku powiedziałby, ze powinienem się leczyć.
Może po prostu już powinienem zacząć leczenie? Wtedy powiedziałbym mu: nie martw się, już się leczę dlatego możemy się umawiać.
Sięsięsię.
Co.
Boże, jestem beznadziejny i właśnie dlatego on nie będzie mój.
Nie jestem ani zabawny, ani super mega przystojny, jedyne co potrafię robić to pisać wiersze. Nawet na niczym nie gram. Uczę się dobrze, chociaż tu to jest raczej przeciętnie. Nie mam w sobie niczego, co mogłoby go zachwycić. Gdybym nie wiem, grał w szkolnej drużynie może wyglądałoby to inaczej? Albo gdybym był dziewczyną?
W ogóle to...cholera. On przecież może lubić dziewczyny. Ja przecież nie wytrzymałbym jego widoku z dziewczyną. Gdyby trzymali się za rączki to...to chyba bym ją odepchnął i złapał za tą śliczną dłoń i borze, BOŻE. Wtedy zacząłbym się zwracać do Boga, a nie do boru.
A może to bór mi go da?Chyba oszalałem, proszę mi pomóc.
✒️📖✒️📖✒️📖
Moje kochanie (a właściwie to przyszły niedoszły chłopak) siedzi i coś pisze. I wygląda prześlicznie i przeuroczo. Tak się da? Jakim cudem? Jest aniołem? A może właśnie odwrotnie? Cokolwiek, pójdę za nim wszędzie, zrobię wszystko. Bo to on. Najcudowniejszy człowiek świata...cholera. Muszę poznać jego imię.
Żartowałem, to on musi poznać moje, ja jego znam już dawno.
Dzwonek.
Lekcja.
Żegnaj aniele, muszę iść. Ale...zobaczymy się na następnej przerwie. A raczej ja Cię zobaczę. Dlaczego nigdy mnie nie zauważasz? Zauważ mnie. Proszę? Proszę.
Lekcja.
Przerwa.
Lekcja.
Przerwa.
Lekcja.
Przerwa.
Lekcja.
Przerw-koniec.
Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałbym móc go odprowadzić. Trzymać za rączkę i pocieszać po złym dniu. Potem całowałbym go w czoło i mówił, jak ważny dla mnie jest. Brzmi znajomo? Naprawdę tego pragnę, całym nastoletnim serduszkiem. I jeśli by mi się udało...chciałbym, żeby był mój do końca.
Chyba znowu przesadzam, nawet go nie zna-on mnie nawet nie zna. Ja...mam swoje źródła, tak.
Dziś nie mogłem mu się przypatrywać. Musiałem iść do biblioteki i pomóc, bo ostatnio przetrzymałem książkę, więc bibliotekarka stwierdziła, że zamiast kary pieniężnej zrobię coś w bibliotece, bo taki dobry i silny chłopak jestem.
Ta, mhm.
Moje silne ramiona nadają się do chowania w nich tego chłopaka. Kibummie, gdzie jesteś?
Cokolwiek, do roboty. Pomieszczenie nie jest bardzo duże, ale za to wysokie.
Zacząłem rozkładać książki, szukać czegośtam, czegośten i jeszcze no tego. W pewnym momencie poprosiła mnie, żebym przytrzymał komuś drabinę. Chwila...jest tu jeszcze ktoś? Kto? Zresztą...nieważne. Bo co, niby nagle miałby się tu pojawić on i wpaść mi w ramiona? Ugh, to nie jest film romantyczny, chociaż naprawdę bardzo bym chciał. Z cichym westchnięciem udałem się w stronę regału na drugim końcu biblioteki, a właściwie drabiny przy nim stojącej. Złapałem ją mocno i pewnie, ale najwyraźniej osoba na niej taka pewna już nie była i po chwili trzymałem w ramionach...anioła. Mój anioł wpadł mi w ramiona i wpatruje się w moje oczy. Mój anioł właśnie dowiedział się o moim istnieniu, czy ja śnię? Czy może być piękniej?
Odstawiłem go na ziemię. Wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze chwilę i uśmiechnął się do mnie. Boże, ma taki śliczny uśmiech, a ten jest jeszcze skierowany do mnie. Boże, borze, BOŻE. Oczywiście odwzajemniłem uśmiech. Staliśmy tak i staliśmy i mógłbym tak stać wieczność.
- Kibum. Nazywam się Kibum. Dziękuję. - obdarzył mnie jeszcze piękniejszym uśmiechem niż przed chwilą i nieśmiało wyciągnął dłoń w moją stronę. Jego głos jest taki piękny. Mógłbym go słuchać do końca życia, niech mówi do mnie więcej.
- Jonghyun, bardzo mi miło. - pokazałem mu ząbki i ścisnąłem jego rękę. Mimo, że był trochę wyższy, byłem trochę lepiej zbudowany. Ale to dobrze, może jednak coś mu się we mnie spodoba? Kogo ja chcę oszukać? Nieważne.
CZYTASZ
Poems stay with us forever || Jongkey
FanfictionJonghyun - poeta, pełne imiona są dla frajerów. Kibum - on. Idealny. Najlepszy. Najcudowniejszy. Oboje mają tylko po siedemnaście lat. Czy możliwa jest wielka miłość? A może dwadzieścia dwa lata brzmią lepiej? Nadal nie? A co, jeżeli nadal się koch...