Rozdział 1

22 2 2
                                    


Otworzyłam oczy. Ukazał się biały kolor. Był wszędzie.  Białe ściany, biała podłoga, biały sufit, białe zasłony, stolik i krzesło, białe łóżko. Wszystko w bieli. Rozejrzałam się dokładniej. Mnóstwo kabelków oplatało moje ciało niczym węże. What the fuck?! O co chodzi? Szpital? Co? Pojawiło się mnóstwo pytań, ale nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Skumulowało się we mnie mnóstwo różnych emocji. Strach poprzez zdziwienie, kolejny strach... Próbowałam się wydostać z uścisku jaki fundowały mi te kable. Przez przypadek wysunęłam jeden z nich. Rozległ się pisk, najgłośniejszy pisk jaki kiedykolwiek słyszałam. Moja twarz zmieniła się w grymas i do sali wparował lekarz, pielęgniarka, rodzice i... Nick? Co on tu do cholery robi?! Co ja tu robię?! Co my wszyscy tutaj robimy?

- Jezus Maria, Jess! - wykrzyknęła pielęgniara łapiąc się za klatkę piersiową.

- Potrafisz stworzyć adrenalinkę - powiedział lekarz gładząc swój wąs.

- Zawsze miała tą umiejętność - rzekł Nick wychylając się zza pleców mężczyzny uśmiechając się.

- No sorry, po prostu trochę mnie trzasnęło zdziwienie. Szłam spać i wszystko było okay i nagle budzi cię smród szpitala - prychnęłam poprawiając kołdrę.

- Nie pamięta - szepnęła mama do gościa z wąsem. Pielęgniarka zajęła się tymi wszystkimi kabelkami rozluźniając kokon do stopnia swobodnego poruszania się.

- Skoro nie pamiętam to może ktoś mi powie do cholery czemu tu jestem?! - wrzasnęłam uderzając pięścią w materac. 

- Panie doktorze! - do sali wpadła jakaś kobieta - Szybko! Mój syn!!

Mężczyzna wybiegł z pomieszczenia a za nim korowód pielęgniarek. Doskonale wiedziałam co się stało. To szpital. Reanimacje to nic nadzwyczajnego, ale przez chwilę poczułam się jak w filmie akcji. Rodzice zostawili mnie z nim. Podszedł do mojego łóżka, odwróciłam głowę do okna. Nie miałam zamiaru patrzeć na jego twarz, w jego oczy.

- Jak się czujesz? - szepnął próbując złapać mnie za dłoń. Milczałam i sprytnie wymigałam się od jego dotyku. - Rozumiem. Nadal się gniewasz. Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać?

Sięgnęłam po pilot leżący na stoliczku po mojej prawej stronie.  Włączyłam cokolwiek. Tak na serio nie miałam ochoty na jakieś dramaty rozstrzygane w programie dla nastolatków. Chciałam tylko dać mu do zrozumienia, że jego obecność po ostatnich wydarzeniach nie jest mi na rękę. Jeszcze chwilę wlepiał swoje gały we mnie, ale odpuścił. Good boy. Gdy tylko drzwi do sali się zamknęły, postanowiłam zwiedzić teren. Drzwi na wprost łóżka to pierwszy mój cel. Cholera! Kroplówka i pierdyliard kabli to moja pierwsza przeszkoda. Zamiast rozkminiać jak się wyplątać z tego chaosu, wzięłam wszystko pod pachę, a lewą ręką pchałam stojak z kroplówką. Powoli niczym żółw człapałam w stronę celu. Za drzwiami ukazała się... łazienka? To jest łazienka? No okay. Wystrój jak w filmie "Piła". Białe kafelki, zardzewiałe rury, rozwalony kibel, kafelkowy prysznic bez kotary. No nieźle. Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie. Czułam jakby cała energia uleciała z mojego ciała. Opadłam na toaletę. Na białych kafelkach pojawiły się krople krwi cieknące z mojego nosa. Nawet nie miałam siły na panikę, moje powieki stawały się coraz cięższe.

***
Witajcie!
Ta rozpoczynająca się opowieść ma dużo faktów autentycznych, które są mi bliskie jak nic i nikt inny. Za wszelkie błędy serdecznie przepraszam. Mam nadzieję, że troszkę was zaciekawiłam tym wstępnym rozdziałem i część z Was zostanie ze mną na dalsze etapy :)

Can(cer)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz