Run - 1

4 0 0
                                    

-Uciekaj! - usłyszałam głos Nicka, gdzieś w oddali. Wszystko działo się tak szybko, ze nawet nie wiedziałam, kiedy zostałam mocno pociągnięta przez kogoś do wyjścia z szatni.

Oto ja, Hannah Haunt, mój chłopak Nick West i paczka naszych przyjaciół, którzy własnie uciekamy w pośpiechu z męskiej szatni, ze scyzorykami w rękach.

Sytuacja wygląda następująco - postanowiliśmy zrobić kawał największemu nerdowi w szkole i pociąć jego ciuchy, kiedy był pod prysznicem a następnie wszystko nagrać, żeby potem mieć ubaw na długie, długie lata i wszystko szło dobrze, dopóki nie usłyszeliśmy ze jest tam nie tylko on, ale i jego nieziemsko przystojny, starszy kolega i przy okazji kapitan naszej cudownej drużyny futbolowej- Ashton Iriwn. Kiedy usłyszeliśmy, ze rozmowy ustają , a z nimi dźwięk lejącej się wody, moje serce dosłownie stanęło.

To nie tak, ze się boje, bo, no cóż, szczerze mówiąc, nie boje się niczego. Chodzi tu o Nicka, który już wcześniej miał zatargi z Ashtonem.
W szkole nasza paczka jest uznawała, ze jakichś buntowników, bo robimy właściwie to, co chcemy, wyglądamy dość groźnie, a z dyrektorem już prawie jesteśmy na Ty. Prawie, bo jeszcze nad tym pracuje. My się o to nie prosiliśmy, ok? Po prostu już cały jesteśmy

Ech, po prostu jesteśmy nastoletnimi nami i lubimy robić wredne rzeczy, dla śmiechu.

Wracając do naszej nagłej ucieczki, każdy pobiegł w swoją stronę i mogę dać sobie obciąć rękę, ze Ci dwaj, a przynajmniej Irwin wybiegli za nami. 

 Schowałam się bezpiecznie za zakrętem i oddychałam ciężko, moja kondycja jest tak fatalna, jak schabowy na stołówce, a nawet jeszcze gorsza. Po głowie krążyło mi tylko jedno pytanie - Co jeśli Ashton znajdzie Ni? To nie może skończyć się dobrze. Szczerze? Od początku nie byłam przekonana do tego planu. No ale, jak w paczce 6-osobowej, są tylko dwie dziewczyny, to kto będzie mnie słuchaj? Nie bawię się w feminizm, broń boże, jednak jak na moje oko, to trochę niesprawiedliwe.

Po około 5-u minutach, nie słyszałam już żadnych kroków, korytarz był pusty, było już dawno po lekcjach. To chyba dobry moment by udać się do wyjścia, udawać, że nic się nie stało i iść prosto do naszego miejsca spotkań, jak to zazwyczaj robimy. 

Taki miałam zamiar, jednak gdy się ruszyłam, zostałam momentalnie przyciśnięta przez kogoś do ściany. Zacisnęłam oczy przełykając ślinę. Może i byłam odważna, ale nienawidziłam gdy ktoś straszył mnie w najmniej spodziewanym momencie. Nienawidziłam niespodziewanych sytuacji. W takich moment owszem, czułam strach.

-A Ty gdzie się wybierasz, kochanie? - kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą trochę wyższego chłopaka o odrobinę ciemniejszej karnacji. Stał w rękoma po obu stornach mojej głowy, woda spływała mu po twarzy z ciemnych, krótko ściętych loków i co najważniejsze. - stał przede mną, a jedyne co go przykrywało, to biały ręcznik związany na pasie, dosięgający do kolan. Patrzyłam przerażona w jego oczy, które miały kolor ciemniej czekolady, próbując ustabilizować oddech.

To był Calum, chłopak z którego wszyscy się śmiali i wciąż go wyzywali.
Chłopak, który miał tylko trójkę znajomych z którymi rozmawiał bardzo rzadko.
Chłopak, który wygrał prawie każdy konkurs matematyczny, stał teraz przede mną pól nagi, ukazując swoje mięśnie i liczne tatuaże, przy okazji sprawiając, ze miękły mi nogi, przez samo to, ze na mnie patrzył. 

Cholera.

nerdy boy || c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz