Coco Deer:
I oto nadszedł ten dzień! W zasadzie jest piątek, ja piszę notkę, a post będzie dodany dopiero jutro (kiedy notabene będziemy w pociągu w drodze do kina na "Batman vs. Superman"), ale powiem wam, że czekałam na ten dzień odkąd postanowiłyśmy stworzyć nową, ulepszoną wersje 2.0. "Szklany Pantofelek" będzie publikowany, co tydzień. Rozdziałów planujemy piętnaście + trzy specjalne (parodie, przy których mam nadzieję, uśmiejecie się do łez). Jeśli chodzi o pisanie aktualnie znajdujemy się gdzieś w połowie :) Nie pozostaje mi nic innego, niż poprosić Was o jak najszczersze komentarze. Jest to pewna forma motywacji, niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Nie ukrywam, że ciekawi mnie także bardzo wasza opinia. Tak więc już bez zbędnych wstępów: Miłego Czytania!
Lelo:
Szklany Pantofelek narodził się mniej więcej rok temu, gdy wraz z Coco i naszym Magnusem pojechałyśmy do kina na "Kopciuszka". Z tej okazji jego nową wersję publikujemy właśnie w drodze na seans. Jest to przygoda, która została wskrzeszona by stać się czymś innym oraz czymś lepszym niż była. Nie tylko pod względem treściowym. Pierwotna wersja przechodziła przez moje palce tylko jako krytyka, a możliwość współtworzenia tego fanfiction to jedna z najlepszych rzeczy, jakie robiłam w swoim życiu (Pomimo, że Coco, średnio 4 razy w miesiącu próbowała porzucić ten pomysł, poćwiartować mnie za nietrzymanie terminów lub zabić samą siebie za całokształt).
Wszystkim, którzy przeczytają "Szklanego Pantofelka" pragnę przekazać:
Aku Cinta Kamu
Październikowe słońce chowało się za wzgórzami otaczającymi Alicante. Pożółkłe liście wirowały do rytmu wygrywanego przez jesienny, aczkolwiek wyjątkowo ciepły jak na tę porę roku wiatr, aby następnie z typową dla siebie gracją opaść na marmurowej powierzchni fontanny, w której wnętrzu już od dawna nie widziano wody. Wyrzeźbiony na jej podstawie anioł z mieczem w ręku pusto wpatrywał się w przestrzeń dookoła siebie, jakby jako jedyny pamiętając smutne wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Dziewczyna z trudem stąpała po nasączonej niegdyś krwią ziemi. Serce biło jej jak oszalałe. Wspomnienia powracały. Stary, spróchniały dąb wskazywał miejsce, gdzie rozegrała się tragedia. To właśnie tam los jej ojca został przypieczętowany. Była tutaj pierwszy raz od jego śmierci, a jedyną towarzyszką, na jaką mogła liczyć, była nicość. Została sama, walcząc przeciw światu... Walcząc z samą sobą i czynami, za które po śmierci będzie godziwie ukarana. Drżącymi rękoma wyciągnęła z plecaka medalion na złotym łańcuszku, który dwanaście lat temu podarował jej ojciec i położyła w miejscu ostatniego tchnienia mężczyzny. Dzieciństwo wydało jej się teraz szczęśliwym czasem. Nie wiedziała, że istnieje coś takiego jak śmierć czy zło. Była szczęśliwa. Spojrzawszy po raz ostatni na zwieńczony klęską krajobraz, odwróciła się na pięcie i odeszła w kierunku miasta.
Zapadł zmierzch, a dziewczyna dalej wędrowała przez wąskie uliczki Alicante. Nie chciała wracać do domu. Nie teraz, kiedy okazała słabość i udała się w tamto miejsce. Mówią, że czas leczy rany, lecz tej nie pomogłoby nawet najdoskonalsze iratze. Skręciła w stronę parku. Srebrny niczym stal księżyc ze swoimi towarzyszkami gwiazdami oświetlał pogrążony w ciemności Idrys, a w oddali słychać było głośne pohukiwanie sowy. Jednak nie to przykuło jej uwagę. Tuż za swoimi plecami usłyszała niewyraźny szelest liści. Tylko doskonałe ucho Nocnego Łowcy mogło wyłapać coś tak cichego. Odwróciła się. Stał pod jednym z drzew, a dzieliła ich odległość zaledwie kilku metrów. Jego twarz skrywał cień.
- Kim jesteś? - zapytała.
Nie bała się. Była Nephilim - stawiała czoło demonom. Tacy jak on nie byli jej straszni.

CZYTASZ
Malec - Szklany Pantofelek
FanfictionCoś, co miało trwać wiecznie rozsypało się w kilka tygodni... Trzy miesiące temu, po pokonaniu Valentine'a Morgensterna, wydawało się, że już nic nie stanie im na przeszkodzie. A jednak... Owym kamieniem milowym okazał się Robert Lightwood we własne...