Ciemność. Chłód powietrza. Cichy świergot ptaków. Szum liści poruszanych przez wiatr. Strach, który we mnie narastał, obawa, która w każdej sekundzie przybierała na sile i przerażenie, które sparaliżowało mój umysł to jedyne co czułam. Byłam w lesie. Znajdował się on bardzo blisko mojego domu i miałam zaledwie parę kroków, żeby się do niego dostać. Wystarczyło mi pokonać małą odległość, żeby poczuć błogą, harmonijną i uspokajającą ciszę, żeby zaznać spokoju, żeby zachwycać się piękną naturą i podziwiać świat fauny i flory. Żeby uciec od chorego, toksycznego i rzeczywistego świata i móc się zatopić się w odgłosach, zapachach i widokach, którymi obdarowuje nas nasza planeta. Jednak teraz nie mogłam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam, nie wiedziałam kiedy tu przyszłam, nie miałam pojęcia co tu w ogóle robię. Moje obawy i refleksje przerwał dotyk rąk zaciskających się na mojej szyi. Ktoś próbował mnie udusić lub zrobić krzywdę. Ktoś starał się mnie zabić. Ktoś miał na celu pozbawić mnie życia. Przez moją głowę przeszło mnóstwo strasznych scenariuszy i czarnych myśli. Uległam im i pozwoliłam wejść do mojego umysłu.
Serio, Emma? Panikujesz w każdym aspekcie życia, we wszystkich sytuacjach i okolicznościach, może chociaż raz odpuść skoro i tak już umierasz, co? Może pogódź się z tym i w ostatnich sekundach życia przestań się przejmować czy zamartwiać? Po prostu odpuść.
Ręce napastnika coraz szybciej pozbawiały mnie możliwości oddychania, z każdą chwilą traciłam szansę na zaczerpnięcie powietrza. Szarpałam się, wierzgałam, wyrywałam, ale nic to nie dało, wszystkie próby uwolnienia się poszły na marne. Myślałam, że zaraz umrę, że moje życia dobiegnie końca. Wydawało mi się, że za chwilę przeleci mi przed oczami całe moje krótkie i siedemnastoletnie życie, a rozum zapełniony będzie tylko falą nieprzejrzystych wspomnień, ciemną chmurą pamiątek, bezszelestnym powiewem chwil z mojego życia. Jednak, o dziwo, tak się nie stało.
Nie. To tylko chwila. Jeden krótki moment. Zaraz będzie wszystko dobrze. Uda mi się. Jestem tego pewna.
Nie miałam zamiaru przegrać i zwyczajnie zaakceptować tego, co mnie czeka. Marzyłam o tym, żeby przetrwać, chciałam żyć i nic nie miało prawa, żeby po prostu odebrać mi tę nadzieję. Nic nie mogło zgasić tej iskry wiary, nic nie mogło stłumić we mnie ducha walki, nic nie mogło poskromić anioła, który czuwał, by utrzymać mnie przy życiu. Chciałam zawalczyć o najlepszy i najpiękniejszy dar w moim życiu. Musiałam wezbrać w sobie odwagę, sprawić, by opuścił mnie lęk. Musiałam być silna i wykazać się zdeterminowaniem. Musiałam pokazać, że potrafię być twarda. Udowodnić, że umiem być uparta.
Chociaż raz moje wady się do czegoś przydadzą.
Jeżeli osoba, która mnie atakowała myślała, że łatwo mnie będzie załatwić, jeżeli uważała, że znokautowanie mnie nie sprawi jej żadnego problemu to grubo się myliła. Była w ogromnym błędzie. W jednej sekundzie kopnęłam nogą z całej siły. Wymierzyłam najmocniejsze uderzenie, na jakie było mnie stać. Trafiłam tyłem i muszę przyznać, że byłam z siebie dumna. To była genialna samoobrona i na szczęście mój oprawca dobrze się o tym przekonał. Cieszyłam się, że skosztował smak bólu, upajałam się dźwiękiem jego jęków i sapania, radował mnie widok ugiętej i skulonej postury ciała. Kiedy człowiek się wyprostował mogłam zobaczyć jego twarz i stwierdzić czy go rozpoznaję lub kojarzę.
Nie wierzę w to. To chyba jakiś żart. Serio?! To nie może być prawdziwe.
Przede mną stał szczupły, chuderlawy i niski chłopiec. Mały i głupi kurdupel. Cicho zaśmiałam się pod nosem. Porównując wygląd nastolatka i to co przed chwilą odstawił, co próbował mi zrobić- było to trochę zabawne. Chłopak otrząsnął się i z tonem pełnym frustracji i złości zapytał:
-Co Ty do cholery robisz?!
Przez chwilę zdawało mi się, że źle usłyszałam, że coś mi się pomieszało i nie zrozumiałam jego pytania. Jak ten bachor śmiał tak do mnie mówić, jak mógł użyć tych słów wiedząc, że to on chciał mnie udusić?
-Przepraszam, ale to Ty chciałeś mnie zabić, zapomniałeś? Masz jakieś zaniki pamięci? A, wybacz, nie musisz nic mówić, sama się domyśliłam, że jesteś chory psychicznie i masz coś z mózgiem-odpowiedziałam mu równie ostro.
Cały strach ze mnie uleciał, a jedyne co czułam to narastający gniew i chęć zranienia nastolatka.
-Nie miałem zamiaru Cię zabić. A tak w ogóle nazywam się Liam-oznajmił beztroskim i spokojnym głosem chłopak.
Dobra, to już nie było podejrzane czy nienormalne tylko totalnie chore. W ogóle nie rozumiałam co chłopak miał na myśli ani o co mu chodziło. Chyba nawet wolałabym nie być tego świadoma.
-Czyli to zupełnie normalne, że śledzisz mnie, przychodzisz do lasu, atakujesz mnie, starasz się zapewnić mi ostatni wdech, a potem jak gdyby nigdy nic się nie stało, przedstawiasz? W ogóle nie powinieneś być w łóżeczku i grzecznie spać? I nie interesuję mnie jak masz na imię, mam to w dupie.
Wiem, że byłam niemiła i chamska, ale co miałam zrobić? Jak miałam się zachować? Pójść z nim na kawę i starać się nawiązać bliższą relację? Może byłam roztrzęsiona i źle się czułam z powodu tej akcji, ale mój mózg wciąż działał, nadal potrafiłam myśleć logicznie i racjonalnie.
W ogóle co ja tu jeszcze robię, czemu ciągle z nim rozmawiam?
-Ty nic nie rozumiesz. Daj mi to wytłumaczyć. To totalnie nie tak jak myślisz. Wiem, że banalnie i słabo to brzmi, ale musisz mi uwierzyć. Chodzi o to, że...
Liam nie zdążył dokończyć, bo naszą konwersację przerwał głośny trzask łamanej gałęzi.
Świetnie. Chyba mamy jeszcze innego, nowego towarzysza. Może dla odmiany ktoś mnie zastrzeli lub pobije? A może jest w spisku z Liamem i razem planują mnie skrzywdzić? Zapowiada się niezwykle ciekawie, już nie mogę się doczekać. Niezła rozrywka.
Liam i ja podskoczyliśmy i jak na komendę odwróciliśmy się w stronę miejsca, gdzie usłyszeliśmy ten dźwięk. Spojrzeliśmy w stronę źrodła, z którego on pochodził. Rzuciłam ukradkowe i szybkie spojrzenie chłopcu, a następnie zorientowałam się, że myliłam się co do moich przypuszczeń. Na szczęście nie miałam racji. Liam nie miał pojęcia kto nadchodzi i tak samo jak ja, miał przestraszoną i zdezorientowaną minę. Nie wiem, czemu jeszcze nie uciekłam, dlaczego nie wróciłam do domu i z jakiego powodu po prostu tu stałam czekając na kolejną dawkę strachu, na następne niebezpieczeństwo, które czyhało za rogiem. Może powodem było moje mistrzostwo pakowania się w tarapaty i znajdywania problemów. Może wynikało to z czystej ciekawości i chęcią sprawdzenia, kto to jest. Coś mnie zmusiło, żeby tu zostać, nakłoniło do tego, żeby się nie ruszać. Zawsze zadziwiała mnie ta cienka granica między strachem a głupotą. Ta malutka linia, która oddzielała lęk od lekkomyślności.
Spośród ciemnego gąszczu krzaków zauważyłam odblask czerwonych oczu. Wyglądało to trochę strasznie- a nawet bardzo, wręcz przerażająco. Lekko się wzdrygnęłam, a moje ciało przeszły ciarki. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest jakieś zwierzę. Człowiek nie może mieć takiego koloru oczy, to nierealne. Nie ma opcji, że to istota ludzka, bo niby jakim cudem? Moje obawy wzmocnił głośny i potężny ryk, od którego dostałam gęsiej skórki. Brzmiał jak ryk wściekłego lwa i wilka, który przywołuje swoje stado. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę i drżę. Spojrzałam na Liama i dostrzegłam, że chłopak bardzo się bał- więcej, on był przerażony. Wyglądał jak zbity piesek, jak dziecko, które narozrabiało i czekało na karę. Nastolatek nie odezwał się już do mnie, nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Chyba nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak biegł, żeby tak szybko uciekał. Lecz jego reakcja i zachowanie bardzo mnie zdziwiły i wzbudziły moje podejrzenia. Zanim się odwrócił i zniknął w ciemnym lesie zdążyłam zauważyć żółtą iskierkę i blask w jego oczach. Trwało to sekundę, chyba nawet mniej. W jego spojrzeniu tlił się lekki i podły uśmiech, jakby chciał dać komuś znak albo sygnał. Ledwo to dostrzegłam, ale jednak udało mi się to uchwycić.
A niech idzie w cholerę. Tym lepiej dla mnie. Tchórz.
A może to właśnie Liam wykazał się inteligencją i mądrością, a ja byłam jedną wielką pierdołą i sierotą?
Z ciemności wyłonił się wysoki i przystojny chłopak. Był on atrakcyjny i muszę przyznać, wyglądał całkiem nieźle. Miał czarne włosy i piękne, brązowe oczy, w których z pewnością łatwo można było się zatopić.
Stop, Emma. Przestań myśleć tym płytkim i żałosnym sposobem. Jego wygląd zewnętrzny w ogóle się nie liczy. A jeżeli ma okrutny i beznadziejny charakter? A jeśli jest gwałcicielem, psychopatą lub mordercą? Po dzisiejszym przypadku widać istnieją tu tacy. A jego oczy są normalne, niczym się nie wyróżniające, jak u każdego człowieka posiadającego tą barwę tęczówki.
-Co Ty do cholery tu robisz? Jeżeli chcesz mnie zabić to musisz się bardziej postarać-zwróciłam się do chłopaka.
-Też miło mi Cię poznać-odpowiedział sarkastycznie-Może jakieś „dziękuję" za uratowanie życia i uchronienie przed kolejnym atakiem? Powinnaś okazać choć trochę wdzięczności.
Zamilkłam na chwilę. No nie, to już była przesada. Myślał, że sama nie umiem sobie poradzić, uważał, że nie jestem w stanie zadbać o siebie?
-Przepraszam bardzo, nie wiem czy jesteś ślepy i nie widziałeś, ale to ja sama obezwładniłam tego chłopaka. Nie potrzebowałam Ciebie-znowu przemawiał przeze mnie gniew.
-On ma imię. I nie masz pojęcia, co mogło się stać, nie rozumiesz, co Liam chciał zrobić.
-To może Ty mi to wytłumaczysz? Bo wybacz, ale trochę się pogubiłam. Chyba, że jestem totalną idiotką, że nie rozumiem dlaczego ktoś bez powodu chciał mnie udusić? Dla mnie nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Nawet nie próbuj wciskać mi tu kitów, słabych wymówek i bezsensownych głupot. Powinniście obaj zapisać się na terapię leczenie uszkodzonego mózgu.
Już nie wiedziałam czy chcę się dowiedzieć i wysłuchać chłopaka czy przywalić mu z całej siły. Co chwilę zmieniałam zdanie i nastroje. Po prostu byłam już wyczerpana i jedyne o czym marzyłam to wrócić do łóżka i pogrążyć się w głębokim śnie.
-Boże, ale Ty jesteś wredna. Moją jedyną intencją było Ci pomóc. Naprawdę, kierowałem się tylko tym. Ale tak to jest jak robisz dobry uczynek i próbujesz kogoś uratować. Tylko Ci się dostanie.
Dobra. Trochę przegięłam, fakt, nie powinnam była być tak ostra i traktować go tak chamko. Może faktycznie nie miał złych zamiarów, a ja zbyt szybko go osądziłam? Posłałam chłopakowi przepraszający uśmiech i zachrypniętym głosem powiedziałam:
-Wybacz, jestem po prostu cholernie zmęczona.
Mimo, że była czwarta nad ranem, zimno jak cholera, zaczynało padać, jakiś chłopak mnie zaatakował, mimo, iż się trzęsłam, moje samopoczucie było do dupy, a zmęczenie osiągnęło zenitu, chłopak lekko się uśmiechnął i zapytał:
-Jestem Scott. Chcesz przyjść do mnie na ciepłą herbatkę?
Nie wiem co mnie doprowadziło do tego czynu i nie mam pojęcia dlaczego wykonałam ten gest- odpowiedziałam mu skinięciem głowy.
CZYTASZ
Stowarzyszenie zagubionych aniołów
Teen FictionNazywam się Emma i mam siedemnaście lat. Mieszkam w Beacon Hills od zawsze, jest to moje rodzinne miasto, miejsce, gdzie się wychowałam i dorastałam. Miejsce, w którym dostałam szansę i otrzymałam nadzieję. Miejsce, w którym podeptano moje plany i z...