Rozdział 1

199 15 11
                                    

Tajemnice to coś co posiada każdy. Istnieją trzy rodzaje. Do pierwszej potrzeba dwóch osób. Tej która ją posiada i tej która jej dotrzyma. Drugi rodzaj -tajemnica o której wie tylko jedna osoba. I trzeci rodzaj -sekrety, o których nikt nie wie. Możliwe, że ktoś kiedyś je poznał i zabrał ze sobą do grobu.
Ai Nekomori miał sekret. Tajemnicę o które wiedział, ale nie do końca ją rozumiał. Można więc stwierdzić, że właściwie nie zdawał sobie sprawy, iż jest jej strażnikiem. Bał się.
-Powitajcie nowego ucznia kochani. Ai Nekomori. Jest o dwa lata młodszy. - Nauczycielka wysunęła rękę, po czym swą zadbaną, pulchną dłonią wskazała niskiego chłopca.
Wpatrywał się w swoje złączone stopy. Zapewne zastanawiał się, co powiedzieć. Splecione ze sobą dłonie o długich, smukłych palcach drżały, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.
-Młodszy? Chce pani powiedzieć, że taki smark jest na naszym poziomie intelektualnym? -spytał podirytowany blondyn, siedzący w trzeciej ławce przy oknie.
-Dokładnie tak.
-To jakieś kpiny!
-Nie unoś się chłopcze. Średnią z pewnością masz wysoką, ale z wychowaniem i zasadami moralnymi siedzisz w głębokim dole! -warknęła profesor lekko marszcząc brwi.
Chłopak uciszył się. Skrzyżował ręce na piersi i z naburmuszoną miną spojrzał w okno.
-Ai, usiądź proszę obok Murase, o tam -wskazała palcem wolne miejsce. Srebrnowłosy skinął głową i niepewnym krokiem ruszył w stronę nowego miejsca. Murase obok którego usiadł wyglądał jak fetyszysta szatana. Miał czarne, przydługie włosy i czerwone oczy. Z pewnością jednak były to zwykłe soczewki. Ubrany w czarne spodnie z doczepionymi szelkami ozdobionymi ćwiekami, glano-podobne buty, czarna koszulka z pentagramem, oraz postrzępiona kamizelka -również w kolorze czerni. Jedynie pentagram był biały. Nadgarstek ozdobiony został grubą bransoletą w czaszki, a szyja ciemnym dusikiem. Żyć nie umierać, Nekomori zdecydowanie unikał takich osób.
-Murase, nie strasz go, jasne?
-Jasne. Bóg mi świadkiem!
-Kenji kretynie, przecież ty nie wierzysz -wtrącił się brunet tuż przed nimi.
-Zapomniało mi się. - Wzruszył ramionami i ziewnął przeciągle.
-Dobrze, zaczynamy lekcję. Ktoś chętny do odpowiedzi?
-Ej, dzieciaku -szepnął czarnowłosy zbliżając się do Ai'a. -Kogoś mi przypominasz...
-Zdaje ci się...-odpowiedział Nekomori, odsuwając się od niego.
-Nie, z pewnością nic mi się nie pomyliło...Ale nie pamiętam kim jesteś.
-Murase Kenji widzę, że masz dużo do powiedzenia. Zapewne wczoraj dużo się uczyłeś, więc nie zmarnujemy tego. Wstań, porozmawiamy trochę.
-Nie rozmawiam ze śmiertelnikami.
-Że słucham?
-Pani profesor z nim się nie dyskutuje...
-Wiem...-westchnęła cicho.
Koniec konców nikt nie został przepytany, a lekcja minęła całkiem miło. Następną był w-f.
Zaraz po dzwonku Ai udał się do szatni. Nie miał większych problemów z dotarciem do niej. Cichutko otworzył drzwi i ostrożnie wszedł do środka. Usiadł na ławce i wyjął swój strój sportowy.
-O, to nasz nowy kolega! - odezwał się jeden z chłopców. Ciemnowłosy z zielonym pasemkiem na grzywce. Uśmiechnął się wrednie. Zerknął na torbę Nekomori'ego. Zauważył leżący w niej szkicownik. Wyciągnął go z niej i zaśmiał się cicho, gdy niższy zrobił przestraszoną minę.
-O-oddaj to..! -krzyknął wstając. Podskoczył w górę kilkakrotnie, aby odzyskać swoją własność. Niestety bezskutecznie.
-Hoho, dzieciak chce mi rozkazywać? -odepchnął chłopaka na tyle mocno, aby ten przewrócił się.
-No co tak patrzysz? Poprzeglądam tylko!
-Nie możesz...nie pozwalam..!
-Hej, Kiyoya to twój kolega? -spytał chłopak wchodzący do szatni. Blond kosmyki opadały na twarz, doskonale podkreślając jej zaokrąglony kształt.
-Nowy w klasie, a co spodobał się? Możesz się zabawić!
-C-co..? -wydukał cicho Ai.
-Okiii -zatrajkotał radośnie podchodząc do niższego chłopaka. Zbliżył się niebezpiecznie. Jedną dłonią dotknął delikatnej twarzy Nekomori'ego, a drugą przejechał po jego udzie. Wpił się w wąskie usta, mientoląc skrawki ubrania na piersi. Bawił się jego językiem, penetrował wnętrze ust. Ai wiedział, że nie ma co liczyć na ucieczkę. Był słaby. Nie miał jak sié uwolnić. Mimo to, próbował. Wyrywał się, machał nogami. Na nic. Kiedy blondyn na moment odsunął się aby ściągnąć koszulkę, chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i podkulił nogi. Zacisnął powieki, mając nadzieję że to mu się jedynie śni.
-Ej ej, chodź tu -wyciągnął ręce do przodu łapiąc Ai'a za nadgarstki.
"Nie chcę, przestań proszę..." -mówił cicho. Powtarzał to co chwilę, a z każdą niespełnioną prośbą coraz bardziej zbierało mu się na płacz.
-Nie chcę...zo-zostaw mnie!
Nie można było tego nazwać zwykłym krzykiem. Wraz z wydobytym się z gardła głosem, przez nieznaną siłę, blondyn został odepchnięty od srebrnowłosego. Szyby z okien rozpadły się, a szkło znajdowało się teraz dosłownie wszędzie. Powbijane w szafki, ubrania, w obecne tam osoby...Szkicownik wylądował na ziemi, a prześladowcy wybiegli z pomieszczenia przerażeni. Został sam. Skulił się i rozpłakał. Odłamek szkła wbił się w jego ramię. Bolało. Ale nie tak bardzo jak świadomość, że jest się innym niż reszta. Może nie byłoby to takie złe, gdyby ktoś zaakceptowałby go takim, jakim był. Nie poszedł na lekcję. Pozostał w szatni. Nie chciał widzieć już nikogo. Chciał zostać sam.
-Hej, nie można tu przebywać w trakcie le- co ci się stało?! -do pomieszczenia wparował wysoki brunet o zielonych oczach. Ten sam, który siedział w ławce przed Ai'em i Murase. -Hej, Ai! Słyszysz mnie? Spójrz na mnie -powtarzał w kółko, aż Nekomori faktycznie na niego spojrzał.
-W porządku...
-Jakie w porządku? Jesteś ranny i płaczesz!
-Naprawdę w porządku...
-Ech...Idziemy do pielęgniarki moyashi*!
-Moya..shi..?
-Jestem Kisumi. Kisumi Ito -powiedział. -No, a teraz chodźmy! - dodał szybko. Podniósł Ai'a z podłogi i zaprowadził do pielęgniarki. Ta opatrzyła ranę i podała chłopakowi leki przeciwbólowe. Uraz nie był poważny.
-Ne, Ai...co się tak naprawdę stało?
-Nic.
-Tu mi czołg jedzie, a tu kurczak wystaje!
-Kurczak..?
-Jejku no! -nadął policzki.
-Dziękuję ci za pomoc, Kisumi-kun -uśmiechnął się delikatnie.
-Nie ma za co. - Odwzajemnił uśmiech. -Słuchaj, kiedy ktoś się ciebie uczepi, przychodź do mnie!
-Heh, dziękuję. Tak zrobię -skinął głową. Zrobiło mu się bardzo miło. Spotkał kogoś, kto nie zwraca uwagi na jego oko. Na to, że jest niski i zazwyczaj ponury. Pomógł mu, nie chcąc nic w zamian.
-No dobrze, myślę, że powinieneś iść do domu. Żeby odpocząć, chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień, prawda?
-Nie, nie..! Ja zostanę...
-Na pewno? -w odpowiedzi uzyskał ciche: "tak" i delikatne skinięcie głową. -Haha, no to chodźmy na zajęcia.

******************************
*moyashi - kiełek fasoli, czyli w tym przypadku ktoś delikatny, drobny i słaby :)

A więc...jest pierwszy rozdział ^^" To nie jest coś na wysokim poziomie, ale...ale może odrobinkę mieści się w przeciętniaku..? ;-; Nie wiem ;-;
Mam jedynie nadzieję, że przypadnie do gustu ^^"

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Po prostu bądź, dobrze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz