Michael był zdenerwowany kiedy zobaczył swojego chłopaka w takim stanie. Łzy napływały mu do oczu kiedy opatrywał swojego rannego narzeczonego. Mówił mu miliony razy ,że wkońcu to się tak skończy ,że spełnią się najgorsze sny Clifforda i zastanie swojego ukochanego w takim właśnie stanie albo co gorsza martwego. Luke nie miał łatwej pracy to fakt. Codziennie narażał swoje życie. I nie, nie myślcie ,że był herosem ,nie był nim. Bo nie możemy herosem nazwać kogoś kto pracuje dla gangu. Tak Luke był w gangu i utrzymywał z tego siebie i Michaela. Robił różne rzeczy ,raz musiał kilku panom przypomnieć o długu,raz odebrać przemyt,a raz skopać komuś porządnie dupe. Ale mimo ,że był gangsterem nigdy nie krzyknął ani nie uderzył Mikeya. Z Cliffordem obchodził się jak z jajkiem ,delikatnie i z uczuciem. Jakby na to nie patrzeć Michael jest miłością jego życia i wszystkim co tak naprawdę ma Luke. Hemmings stracił juz wszystko tylko nie Michaela. Byli dla siebie idealni . Ale Cliffordowi przeszkadzało jedno ten cholerny gang. Michael nigdy nie chciał żeby Luke pracował w gangu. Po prostu nie chciał żeby jego narzeczonemu się coś stało,nie przeżył by tego. Więc teraz opatrując swojego ukochanego miał do niego lekki żal za to co się stało. Bo nie posłuchał go i pojechał na tą ustawke między gangami. Bo narażał swoje życie żeby udowodnić jakimś narkomanom ,że są lepsi.
Kiedy już opatrzył i przebrał Luke'a poszedł z nim do sypialni i ułożył go na łóżku jak zawsze pod ścianą. Sam położył się obok ,ale zachował pewien dystans , który chyba nie spodobał się Luke'owi bo szybko przyciągnął Clifforda na swoją klatkę piersiową. Mimo protestów Michaela ,Luke go nie puścił. Michael spojrzał na twarz Luke'a i widział na niej ból. Napewno go bolało przecież go pobili.
-Luke wszystko w porządku?- Zapytał troskliwie Clifford. Naprawdę martwił się o swojego narzeczonego.
-Tak Mikey w jak najlepszym.-Odpowiedział Hemmings i jeszcze mocniej przytulił kolorowowłosego.
-Ale kochanie napewno?- Dopytywał się bo widział,że coś jest nie tak.
-Tak kotku napewno.- Powiedział Luke dosadnym tonem.
-Ale na 100%?
-Tak do kurwy Michael na 100%! Możesz się już zamknąć?!- W odpowiedzi niebieskooki krzyknął na Clifforda.
Michael skulił się w sobie. Szybko zszedł z Hemmingsa i położył się na drugim końcu łóżka. Odwrócił się tyłem do Luke'a i usiłował ukryć łzy które już swobodnie spływały po jego policzkach. Ponieważ Luke jeszcze nigdy na niego nie krzyknął...aż do teraz.
Luke otrząsnął się kiedy usłyszał głośny szloch i pociąganie nosem. Szybko przybliżył się do zielonookiego i mocno przytulił się do jego pleców. Słysząc płacz swojego narzeczonego sam zaczął płakać. I płakali razem. Michael czując silne ramiona wokół siebie rozpłakał się jeszcze bardziej. Ale to były ramiona Luke'a chłopaka którego kochał ponad wszystko i któremu wybaczył by wszystko. Więc gdy poczuł,że jego koszulka na plecach robi się mokra wiedział,że Luke płacze. Odwrócił się do niego przodem i mocno przytulił. Wiedział,że tego potrzebował. Obaj potrzebowali.
Kilka minut później obaj się uspokoili ,ale nie oddalili się od siebie nawet na milimetr. Bliskość drugiego była im potrzebna żeby znowu się nie załamać. Trwali w ciszy ,ale Luke wiedział,że musi przeprosić.
-Kotku,skarbie,misiu,kochanie,słoneczko,gwiazdeczko,rybko,złotko,miłości mojego życia,moje wszystko,mój świecie,mój narzeczony, mój przyszły mężu proszę wybacz mi...-Wyszeptał Luke do ucha swojego kotka.
-Zawsze wybaczę Lukey. Kocham cię.- Odpowiedział kotek Luke'a.
-Też ciebie kocham.-Po tych słowach Hemmings czule pocałował swojego narzeczonego. -I obiecuję,że już nigdy cię nie zranie.
-Napewno?-Zapytał uśmiechnięty Michael.
-Na 100%.- Odpowiedział szczęśliwy Luke bo wiedział,że jego miłość mu wybaczyła.
I może leżeli tak do rana. I może patrzyli sobie godzinami w oczy. I może wyznawali sobie miłość co kilka minut. I może kradli sobie pocałunki. Ale to tylko może.