Była bardzo upalna sobota. Słońce prażyło, a z nieba lał się żar. Kageyama relaksował się leżąc przed wiatrakiem i czytał sportowe magazyny. Miał na sobie luźne czerwone spodenki do kolan i białą bokserkę. Jego sielankę przerwał sygnał przychodzącej wiadomości.
"Zgaduję, że masz "trochę" wolnego czasu i pewnie ci się nudzi? Świetnie! W takim razie pójdziesz do sklepu. Listę masz na stole w kuchni ^^ Kocham cię~Mama"
Przymrużył lekko oczy i wstając wyjrzał przez okno.
-Zakupy w taką pogodę? - mruknął sam do siebie - No nic... jak mus to mus.
Wziął kartkę z listą i portfel. Założył biało-granatową czapkę z daszkiem, przeciwsłoneczne okulary i czarne trampki. Trzeba przyznać, że wyglądał co najmniej dziwnie.Podczas drogi szedł trasą, na której roiło się od drzew, pod którymi można było się schować i ławek. Na jednej z nich, tej najbardziej zacienionej dostrzegł znajomą sylwetkę. Miał nadzieję, że to z powodu gorąca, udaru czy innej fatamorgany. Gdy jednak podszedł bliżej nie było żadnych wątpliwości. To był on. Sam Oikawa Tooru. Siedział z głową odchyloną do tyłu, książką na twarzy i najwyraźniej smacznie sobie spał. Kageyama trącił go delikatnie, na co ten zareagował głośnym ziewnięciem i zdjął przeszkadzającą mu teraz książkę.
-Tobio-chan? - spojrzał na niego jeszcze nie całkiem przytomnym wzrokiem - Co tu robisz?
-Stoję. - odparł ozięble czarnowłosy - A co ty tu robisz senpai?
-Próbowałem znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłbym trochę odsapnął od tego upału, ale tu jest chyba najgorzej ze wszystkich miejsc, w jakich dzisiaj byłem!
-Mhm...- sprawdził godzinę na telefonie - Wybacz, ale muszę już iść. - odwrócił się i ruszył dalej przed siebie.
-A gdzie to się tak śpieszysz? - schował książkę do torby i szedł obok Kageyamy.
-Do sklepu.
-Łaaa, nie wiedziałem, że taka dobra z ciebie gosposia. Twój trud trzeba jakoś nagrodzić! - wziął chłopaka pod ramię i szeroko się uśmiechnął - Chodź, postawię ci loda.~
Policzki aż zapiekły czarnowłosego i bynajmniej nie była to zasługa słońca.
W sklepie panował przyjemny chłód. O dzięki ci klimatyzacjo! Gdy obaj kupili to, co mieli kupić wyszli na zewnątrz. Uderzyła ich fala gorąca. Kageyama spojrzał na stojącego obok Oikawe, na którego czole widać było strużki potu, a koszula była wręcz mokra.
-Chcesz pójść do mnie i poczekać, aż się ochłodzi?
Pytanie zdziwiło, ale i niezmiernie ucieszyło brązowowłosego.
-Pewnie. Chodźmy, bo się zaraz rozpuszczę.
Po drodze zjedli lody kupione przez starszego chłopaka. Ciemnowłosy jagodowego, a szatyn o smaku gumy balonowej. W domu Kageyama zostawił Oikawe w salonie i poszedł pochować zakupy do lodówki. Po chwili dało się słyszeć wołanie.
-Oii! Mogę sobie przeprać u ciebie koszulkę? Jest cała spocona i...
-Tak, pewnie.
-Dzięki.
Brunet w kuchni nalał do miski zimnej, lodowatej wręcz wody i wrzucił do niej dwa małe ręczniczki. Z zamrażalnika wyjął dużo kostek lodu i przełożył je do drugiego naczynia.
-Oikawa-san, możesz przyjść mi pomóc? - powiedział na tyle głośno, by ten usłyszał go z drugiego pokoju.
-Z czym sobie nie radzisz Tobio-chan? - zapytał kpiąco.
-Weź proszę tę miskę stojącą na blacie i zanieś ją do mojego pokoju.
Wskazał głową naczynie i udał się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Czuł, że był bardzo intensywnie obserwowany i doskonale wiedział przez kogo. Na schodach delikatnie się zachwiał. Upał dawał o sobie znać. Wszedł do swojej sypialni, postawił miskę z wodą przy wiatraku i odwrócił się, prawie wpadając na brązowowłosego. I to bez koszulki! Kageyama oblał się krwistym rumieńcem i dostał lekkich zawrotów głowy. Usiadł i dysząc z gorąca włączył chłodzące urządzenie.
-Hej, wszystko w porządku? Wyglądasz na napa... yhym, to znaczy rozpalonego.
-To nic, zaraz mi przejdzie... - zapewniał.
Oikawa , mimo wszystko nie dowierzając chwycił jedną z kostek lodu i krążył nią po karku swojego kouhaia. Ten wzdrygnął się nieco, ale nie zaprotestował. Szatyn wykorzystał okazję i pod pretekstem schłodzenia go zdjął mu koszulkę. Potem wyjął i wykręcił ręczniczki zanurzone dotąd w zimnej wodzie. Jeden położył mu na czole, a drugi na karku.
-I jak?
-Lepiej, dziękuję...
Wtedy szatyn pocałował Kageyame. Nie wiedział dlaczego. To był swego rodzaju impuls. Zaskoczyło go to, że pocałunek był odwzajemniany. Jednak nie trwało to długo.
-Za gorąco... - jęknął.
-Gorąco to zaraz będzie, ja się dopiero rozkręcam.
Czarnowłosy szybkim ruchem chwycił garść lodu i wrzucił ją Oikawie za bokserki, uśmiechając się szyderczo.
-Czy dostatecznie ostudziłem twój zapał?
-T-ty mały...
-Ja ciebie też.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak oto prezentuje się mój drugi oneshot OiKage ^-^ Dedykuję go xxoffline i oczywiście Homoalien, która biedna zachorowała ;-; Niech ta mała dawka OiKage doda ci sił i pocieszy. Zdrowiej ~ <3
W ciągu ostatnich kilku dni było u mnie gorąco, więc idealnie wpasował się w klimat XD
P.S. Co do tego opowiadania z KageHina już pracuję nad kolejnym rozdziałem, a nie zrobiłam tego wcześniej, bo po prostu dopadł mnie leń ;-; Przepraszam.