Opowieści Lady Runy - część 1

13 1 0
                                    

Oto pierwsza część mniejszego zbioru opowiadań o Lady Runie, powstał około 2013 roku. Niebawem będzie kontynuowany. Miłego czytania. 


   "Dobrze jest być świadomym czego się nie wie, wtedy wiadomo o co pytać" - Erik Selvig

   Pergamin już się marszczył od nadmiaru atramentu. Dziewczyna wyjęła z małej drewnianej miseczki szczyptę piasku i obsypała zapisaną stronę. Na dziś to już koniec. Szatynka spięła elegancko włosy spoglądając spokojnie za okno, gdzie powoli sypał biały puch. Tegoroczna zima w An'vien była wyjątkowo łagodna, śnieg tylko czasem osiadał się na dachach i gołych gałęziach drzew tworząc przepięknie malowniczy obraz. Taki właśnie widok sprawiał, że Rinzel pisała więcej i lepiej, jednak pomimo swych wspaniałych ballad i powieści nadal czegoś jej brakowało. Przeszła powoli przez izbę, zabierając ze sobą jedną z ksiąg, którą dostała kiedyś od handlarzy z dalekich krain i zarzuciła na ramiona czarny płaszcz, po czym wyszła na ruchliwą uliczkę miasta. Mieszkała w samym centrum, niedaleko pałacu samego króla Otniela. Często zdarzało się, że dostawała od niego zamówienia na pieśni o chwalebnych czynach księcia Aureliana. Rinzel jako jedyna kobieta na całym kontynencie miewała takie zaszczyty. Powitała uprzejmie balwierza, który zamieszkiwał domek naprzeciwko i ruszyła powoli ku bramie miasta. Na targu kilka przekupek usiłowało sprzedać jej gliniane garnki oraz kwiaty, dziewczyna wolała się nawet nie zastanawiać skąd wzięły je o tej porze roku. Kiedy w końcu udało się jej wydostać z tłumu i przejść przez kamienną bramę skierowała się leśną ścieżką do niewielkiego potoku Nur'nem. Tutaj wiatr wiał silniej, aż dziewczynie oczy przeszły łzami, a policzki zarumieniły się. Płatki śniegu atakowały dyskretnie jej bladą twarz, sprawiając, iż momentami nie widziała drogi. W końcu zdała sobie sprawę z tego, że się zgubiła. Zazwyczaj już po około dwóch godzinach marszu słyszała niespokojny prąd rzeki, a teraz do jej uszu dobiegało zaledwie huczenie sów. Zawróciła natychmiast, mając nadzieje, że trafi z powrotem na ścieżkę, jednak las zaczął się z nią bawić, słyszała jego śmiechy, gdy co chwila pokazywał jej te same wysokie drzewa. Nagle, gdzieś pomiędzy stromymi, białymi pagórkami, dostrzegła niewielką chatkę w której paliły się już świece.

   -Przepraszam – szatynka zapukała w masywne, zielone drzwi – Jestem Rinzel, pisarka z An'vien. Zgubiłam się, mogę liczyć na wskazanie drogi? - gdy zastukała po raz trzeci drzwi uchyliły się, jednak nikt im w tym nie pomógł. Dziewczyna zajrzała niepewnie do środka. Na każdej ścianie wisiały co najmniej dwa obrazy, wszystkie z pewnością tego samego autorstwa, co można było przypuszczać po technice wykonania. W kominku tlił się niewyraźnie ognień, a zaraz obok, tyłem do drzwi wejściowych, ktoś siedział w obitym fotelu. Szatynka podeszła bliżej i dostrzegła starszą kobietę, która miała na sobie szarą, powyciąganą suknie z niewielkimi kłakami, jej pomarszczona, zamyślona twarz skierowana była ku płomieniom, a spięte siwe włosy opadał niewielkimi kosmykami na czoło.

   -Przepraszam – powtórzyła – Jestem...

   -Wiem kim jesteś, moja droga. Znam również cel, dla którego tutaj przyszłaś – głos ledwo wydobywał się z jej gardła.

   -Oh nie, zgubiłam się. Nie miałam zamiaru tutaj przychodzić – Rinzel pokręciła dłonią w powietrzu przytulając do siebie mocniej zdobiony tom. Na półkach w domu staruszki również znajdowały się książki. Niegdyś z pewnością była bardzo bogata, księgi czy obrazy to jedne z największych bogactw tego świata.

   -Jesteś pewna, moja droga? Czy przypadkiem nie szukasz zrozumienia, odpowiedzi na twoje pytania, inspiracji? Znam cię doskonale. Usiądź przy mnie, moje dziecko, a opowiem ci jedną z najwspanialszych historii, jakie znam.

   Rinzel spojrzała na kilka poduszek leżących przy kominku. Słyszała kiedyś o takich ludziach, jak ta kobieta. Czyżby była Gawędziarką? Osobą, o niewyobrażalnej wiedzy, która zarabia na opowiadaniu historii prawdziwych, lub też nie. Dziewczyna posłuchała się, siadając u boku staruszki.

   -Jak ma pani na imię? - zapytała z ciekawością rozglądając się nadal po izbie. Pierwszy obraz, ten najbliżej drzwi, przedstawiał rudowłosą kobietę z pięknymi skrzydłami, która leciała nad ogromnym, dziwacznym miastem, z wysokimi prostokątnymi budynkami. Rinzel nigdy dotąd nie widziała czegoś takiego, kobieta na obrazie wydawał się być zamyślona i smutna. Dlaczego? Przecież leciała, miała to o czym marzy większość ludzi – wolność.

   -Oh, nie pamiętam swego imienia, tak dawno nikt go już nie używał. Jednak wędrowcy mówią na mnie Lady Runa, więc ty również możesz się do mnie tak zwracać. Na co tak spoglądasz? Czyżby obraz z Twait przypadł ci do gustu? Dobrze więc, mogę opowiedzieć ci właśnie tę historię.

   -Te obrazy przedstawiają pani opowieści? Ależ to niesamowite – szatynka uśmiechnęła się do staruszki z zachwytem – Bardzo chętnie posłucham czegoś takiego.

   Lady Runa zaczęła opowiadać niezwykłą historię, o świecie, którego nigdy nie dane było zobaczyć nikomu z An'vien.

Zbiór opowiadań - Kate SaadiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz