- Cholerna pogoda, przez tę mgłę nic nie widać – rzekł Toras ogrzewając ręce przy ognisku. - Po co tu siedzimy? Gdyby ktoś miał przypłynąć do Wildtown i tak go nie dojrzymy. Widzisz chociaż brzeg? Ja nie.
- Nie narzekaj – warknął Foger grzebiąc patykiem w ziemi. – Kapitan kazał siedzieć, to siedzimy. Chyba chcesz dostać jutro śniadanie? Ja nie mam zamiaru znowu żreć czerstwego chleba, więc chociaż udawaj, że pełnisz wartę.
Mgła była gęsta jak mleko. Toras i Foger, dwaj wartownicy z miasta Wildtown siedzieli przy ognisku na pięciometrowym klifie. Było już późno, a choć księżyc był tej nocy w pełni nie było widać nic na odległość pięciu metrów.
- Myślisz, że pozwolą nam w końcu patrolować ulicę? Mam dość siedzenia na klifach. Robię to co dwa dni od czterech miesięcy. W mieście mogę przynajmniej pogadać z kimś na poziomie, zerknąć od czasu do czasu na dziewki chodzące po ulicach, a tutaj? Woda, krzaki, ogień. Kto to wymyślił, żebyśmy w taki sposób zarabiali na wyżywienie?
- Robię to dwa razy dłużej od ciebie i jeszcze nigdy nie opuściłem warty. Siedziałem tutaj, a wcześniej przy wieży kilometr stąd czy to zima, czy to deszcz. A i w chorobie się zdarzyło. Da się przyzwyczaić, przynajmniej masz miejsce, w którym możesz odpocząć od gwaru i smrodu Wildtown.
- Taa – przeciągnął Toras ziewając – bo tyś intelektualista jest jakiś. Myśleć tylko ci w głowie. A ja to chciałbym jakiejś akcji posmakować, miecza użyć, wojować się. Nazywają mnie smarkaczem, bo w walce żem się...
- Cśśś, słyszysz? – powiedział Foger wstając z kamienia, zerknął w stronę morza.
- Co? Wodę słyszę, toć wiatr fale robi.
- Zamknij się i słuchaj. O stamtąd.
Mina Foger'a stawała się coraz bardziej niespokojna. Po chwili i drugi wartownik usłyszał odgłosy dochodzące od strony wody. A konkretnie odgłosy bębnów.
Obaj stali tak przez chwilę nadal wysłuchując dźwięków pochodzących z morza, które stały się już bardzo wyraźne. I dobiegały z kilku stron i instrumentów naraz.
- To bębny wojenne. Atakują nas. Atakują. Musimy ostrzec resztę w mieście – Toras odszedł już od klifu, łapiąc za swój słabego wykonania żelazny miecz, gotował się do biegu w stronę Wildtown.
- Czekaj, zobacz. Tam, na lewo od miasta.
Choć mgła nadal się utrzymywała, ogień pochodzący z portu miasta widzieli jak na dłoni. Chwilę zajęło, aby Toras zorientował się, że to nie ognie pochodni, a rozprzestrzeniający się ogień na dachach budynków. Momentalnie zerwali się w stronę miasta. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu kroków usłyszeli też krzyki. Dobiegały one z każdej części miasta, od portu poczynając, na dzielnicy wojskowej kończąc. Chwilę później ogień ogarnął już większą część Wildtown.
- Uciekajmy stąd. Nie ma co biec po śmierć. Jebać służbę, pomoc słabszym. Ratujmy się, póki możemy.
- Masz rację, może uda nam się przedostać poza zachodnimi murami. Nie ma szans, żeby ci, którzy nas atakują już się tam ustawili. Szybko!
Gdy przebiegali obok murów miasta widzieli tylko ogień i dym. Słychać było krzyki płonących żywcem ludzi. W środku nie toczyła się walka, jednak wszystkie bramy, jakie mijali były zamknięte. I tylko one nie płonęły. Mgła w tym miejscu była rozrzedzona, mogli już widzieć, co mają przed sobą. I nie widzieli żadnej żywej duszy. Co jakiś czas z murów widać było spadających z kilkunastu metrów ludzi – część z nich płonęła żywcem. Ale nikt, kogo widzieli nie dał rady przeżyć upadku.
Toras zdążył wyprzedzić kompana o kilkanaście kroków. Nie oglądał się za siebie, biegł najszybciej jak może. Nagle usłyszał z zza pleców:
- Uciekaj! Ratuj się!
Odruchowo się zatrzymał, szybko zerkając za plecy. Zdążył zauważyć klęczącego Foger'a, który po chwili upadł na ziemię, a lotka strzały wystawała mu z barku. Za nim, w odległości może trzech metrów poruszała się postać w kapturze, której reszty odzienia trudno było dostrzec mimo panującej wokół jasności pochodzącej z płonących budynków i murów. Toras przez chwilę był sparaliżowany strachem, jednak znalazłszy trochę zdrowego rozsądku, odwrócił się i zaczął biec dalej. Zdążył usłyszeć jeszcze jedno zdanie pochodzące z ust Foger'a.
- Do Wschodniego Khortan! Ostrzeż Warownie!
Dalszy jego krzyk ucichł w oddali.
�WO
CZYTASZ
Khortan
FantasyWielowątkowa opowieść fantasy wzorowana na ''Pieśni Lodu i Ognia'' George'a RR Martina. Osadzona w fantastycznym świecie, na wyspie Khortan - podzielona na wschód i zachód, z miejscem dla ''wyrzutków'' pomiędzy. Spokojne życie, choć pełne wojen, zos...