.

8 2 0
                                    


Noc. Kolejna nieprzespana noc. Miał wrażenie, że od miesiąca dla jego organizmu nic nie miało znaczenia. Od tej feralnej nocy.

Noc. Jednocześnie ulubiona pora dnia i źródło wszystkich jego cierpień. I choć jechała wtedy do niego, to nie, nie obwiniał się. Nie myślał, że gdyby nie napisał sms, że tęskni, nie wsiadłaby za kółko i ten 60-latek by w nią nie uderzył. Nie, nie jeździła przepisowo ale nie miała żadnych szans z rozpędzoną półciężarówką, która sunąc po śliskiej nawierzchni uderzyła w auto od strony kierowcy. To była ewidentna wina starszego mężczyzny. Ale do niego też nie miał żalu. Być może był trochę zły. Ale nie miał żalu. Wiedział, że to był wypadek. Jeden z setek, tysięcy zdarzeń drogowych, które mają miejsce każdego dnia.

Na pierwszą rozprawę sądową nawet nie poszedł. Nie chciał, nie miał siły. Na drugiej musiał być, jej rodzice powołali go na świadka. Prokurator chciał, aby wzbudził w sędzinie współczucie, opowiadając o ich związku. Powiedział tylko to, co było istotne dla sprawy. W zasadzie było tego niewiele.

Nie chciał współczucia, litości, udawanego smutku i gestów wsparcia. Przecież każdego dnia na świecie ktoś kogoś traci. Musiał się z tym uporać. Sam. Nikt nie był w stanie mu pomóc. Przepraszam, była jedna osoba. Tylko ona znała go na tyle, by móc wtedy ukoić jego ból. Ale przecież w zasadzie jej już nie było.

Chciałby powiedzieć, że czuje ból, który rozsadza go od środka. Chciał ten ból czuć. Ale nie, on nie czuł nic. Jedynym silnym uczuciem, jakie w nim pozostało, była zimna obojętność. Chciał przeżyć tę żałobę, ale nie potrafił. Stając obok otwartej trumny zacisnął zęby, jego twarz nie wyrażała nic. Ktoś chciał go przytulić, odprowadzić na stojące obok krzesło. Spiął się, warcząc ciche: „Zostaw." Po lewej stronie trumny stali jej zapłakani rodzice. On stał po stronie jej serca, cały czas trzymając ją za rękę. Gdy pracownicy zakładu pogrzebowego chcieli zamknąć trumnę, cała najbliższa rodzina zaczęła się z nią żegnać. Kiedy obok trumny nie było już nikogo oprócz niego, pochylił się, pocałował ją w czoło i wyszeptał: „Czekaj tam na mnie."

Pogrzebu w zasadzie nie pamięta. Wszystko to działo się obok, jakby jego to nie dotyczyło. Dopiero gdy wszyscy odeszli już z cmentarza, łącznie z jej rodzicami, a przy świeżym grobie pozostał tylko on i jego najlepszy przyjaciel, upadł na kolana i zaniósł się płaczem. W zasadzie to nie był płacz. To było wycie połączone z krzykiem. Z oczu leciały potoki łez. Nie wie, ile tam leżał, lecz wreszcie Artur podszedł do niego, ukucnął obok i przytulił, a z jego piersi wyrwał się przerażający krzyk. Po chwili Artur powiedział: „Stary, powinniśmy już iść. Ale jeśli chcesz tu jeszcze zostać..." „Nie, masz rację." – odrzekł i odwracając się jeszcze raz w stronę grobu rzucił: „Cześć Mała, kocham Cię."

Na cmentarz chodził codziennie. Nie wiedział po co. Nie płakał już nigdy więcej, nie rozmawiał z nią. Siedział na ławeczce przed nowopowstałym pomnikiem pół godziny, godzinę, czasem dwie. Czuł, że jest to winien zarówno jej, jak i sobie. Codziennie też wstawał o 6:30, brał prysznic, pił kawę, szedł do pracy, wychodził wieczorem, odwiedzał cmentarz, wracał do domu, kładł się przed telewizorem, około 24 szedł do sypialni, siadał na łóżku i przez kilka godzin wpatrywał się w ścianę naprzeciwko niego. Zazwyczaj zasypiał między 3 a 5 rano. Nic już nie miało dla niego znaczenia, a już na pewno nie sen czy posiłki. Jadł tylko wtedy, gdy ojciec lub mama wmusili w niego coś w firmie. Nierzadko jednak jego żołądek buntował się i zwracał wszystko. Artur co kilka dni wpadał by uzupełnić zapasy w lodówce i wyrzucić zepsute jedzenie. Był mu za wszystko cholernie wdzięczny. Po dawnym badboyu, którego pokochała, nie zostało już nic. Niesamowicie schudł, jego oczy były przekrwione i podkrążone a dawne sarkastyczne podejście do świata wyparowało. Bliscy martwili się o niego, wiedział o tym, jednak nie mogli nic zrobić.

Siedząc tak w ulubionych dresach i T-shircie, opatulony w pościel zaczął zastanawiać się, czy to kiedykolwiek minie. Ta obojętność, otępienie. Wolałby wylewać morze łez, czuć złość, żal, smutek. Ale on nie czuł nic. Czasem tęsknił za nią wyjątkowo mocno. Ale tęsknota nie mogła pomóc mu oczyścić się, jakoś pogodzić ze stratą. Najgorsze było to, że nie mógł z tym nic zrobić. Wiedział, dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie ma w nim już krzty energii. To, czego najbardziej w życiu się bał, już się stało. Wiedział, że nie może go spotkać już nic gorszego. Jej śmierć była nie do przeżycia. To, że nadal był na tym świecie było niewątpliwie żartem losu. Zdawał sobie sprawę, że cokolwiek, by go w życiu nie spotkało, nie jest w stanie wyprowadzić go już z równowagi. Jej odejście było jak wybuch bomby atomowej. Po nim już nic nie jest takie samo. I wszystko, co dzieje się po nim, nie może cię już zaskoczyć.

Nie był gentlemanem, ani nawet dobrym człowiekiem, gdy ją poznał. Ale ona potrafiła to zmienić. Całkiem nieświadomie uczyniła go kimś lepszym. Nie robił tego dla niej, by jej się przypodobać, to po prostu się działo. Działała na niego tak cholernie mocno, że był w stanie zrobić dla niej wszystko. Nie, nie była typową ułożoną młodą kobietą z dobrego domu ale w tylko sobie znany sposób była wspaniałą, pragnącą dobra osobą. Każdego dnia zadawał sobie pytanie, dlaczego wybrała akurat jego i błagał wszechświat, by nigdy z niego nie zrezygnowała. I podświadomie starał się robić wszystko, żeby nigdy tego wyboru nie żałowała. Za wszelką cenę starał się pokazać jej, jak bardzo jest dla niego ważna. Był pewien, że ona o tym doskonale wiedziała.

Spojrzał na stojący obok łóżka zegarek. 4:00. Otworzył szufladę szafki nocnej, wyjął tabletki nasenne, które leżały tam od tygodnia. Łyknął dwie, popił wodą. Za dwie i pół godziny wstanie, by znów zmierzyć się ze światem. Ze światem, który bez niej jest taki okrutny. By przeżyć kolejny dzień, który w jakimś stopniu przybliży go do spotkania z nią. Miał nadzieję, że nie będzie musiał na to zbyt długo czekać.


NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz