Obiecaj

225 18 2
                                    

*Obiecaj...*
Chłopak biegł tak szybko jak mógł. Ciężkie, żołnierskie buty rozpryskiwały kałużaną wodę na boki. Padające z nieba krople deszczu niemal oślepiały go, spuszczając na jego wzrok mgłę niewyraźności.
*Obiecuję.
Nawet nie wiesz co chciałem powiedzieć!
Obiecałbym Ci w ciemno nawet duszę
Chłopak popatrzył na niego z łagodnym uśmiechem i zarzucił mu ręce na szyję
To było piękne uczucie trzymać w ramionach cały swój świat*

Gdzieś w oddali zaświeciła latarnia, oświetlając uśpioną ulicę. Żarówka zamrugała opętańczo by po chwili zgasnąć i pogrążyć okolicę w mroku. Chłopak nieznacznie przyspieszył kroku. Truchtem pokonywał pole minowe złożone z kałuż. Nadal miał w uszach przeraźliwy krzyk, który brzmiał zbyt realistycznie, by być tylko senną marą.
Nie mogę go stracić. Nie mogę. Niemogęniemogęniemogę
W końcu w mroku zamajaczyła się znajoma okolica i mały, żółty, parterowy domek z zielonym płotkiem i małym pieskiem na podwórku. A furtka była lekko uchylona.
To nie może być prawda. Nie mogę go stracić. Nie mogę powtarzał w myślach jak mantrę.
Wbiegł na posesję i szarpnął za klamkę
Drzwi ustąpiły.
Jego serce na moment przestało bić by po chwili przyspieszyć szaleńczo.
Wszedł domu i stanął na korytarzu.
- Eric? - zawołał. Nie otrzymał odpowiedzi. Wkroczył do pokoju i ponowił wołanie, które wciąż pozostawało bez odpowiedzi.
- Eric, błagam! - krzyknął łamiącym się głosem. - Nie zostawiaj mnie - wyszeptał.
- Michael? Co ty tu robisz o tej porze? - drugi chłopak nagle stanął w drzwiach i ziewnął. Wyglądał zupełnie żywo.
- Eric. Nic Ci nie jest - wyszeptał ten nazwany Michaelem.
- A co miałoby mi być? - Eric podszedł do niego i dotknął jego ramienia.
- Miałem sen... Że ktoś... Że ktoś cię skrzywdził. I to wydawało się zbyt prawdziwe, żeby być tylko snem i przybiegłem... A drzwi były otwarte, spanikowałem... - chłopak był w kompletnej rozsypce.
- Hej, spokojnie. Jestem tu - Eric objął go lekko, przesuwając dłonią po jego włosach. - Nikomu nic nie jest. Jestem tu.
- Przepraszam, że Cię obudziłem - wyszeptał Michael.
- Możesz mnie obudzić o każdej porze dnia i nocy. Jako jedyny masz takie prawo - chłopak uśmiechnął się lekko i przycisnął swoje usta do czoła Michaela. - Chodź, powinieneś się położyć.
- A jeśli znowu coś mi się przyśni?
- Będę obok. Nigdzie się nie wybieram.
Oboje ruszyli w stronę sypialni, gdzie ułożyli się razem. Michael odnalazł usta Erica i wpił się w nie niemal desperacko, jakby szukał pewności, że jest prawdziwy. Potem oparł głowę na jego piersi, próbując uspokoić bijące serce i zrównać jego rytm z rytmem serca chłopaka.
- Śpij spokojnie - Eric pocałował go w czoło i splótł razem ich dłonie. Michael w końcu zasnął, a drugi chłopak czuwał nad jego snem przez resztę nocy, obejmując go lekko.

W końcu nie ma nic piękniejszego niż trzymać w ramionach cały swój świat.

----------------
Nie będę się rozpisywać, tradycyjnie poproszę tylko o gwiazdki i/lub komentarze jeśli się podobało ^^

Obiecaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz