*per Clock*
I znowu w lesie. Super. Może znajdę jakieś owocki. Oby tylko nie wilcze jagody jak ostatnio... Brrr. Czy ja dobrze słyszę.... szum strumyka? Pobiegłam w tamtą stronę. Wyszłam na niewielką polankę, którą przecinał ów strumyk, który słyszałam. Podeszłam do brzegu i zanurzyłam ubrudzone zaschłą krwią ręce w przyjemnie chłodnej wodzie. Siedziałam tak chwilę dopóki nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku. Powoli się odwróciłam. W ciemności słabo było widać w końcu noc ale mrużąc oczy dostrzegłam między drzewami wysoką, smukłą postać. Wstałam pomału z ziemi i się otrzepałam. Postać zaczęła do mnie podchodzić. Gdy było dostatecznie blisko zauważyłam, że nie ma twarzy i nosi garnitur. Slenderman. Chciałam się cofnąć ale za mną była woda. Oczywiście zapomniałam z nerwów, że woda sięga mi zaledwie do kolan w najgłębszym miejscu. Zatrzymał się jakieś 2 metry ode mnie. Obserwując go, czekałam na dalsze jego poczynania.
- Natalie... Witaj. Od jakiegoś czasu cię obserwuje wiesz? - usłyszałam głos w mej głowie. - Bardzo mnie zainteresowałaś... Czy zechciałabyś pójść ze mną do mego domostwa? - ten głos mnie przerażał. Wszystko we mnie krzyczało nie ale z moich ust wydobyło się tak. Tsa...
- Cieszę się, że się zgodziłaś. - podszedł i owinął jedną ze swych macek czy co to tam jest wokół mojej talii. Poczułam mocne szarpnięcie i nagle byliśmy koło ogromnego domu. A raczej willi. Otoczonej od wszystkich stron lasem iglastym.
- Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył? - zastanawiałam się na głos.
- Mam swoje sposoby. - powiedział, po czym wszedł do środka. Pokazał mi bym poszła za nim. Niepewnie weszłam do przestronnego hallu. Pierwsze co usłyszałam to brzdęk tłoczonych talerzy i jakieś krzyki. Slender już poszedł w tamtą stronę. Ruszyłam za nim. Ledwo weszłam do pomieszczenia, które potem okazało się kuchnią a już zostałam brutalnie pchnięta na podłogę.
- Przepraszam, ale w twoją stronę leciał talerz.
- Nic się nie stało. - wstałam.
- SPOKÓJ! WYCHODZĘ NA 5 MINUT A WY JUŻ ROZWALACIE MI DOM?! - ryknął. Aż sama się skuliłam.
- To jego wina!!! - krzyknęło jednocześnie trzech chłopaków wskazując siebie nawzajem.
- NIE OBCHODZI MNIE CZYJA WINA, MACIE TO WSZYSTKO POSPRZĄTAĆ! Chodź Natalie, pokażę Ci twój pokój. - ruszył w stronę schodów.
- Pokój? - zapytałam niepewnie.
- Tak. Chodź. - złapał mnie za ramię i pociągnął na górę. Najwyraźniej lubi się rządzić...
Stanęliśmy przed zwykłymi, brązowymi drzwiami. Otworzył je przedemną a ja niepewnie weszłam.
- Oto twój nowy pokój. - drzwi zatrzasnęły się za mną. W pokoju było dość ciemno poza kątem w którym świeciła mała lampka w kształcie żyrafy. Skąd on... A zresztą jestem zbyt zmęczona by się nad tym zastanawiać. Podeszłam to łóżka z brzozowego drzewa i usiadłam na białej pościeli. W pokoju praktycznie prawie nic nie było poza łóżkiem, szafą i kilkoma półkami. Ściany były kolory śnieżnobiałego. Położyłam się na plecy, i patrzyłam przez chwilę na biały sufit. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.————————————————
Tak, wiem na tamtym koncie pierwszy rozdział wyglądał nieco inaczej ale w trakcie przepisywania z zeszytu stwierdziłam, że kilka poprawek nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że się spodoba i zapraszam do komentowania :3
CZYTASZ
TicciWork
RomanceJuż po okładce i tytule można się domyślić co to będzie. Nie lubisz? Nie czytaj. Mam nadzieję, że chodź kilku osobom się spodoba.