Rozdział 1

15.4K 448 69
                                    


Rozdział 1

-Mam tego dość!- krzyknęłam wchodząc do domu.

Rzuciłam plecak w kąt i padłam załamana na łóżko. Płakałam. Znowu. Dlaczego oni wszyscy się na mnie uwzięli? Codziennie wyzwiska, wyśmiewanie, nawet nie raz mnie pobili dla zabawy. Dla nich mój ból jest zabawą!

Weszłam do łazienki. Szukałam w szafce mojej starej, dobrej przyjaciółki żyletki. Znalazłam. Jej ostrze błyszczało w świetle dnia. Niby taka mała, a tak wiele robi. Cięłam się nie raz. To dawało mi ukojenie. Nawet nie zwracałam uwagi na ból. Jednak był on na swój sposób miły.

Cięłam się i patrzyłam jak krew kapie mi z ręki. Po chwili zapragnęłam swojego ostatecznego końca. Może po mojej śmierci, nareszcie ktoś zrozumie ile cierpiałam.

Przecięłam sobie żyły na nadgarstkach. Poczułam to samo uczucie, co przy normalnym cięciu. Było mi lepiej, ale po chwili poczułam przeszywający, duszący ból. Zamknęłam oczy i czułam jak moje serce przestaje bić.

Miałam wrażenie, że unoszę się w nicości. Nie wiem jak, ale otworzyłam oczy. Stałam w swoim pokoju. Miałam widok z okna. Dzieci bawiły się niewinnie. Odwróciłam się i to co zobaczyłam, mną wstrząsnęło.

Na podłodze leżała dziewczyna. Miała brązowe, kręcone włosy i skórę koloru kości słoniowej. Ale to nie był tylko jej naturalny odcień, przybrał taki kolor z powodu braku krążenia. Najbardziej uwagę przykuwała plama krwi na podłodze. I oczywiście przecięte żyły. To byłam ja. Ale jak to możliwe, że patrzę na własną śmierć?

Po chwili z korytarza dobiegło wołanie:

- Jane!- to była moja mama- Jane, wróciliśmy!- nadal wołała swoim opiekuńczym głosem.

Czemu zrobiłam taką krzywdę swoim rodzicom?

Usłyszałam kroki. Do mojego pokoju wszedł mój brat, Max.

- Jane...- nie skończył zdania, gdy zobaczył mnie martwą.- Mamo!- krzyknął na całe gardło.

Moja mama wpadła do pokoju. Gdy tylko zobaczyła mnie martwą padła na podłogę i zaczęła płakać. Max zadzwonił na pogotowie. Tata wszedł i usiłował zrobić opatrunki uciskowe na moich nadgarstkach. Chyba mieli nadzieje ocalenia mnie.

Karetka przyjechała. Ja szłam nadal za swoim ciałem. Patrzyłam jak przewozili mnie na szycie ran. Patrzyłam na cały zabieg. Także mnie reanimowali. Czułam, że to koniec. Lekarz odszedł ode mnie i powiedział:

- Czas zgonu 18:27.

Po chwili na sali rozległo się pikanie. Moje serce znowu biło.

- Ona żyje- powiedział zaskoczony lekarz.

Wrócili do ratowania mojego nic nie wartego życia.

Poczułam, jak cały obraz znika. Znowu byłam w niczym. Stałam się na ten moment niczym. Coś mnie jednak ciągnęło w wybranym kierunku. Jakby jakaś siła nie dawała mi odejść. Ból przeszył mnie na wylot.

Leżałam pod kołdrą. Miałam zamknięte oczy. Czułam się wykończona. Nadgarstki mnie bolały przeokropnie.

- Córeczko?- usłyszałam znajomy głos mamy.

Powoli otwierałam swoje powieki. Mama stała nade mną z łzami w oczach i uśmiechem wyrażającym ulgę.

- Dlaczego to zrobiłaś?- pytała.

- Nie dawałam już rady- powiedziałam słabym głosem-Ja...

- Nic nie mów. Odpoczywaj- powiedziała głosem pełnym troski.

Najbardziej, cierpiałam psychicznie. Ten ból był gorszy od tego, kiedy umierałam. Ja żyję...

W cieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz