Jakiś tydzień temu przeprowadziłam się z rodzicami do Paryża na dwa lata. Zobaczyć jak tam jest, lecz nie chciałam zbyt zmieniać szkoły i przyjaciół, ani zostawiać chłopaka. No, ale w końcu Paryż to najromantyczniejsze miasto na świecie w dodatku wielkie.
Ponieważ nikogo tam nie znałam poszłam na
miasto na pierwsze zakupy.Zobaczyłam, że ubrania są przepiękne, ale strasznie drogie jedna sukienka z sztucznej skóry kosztowała 500€! Jeszcze widziałam szorty takie ładne, ale za darmo nie wiem czemu. Nikt nie zwracał na nie uwagi. Pewnie u nich to nie jest modne. W takim razie dlaczego wystawiają to w ogóle na wydanie? Już sama nie wiem. Ale mimo to wzięłam te szorty, a!później wróciłam do domu. Powiedziałam:
-Mają tutaj dziwne zwyczaje! Nie wiem czy uda mi się w dwa lata osiągnąć jakiś cel w życiu.
Zaczęłam uczyć się języka francuskiego. Uczyłam się do 2 w nocy. A przez te 8 godzin nauczyłam się jednego słówka. ,,Qui".
Następnego dnia szukałam szkoły dla mnie aby co kolwiek się nauczyć. Rodzice zapytali:
-Gdzie idziesz?
-Poszukać jakieś szkoły dla mnie.-
Odpowiedziałam.
-Ale po co ci szkoła?
-Mamo proszę cię.-I wyszłam.
-W końcu znalazłam!-Krzyknęłam radośnie.
Jak by to przetłumaczyć to po Polsku brzbmiało by tak:
Wyższa Szkoły Gimnazjum Nr 60 W Paryżu.
Więc weszłam do tej szkoły. Akurat były zapisy. Kolejka była taka długa... pewnie tam było ze 200 uczniów, ale mimo to udało mi sie zapisać. Zaczęłam już do niej chodzić 1 września. W końcu jak to w gimbie 1 klasa jest do dupy. Ja tak nigdy nie uważałam.
Dobra czemu nie to 1 dzień szkoły nie chcę być kujonem, ale chc mieć świadectwo z czerwonym paskiem. Najpierw poszłam szukać swojej szafki
-W końcu znalazłam!-powiedziałam. Ale dziwny numerek dostałam- 69
Uśmiałam się. Oto dobry plan lekcji bo dziś poniedziałek: na godzinę 09:00 w dodatku pierwszy w-f
później matma, polak i do domu. A nawet w-f się nie zaczą a już myślę o tym aby pójść do domu. Po w-f-ie szłam do mojej szafki po książki od matmy. Kiedy szłam do sali od matmy zderzyłam się z jakimś gościem z 1c. przy okazji poznaliśmy się.
Można powiedzieć, że między nami coś zaiskrzyło. Miał na imię Kuba i nawet odprowadził mnie do domu.
A ja spróbowałam francuskiego sera...był pyszny!
Wracając ze szkoły z ciężkim plecakiem postanowiłam, że muszę odpocząć więc weszłam do jakiejś kafejki, która była droga odrazu z niej wyszłam!
Kiedy doszłam dodomu odrazu położyłam się na łóżko. O 19:00 nie mówiąc rodzicom poszłam do jakiegoś fajnego klubu trochę się (zabawić) xd. Bawiłam się do 5:00 rano, aż mnie zatrudnili jako striptizerka nie mogłam odmówić!
Po pierwsze dużo zarabiałabym, a po drugie nikt się o tym nie dowie bo nikomu nie powiem. Rano szybko zmyłam makeup i przebrałam w normalne ubranie jak do szkoły. Poleżałam 2 minuty i mama już mnie budziła. Nie mogłam się pozbierać, ale jakoś wstałam.