[1] Kiedy niebo spada w dół

73 9 2
                                    

[Aktualizacja: 26.10.2018]

Rozdział napisany dawno, dawno temu. Wymaga wielu poprawek. Nie jest również kompatybilny treściowo z drugim rozdziałem, który został tu niedawno opublikowany. Radzę nie dopatrywać się nieścisłości, a raczej potraktować ten tekst jako odrębne dzieło!

***

Samobójstwo – wynik ostateczności. Uciekają się do niego wszyscy tchórze, nieudacznicy życiowi i osoby, które zwątpiły w sens istnienia pod wpływem niekorzystnych zdarzeń. Nikt nie jest ze stali, wszyscy jesteśmy jak porcelana, pękająca pod wpływem nadmiernego gorąca i chłodu. Każda rysa będąca linią życia przybliża nas do końca, nieuchronnego wybuchu. Trudno jest pozbierać deptane przez ludzi odłamki czegoś pięknego. Czasem znajdzie się jednak uosobiona odwaga, która kawałek po kawałku, z cierpliwością i zaangażowaniem, sklei kruchą porcelanę i postawi ją na najwyższej półce w sercu. Utopijna wizja świata, gdzie istnieje dobro, miłość i sprawiedliwość, wizja, którą kreują media. Romans na papierowych kartach książki, film reżyserowany przez wyimaginowany los, piękno aktu scenicznego w teatrze. Niedoczekanie.

           Byłam tchórzem, nieudacznikiem życiowym, zwątpiłam w sens istnienia. Stałam na krawędzi opuszczonego budynku, a wiatr targał moimi splątanymi włosami. Deszcz uporczywie uderzał o miękką, bladą skórę i spływał po niej, łącząc się po drodze ze słonym ujściem rzeki. Tylko natura walczyła o moje życie. A może wręcz przeciwnie – namawiała mnie do ostateczności?

          Patrzyłam w dół i widziałam przed sobą mętną otchłań sprawiedliwości. Czekała z otwartymi ramionami, by ukołysać mnie do wiecznego snu. Mówiła do mnie, słyszałam wyraźnie jej słowa: „Nie bój się, życie boli bardziej niż śmierć".

          Zaśmiałam się jak osoba, która postradała rozum i cofnęłam się o krok.

          Nie potrafiłam dokonać samobójczego aktu. Nie chciałam znikać, nie chciałam umierać. Otchłań jednak wciąż o mnie walczyła. Teraz nie szeptała już słodkim głosem, a krzyczała do mnie jak najprawdziwszy koszmar i wyciągała do góry swoje długie macki. Czułam, że chwyta mnie w swoje objęcia. Nie mogłam się już wycofać. Deszcz i wiatr stały się jej orędowniczkami – zdradziły mnie, pchając prosto w przepaść.

           Czerwona nić egzystencji urwała się w momencie, gdy uderzyłam głową w betonowe podłoże – teraz leżała obok mnie, niknąc w żałobnej czerni i tonąc w szkarłacie krwi. Powoli traciłam świadomość tego, co się wokół dzieje. Wielki, czarny wór zakrywał moje ciało i moją twarz. Czułam się jak niepotrzebne nikomu zwłoki, które lada moment wrzucą na stół w prosektorium i bezlitośnie rozkroją. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Już nie. Poddałam się. Odeszłam tam, gdzie trafiają samobójcy – do piekła.

           Zamknęłam oczy z myślą, że to koniec, ale nic się nie skończyło. Nie czułam bólu, nie czułam strachu, nie czułam niczego. Rozchyliłam powieki w momencie, gdy zdradziecki wiatr uniósł nade mną obcą pieśń.

         „Kiedy niebo spada w dół, milion gwiazd w ciszę gra, spójrz błękitem oczu na horyzont dnia".

          Patrzyłam nieobecnym wzrokiem na zanikające za wzgórzem kolory codzienności i zastanawiałam się nad sensem słyszanych słów. Nie rozumiałam ich. Niebo było bezgwiezdne i wcale nie spadało w dół. To ja upadłam.

          Usiadłam na mokrej trawie i dotknęłam głowy, z której jeszcze przed chwilą lała się krew. Ani śladu czerwieni. Nie wiedziałam czy mam czuć radość, czy smutek. W ostatniej chwili wycofałam się ze zdradliwego aktu śmierci, ale najwyraźniej los wolał inne zakończenie mojej męki. Czułam, jakby ktoś pchnął mnie wtedy w dół. Jakieś zdradliwe, chłodne dłonie nieprzyjaciela. Może to sam Bóg zaśmiał mi się w plecy? Przez większą część mojej marnej egzystencji stawałam mu naprzeciw i traktowałam jak wroga, być może uznał, że potraktuje mnie z wzajemnością i odbierze to, co sam mi podarował z chwilą narodzin – dar życia. Nie. Nie mógł tego zrobić. Nikt nie mógł tego zrobić. Wciąż żyłam i miałam się dobrze. Może to był tylko sen?

Kiedy niebo spada w dółOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz