Papieros w prawej ręce. Różowy ołówek ze startym już rysikiem w lewej. Elegancka biała koszula i narzucona na to, wręcz niedbale, kamizelka. Dwa pierwsze guziki koszuli odpięte. Krawat poluźniony. Ściągnięte delikatnie brwi. Pełen skupienia i konsternacji wyraz twarzy. Ot kilka rzeczy, które Draco zauważył, gdy tylko zdał sobie sprawę kto siedzi dwa stoliki po lewym skosie od jego miejsca.
Blondyn uniósł filiżankę mocnego espresso, jedynej kawy jaka w oczekiwany sposób, działała na niego. Zaczął obserwować Harry'ego. Brunet powoli, wręcz z ociąganiem palił swojego papierosa wyraźnie zastanawiając się nad czymś. Patrzył na kartkę leżącą przed nim i z tej odległości Draco nie mógł zobaczyć tego, co się na niej znajduje. Z jak największą konspiracją próbował dojrzeć treści owego papierka. Po chwili jednak blondyn oderwał spojrzenie od kartki i przesunął je na bruneta. Niewiele zmienił się od bitwy pomyślał. Włosy Potter nadal odstawały w każdym możliwym kierunku, a oczy pozostały tak samo zielone jak Draco zapamiętał. Jedyną rzeczą, która niezbyt pasowała Malfoyowi do wpojonego mu wizerunku Pottera był papieros, z którego Harry właśnie strząsnął delikatnie popiół do stojącej na stole popielniczki. Brunet powoli dokończył papierosa i dogasił go w popielniczce. Draco obserwował jak zamiast papierosa w jego prawej ręce ląduje, wspomniany wcześniej, ołówek.
Harry podniósł nagle głowę rozglądając się leniwie po pomieszczeniu. W tym samym momencie Draco zdawał się stwierdzić, że jego paznokcie mają niezwykle interesujący kształt. Gdy już blondyn odważył się ponownie podnieść wzrok (po prostu musiałem sprawdzić czy nic przypadkiem nie weszło pod moje arystokratyczne paznokcie, tak by nie wypadało wmawiał sobie) zobaczył jak Harry nachyla się nad stolikiem. Jego dłoń, ściskająca ołówek, miarowo poruszała się nad arkuszem papieru. Draco widział ściągnięte brwi bruneta i szybkie ruchy jego dłoni. Blondyn naprawdę starał nie gapić się, aż tak ale sam przed sobą musiał przyznać, że mężczyzna przed nim niezwykle wyprzystojniał. Malfoy zaczął właśnie rozwodzić się nad jednym z kosmyków potterowskich włosów, który odstawał pod niezwykle dziwnym kątem, kiedy brunet wyprostował się odrywając ołówek od kartki. Wsunął przedmiot do wewnętrznej kieszeni kamizelki i zaczął przyglądać się swojemu ,,dziełu". Przez chwilę studiował krzywiznę linii, po czym wyciągnął jeszcze raz ołówek. Poprawił dosłownie trzy kreski i dopisał coś na odwrocie kartki. Następnie wstał i nadal trzymając kartkę w ręku skierował się do wyjścia. Pech (albo cholerne szczęście pomyślał Draco) chciało, że przeszedł dokładnie koło stolika Malfoya. Ten będąc, jednak całkowicie pochłoniętym usilnym ignorowaniem Pottera i wpatrywaniem się w jak odleglejszy od bruneta kąt pokoju, nie zauważył jak na jego stoliku wylądował, złożony na pół, arkusz papieru. Dopiero, gdy drzwi kawiarni trzasnęły Draco skierował swój wzrok na stolik i z zaskoczeniem zauważył biały pergamin na nim leżący. Powoli, starając się, żeby jego ręce nie drżały zbytnio, co niestety robiły (to wyłącznie z powodu zwiększonej ilości kofeiny w krwi pomyślał), rozłożył papier. Ku własnemu zaskoczeniu z kartki patrzył na niego on sam. Nakreślony agresywnymi, lekko kanciastymi liniami, on sam. W swoim czarnym garniturze. Draco spojrzał w niemym zaskoczeniu na swoją klatkę piersiową. W tym czarnym garniturze, który akurat dzisiaj miał na sobie. Postać wydawała mu się dostojna i chodź przyznawał to z trudem, wyidealizowana. Blondyn zauważył jeszcze przebijający ślad ołówka. Przekręcił kartkę. Zastał tam krótką notkę, której przeczytanie sprawiło, że wbrew zdrowemu rozsądkowi, na jego usta wpłynął lekki, ironiczny uśmiech
Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, ale nigdy nie grzeszyłeś dyskrecją, Draco.
Nieco niżej widniał adres, który wydawał się Malfoyowi dziwnie znajomy.
Grimmauld Place 12
Blondyn jeszcze tylko przez moment wpatrywał się w pergamin, po czym starannie złożył go i schował do kieszeni marynarki. Zostawił jeszcze na stoliku kilka banknotów i upewniając się, że napiwek będzie wystarczająco wysoki skierował się do wyjścia.
Niewiele później pod pewnym niezbyt zadbanym, londyńskim domem stał blondwłosy mężczyzna w idealnie dopasowanym czarnym garniturze. Kiedy pukał leniwie do drzwi na jego ustach zagościł ironiczny uśmiech. Po chwili drzwi otworzyły się, a w progu stanął pewien brunet o śmiejących się, zielonych oczach. Wciągnął on blondyna do środku i bez protestu, przypierając go do drzwi, pocałował zachłannie.
A reszta niech zostanie ich słodką tajemnicą. Zakrapianą czerwonym winem, pachnącą tytoniem i czarną od węgla słodką tajemnicą.

CZYTASZ
Brak dyskrecji
FanficKawiarnia. Papieros. Zupełny brak dyskrecji. Rysunek wykonany różowym ołówkiem.