*1*

6 3 2
                                    



Nie wiem, czy potrafię jeszcze żyć, normalnie egzystować, spotykać się z ludźmi, rozmawiać z nimi?!

Kiedyś było inaczej....

Wszystko było inaczej....

Jeszcze trzy tygodnie temu chodziłam do szkoły, śmiałam się razem z Leah. Teraz ona nie żyje, a część mnie umarła razem z nią! Nazywam się Melanie Elizabeth Stone, mam 17 lat i martwą przyjaciółkę. Od tamtego dnia nie wyszłam z pokoju. Odwiedził mnie nawet psycholog. Mama powiedziała, że już czas wracać do szkoły.

― Musisz przecież zaliczyć semestr!

Pytam tylko: po co? Co ja tam będę robić?

Ale cóż, dziś poniedziałek i wstałam z łóżka z dziwną myślą, że Leah by tego nie chciała. Nie, chciałaby żebym się nad sobą użalała i za nią płakała. Ubrałam się w to co było na wierzchu w szafie: szary t-shirt i czarne rurki. Spojrzałam na zegarek. 6:46. Jeśli wyjdę teraz z domu, nikt nie będzie o nic pytał. Zeszłam po schodach najciszej jak umiałam. Na stole kuchni zostawiłam karteczkę: "Wyszłam z domu. Wrócę wieczorem. Mel".Tylko co teraz miałam robić? Jak Los Angeles długie i szerokie, nie wiedziałam gdzie mam iść. Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, ale za to niedaleko plaży. Zaczynało wschodzić słońce. Udałam się nad ocean pozbierać myśli, posłuchać morza, zapomnieć.....

Położyłam się na pisaku, był jeszcze mokry. Zamknęłam oczy, ale niedane mi było pomyśleć w spokoju. Usłyszałam szczekanie. Chwile później byłam już cała mokra, a pies lizał moją twarz!

―Kurwa, co to ma być?!!? - krzyknęłam, aż pies się przestraszył. Nie żebym nie lubiła psów, ale nie miałam dziś ochoty na zabawę.

Nagle zauważyłam, że w moją stronę, gwiżdżąc, biegnie wysoki szatyn.

 ―Ami, do nogi! AMI!!!- zaczął krzyczeć chłopak. Pies w końcu posłuchał i podszedł do właściciela.

 ―Przepraszam za niego - zaczął szatyn. - To pies mojego kumpla i nie słucha się mnie w ogóle.

―Ok - powiedziałam i wstałam, i chciałam już sobie pójść, ale szatyn złapał mnie za rękę.

 ―Dokąd ci się tak śpieszy?

 ―Do nikąd!

―W takim razie ja jestem Nick - powiedział i uśmiechnął się.

―A ja nikt. Cześć! - chciałam się już iść, ale on nadal trzymał mnie za rękę.

―Mieszkasz tutaj? - zapytał.

― I co z tego? Śledzisz mnie?

 ―Coś ty taka nie miła?

―Nie twój zasrany interes!

―O już dobra, spokojnie. Po prostu przychodzę tu codziennie od miesiąca i zawsze jest tu pusto, a teraz zjawiasz się ty! - i znowu ten jego uśmiech.

―Nie o to chodzi. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Ok?

―Okey!

―Jestem Melanie i tak, mieszkam tu. Puścisz mnie teraz?

- Teraz tak, humorzasta, ale słodka Melanie - i znowu się uśmiechnął. Był stanowczo zbyt seksowny kiedy się uśmiechał. Ale to nie zmienia faktu, że miałabym ochotę go uderzyć za ten komentarz. Nie wiem tylko dlaczego? Nie miałam teraz czasu na chłopców.

---------*--------*-------------*------------*-----------*------

To moja pierwsze opowiadanie więc dopiero się uczę. Mam nadzieje że ktoś to w ogóle przeczyta.

Mile widziane gwiazdki i komentarze.


Nocne NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz