Zapalniczka

1.2K 210 22
                                    



Zwykła. Zielona. Kupiona w pośpiechu w przydrożnym kiosku. A jednak w jakiś sposób była dla niego ważna pomyślał. Wysoki blondwłosy mężczyzna kilkakrotnie obrócił przedmiot w długich palcach prawej ręki. Lewą natomiast sięgnął do kieszeni, po czym wydobył z niej zniszczona paczkę papierosów. Delikatnie, jakby z troską, otworzył opakowanie. W środku znajdował się tylko jeden jedyny papieros. Gruby i mocny. Zupełnie jak jego charakter pomyślał, a na usta mimowolnie wpłynął mu ironiczny uśmieszek. Powolnym ruchem wsunął końcówkę papierosa w usta i zasłaniając dłonią płomień wydobywający się z zielonego przedmiotu, podpalił go, zaciągając się mocno. Gryzący dym zadrapał go w gardło, jednak nie odkaszlnął. Delektował się nikotyną. W końcu nie palił cały rok. Przymknął oczy przypominając sobie jak ten uzależniający nawyk drażnił go w nim. Drażnił i pociągnął. Tak, tamten mężczyzna był pociągający nawet, kiedy karmił swojego raka płuc. Blondyn podniósł jedynie lewy kącik ust wykrzywiając je w uśmiecho-podobnym grymasie.

Zanim zdążył całkowicie pogrążyć się we wspomnieniach poczuł ciepło w palcach. Spojrzał na nie i westchnął ciężko.

– Więc to było nasze ostatnie spotkanie, Potter – mruknął upuszczając papierosa na ziemie i dogaszając go podeszwą prawego buta. Popatrzył jeszcze z nostalgią na kamienną marmurową płytę przed nim. Wysunął z rękawa różdżkę i rzucając niewerbalne zaklęcie sprawił, że pojedyncza czerwona róża pojawiła się w jego lewej dłoni. Chowając różdżkę uklęknął przy marmurze. Przejechał palcami po złoconych literach na nagrobku i z niezwykłą delikatnością ułożył kwiat przed płytą.

– Niech to będzie moja odpowiedź na tamto pytanie – wyszeptał.

– Minęło pieprzone siedem lat, a ja nadal nie sądzę bym tak na prawdę potrafił się z tobą pożegnać. – Westchnął głęboko. – Do zobaczenia, Harry.

I w to ostatnie słowo włożył wszystkie swoje odczucia do tego chłopaka. Chciał nadać mu barwę, która oddałaby wszystko to, co nie mogło przejść mu przez gardło. Wszystko to, co nieprzerwanie kłębiło się w nim od dobrych siedmiu lat.

Jeszcze przez moment mężczyzna pozostał we wcześniej obranej pozycji. Oczy miał zamknięte, a jego oddech wydawał się wręcz nienaturalnie regularny.

W pewnym momencie poderwał się na równe nogi i rzucił ostatnie intensywne spojrzenie na kamień. Odwrócił się i pewnym siebie krokiem odszedł, zmierzając ku wyjściu z cmentarza w Dolinie Godryka.

I jedyną oznaką tego, że ktoś odwiedził owy grób z białego marmury była czerwona róża leżąca przed nim. I zielona zapalniczka niknąca w otaczającej ją trawie.

ZapalniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz