Rozdział 1.

40 2 0
                                    

- Halo?! Słyszysz mnie? - krzyknęłam do słuchawki, bo jedyne co mogłam dosłyszeć, to jakieś szmery.

- ne jstm pwyn y me szyszszysss! - chłopak próbował wyraźnie coś powoedzieć, ale pomimo jego starań i tak nic nie zrozumiałam.

Zasięg w moim domu to totalne gówno. Nigdy nie mogłam tutaj normalnie gadać przez telefon. Tak to jest kiedy przez całe życie mieszka się na zadupiu.
Rozłączyłam się, bo ta rozmowa nie miała zupełnie sensu. Byłam umówiona z Leo na piętnastą, na górce niedaleko lasu. Zawsze chodzimy tam ze znajomymi o odwalamy jakieś głupstwa. Nie raz zdarzyło się, że mieszkańcy terenów obok górki wzywali policję, bo potrafiliśmy siedzieć tam do pierwszej w nocy. Do najgrzeczniejszych osób, to nasza paczka nie należała. Temu raczej nikt nie zaprzeczy. Ja, Leo, Chris i Alex byliśmy prawie że nierozłączni. Wszędzie razem chodziliśmy. Szlajaliśmy się po lasach, opuszczonych domach. Zawsze razem. Może opowiem coś o nich... Nas?
Zacznę ode mnie.

Nazywam soę Rosie, mam 14 lat. W tym roku idę do 2 gimnazjum. Kocham chodzić po galeriach i raczej nie jestem lubianą osobą w szkole. Mam trudny charakter. Jeżeli niechcę czegoś zrobić, nie zrobię tego. Każdy mówi, że jestem uparta jak osioł.
Szaleńczo zakochałam się w moim przyjacielu.

Leo też ma 14 lat. Chodziliśmy i będziemy chodzić do tej samej klasy w gimnazjum. Znamy się już conajmniej pięć lat. Jest moim najlepszym przyjacielem. Zawsze mogę na niego liczyć.

Alex, moja najlepsza przyjaciółka. Chodzi do 3 klasy i jest o rok od nas starsza. Typowa dusza artysty. Rysuje, maluje, śpiewa i ma zajebiste nogi, ale to już szczeguł. Z charakteru jesteśmy do siebie bardzo podobne. Nic dodać, nic ująć.

Chris, najstarszy z całej grupy. Ma 16 lat i Alex na niego leci. Przyznam szczerze, że niezła z niego sztunia. Zawsze odrabia za mnie matmę. Myślę, że spokojnie dostałby się na harward.

To już chyba wszystko co mogę o nich opowiedzieć.
No dobra, wracam do mojego opowiadania!

Wzięłam swoje rzeczy, nałożyłam jeszcze nową szminkę na usta i pobiegłam na górkę.
Kiedy dotarłam na miejsce, Leo czekał już z rozłożonym kocem na trawie i kilkoma przekąskami. Skąd przyszło mu to do głowy?! Przecież wiedział, że jestem na djecie! Zrobił to jak na złość... Przyniósł naleśniki z Nutellą, czyli takie ,jakie lubiłam najbardziej.

- Przecież wiedziałeś, że się odchudzam deklu! - krzyknęłam na chłopaka robiąc przy tym moją poważną minę.

- Jasne, jasne mała! - Leo zaczął szczerzyć się i prawie dusić ze śmiechu.

- Hej, przestań! Co w tym śmiesznego?! - zapytałam go dalej mając na twarzy swoją poważną minę.

- T... Twoja mina! Hahahahahah! - dalej śmiał się z mojej twarzy. Jego śmiech brzmiał jak foka, więc sama cicho się zasmiałam. - zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu i rozpocznijmy posiłek.

- Ehhh... Nich Ci będzie... - mina typowego bulwersu powoli zaczęła zmieniać się w mós słodki uśmiech. Sam Leo powiedział wlasnie to o moim uśmiechu.

Czas mijał tak szybko. Zachód słońca był tak piękny, że obserwowaliśmy go przez cały czas.

- Czy mogę Cię przytulić i złapać za rękę? - nieśmiało zapytałam się go i czułam, że spaliłam buraka.

- Yy... Tak, no jasne! Czemu nie? - Chłopak wydawał się być lekko zdenerwowany, jednak sam objął mnie i złapał za lewą rękę.

- Ciepło drugiego człowieka jest takie przyjemne. Nie sądzisz? - zapytałam się wtulając głowę w jego klatkę piersiową. - To uczucie, które jest niezastąpione.

- Masz rację. - przyjaciel mocniej złapał moją rękę i położył na swoich włosach. - Mogłabyś? - zapytał z uśmiechem. Od razu wiedziałam o co mu chodzi. Lubiłam głaskać go po głowie, bo jego włosy zawsze były miękkie i puszyste. Pachniały typowym szamponem dla męszczyzn, a to zapach za którym nigdy nie przepadałam.

Kiedy zachód słońca się skończył, a na niebo spadł deszcz gwiazd, Leo wstał, a ja razem z nim. Wzięłam koszyk w jedną rękę, a drugą dalej mocno trzymałam dłoń chłopaka.

- L...Leo, ja chyba cię kocham... - przy wymawianiu tych słów moja twarz zarumieniła. Niecierpliwie czekałam na tą jebaną odpowiedź. Marzyłam wtedy o najprostszym "ja Ciebie też". Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a Leo nagle zniknął mi sprzed twarzy. Chłopak milcząc zabrał koszyk i wszedł do domu, nawet bez pożegnania. Stanął na chwilę w bezruchu na ganku i spojrzał w moją stronę. Nie trwało to długo, bo tylko kilka sekund, a ja w oczach mialam już łzy. Obraz rozmazywał się, więc jedyne co zobaczyłam zanim wszedł do domu to rozmazana czarna brama i kawałek skrzynki na listy. Usłyszałam głośny "trzask". Wtedy cieszyłam się, że wszedł do domu, bo mój tusz do rzęs rozpłynął się po całej twarzy. To musiało wyglądać komicznie.
Tego wieczoru został mi już tylko powrót do domu.


Cześć wszystkim!
Mam nadzieję, iż pierwszy rozdział mojej opowieści przypadł wam do gustu?
Zachęcam do zostawienia po sobie jakiegoś znaku życia tzn. komentarz, gwiazdka... No chyba wiecie o co mi chodzi ;P
Do zobaczenia w następnym rozdziale myszki! ^^

Cappuccino For Breakfast Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz