Rano obudził mnie jakiś huk, niby dzień jak co dzień dla bydła schowanego za murami chociaż nie do końca, miałem złe przeczucia. Po mimo wszystko nadal leżałem w moim "bezpiecznym" łóżku. Chwile później usłyszałem drugi huk, ten był donośniejszy i towarzyszyły mu pomniejsze przeraźliwe dźwięki, jakby coś się zawaliło, oczywiście w takiej sytuacji nie trzeba było długo czekać na krzyki i ogólną panikę. Takie rzeczy często zdarzały się w naszej "wiosce" chociaż może wioska to złe określenie, powinienem to raczej nazwać prowincją ale taką bardzo małą. Kiedy usłyszałem krzyk sąsiadów za ścianą zerwałem się z łóżka. Cholera coś jest nie tak! Pomyślałem. Podszedłem do okna... to co zobaczyłem, chyba nie da się opisać mojego przerażenia kiedy zobaczyłem tą ogromną wyrwę w kilometrowym w górę i dziesięcio kilometrowym na szerokość murze. Stałem jak wryty i patrzyłem jak moja dzielnica, położona najbliżej muru zresztą, płonie i zostaje niszczona przez te okropne stwory. Byłem tym pokoleniem, które nie pamiętało już życia po za murem więc to był pierwszy raz kiedy zobaczyłem Teurów. Po chwili kiedy myślałem, że już się otrząsnąłem spojrzałem na blok moich sąsiadów z naprzeciwka i ujrzałem jak głowa mojego przyjaciela ze studiów spada na posadzkę i odbija się delikatnie o podłogę. Ten sam Teur, który zamordował Jima właśnie odwracał się w moją stronę i chyba mnie zobaczył... jedyne co w tym momencie przyszło mi do głowy to moja graciarnia w piwnicy, może znajdę tam coś co pomoże mi uciec z tego istnego piekła na ziemi. Szybko wybiegłem z jednego z pokoi w moim nie wielkim mieszkanku i odtworzyłem drzwi zabierając uprzednio ze sobą klucze. Zbiegłem na dół. Jak na nieszczęście nie mogłem trafić kluczem do zamka na dodatek zapomniałem, który był do piwnicy. Musiałem sprawdzać każdy z mojego gąszcza kluczy. Słyszałem już Jego kroki na korytarzu, wyciągnął ostrze i przygotował się do walki, kroczył spokojnie w moim kierunku po korytarzu w mojej klatce. Serce miałem pod gardłem, adrenalina skoczyła mi jak nigdy... myślałem, że nie dożyje następnej chwili, na szczęście znalazłem ten cholerny klucz i schowałem się w piwnicy, wcześniej zamykając drzwi na cztery spusty, chyba liczyłem na to, że jakimś cudem ten dziwaczny stwór nie da rady sforsować mojego starego zardzewiałego zamka. Nasłuchiwałem. Nadal słyszałem te spokojne kroki. Potwór zbliżał się tak szybko jak mój niewątpliwy koniec. Nagle jego kroki ustały, usłyszałem tylko jedno długie tąpnięcie i nie usłyszałem przez najbliższe piętnaście minut nasłuchiwania, żadnych śladów niczyjej obecności. Po mimo wszystko wolałem zachować ostrożność i po cichu podszedłem do ściany i oparłem się o nią. Zjechałem powoli na dół do pozycji siedzącej. Nagle poczułem zmęczenie, nie byłem w stanie ruszyć nawet palcem a moje powieki same się zamykały. Chwile później chyba zasnąłem albo straciłem przytomność...
CZYTASZ
Zagłada
Science FictionW roku 2020 ludzkość została nawiedzona przez tajemniczy gatunek, który pojawił się praktycznie znikąd. Nazywają siebie Teur i są wielce potężnymi istotami, którym ludzie aktualnie nie mogą dorównać. Rozmnożyli się w takim tempie, że w pół roku prze...