Tydzień się nie odzywał. Znaczy... Wysyłał SMSy. Dla mnie to było zbyt mało, ale to pewnie tylko moje egoistyczne poglądy. Nie miałem mu tego za złe. Żałuję tylko, że uciekł, jak tylko wziął, co chciał.
Może tylko o to mu chodziło. O seks. A ja głupi wierzyłem w każde jego słowo. Tylko, że ja nie mogłem tak po prostu o nim zapomnieć. Tydzień z nim obrócił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Dlaczego miłość to suka?
~*~
Wracałem od Jina do „nowego" domu. Nic nie mogło poprawić mi humoru. Tęsknota siała we mnie ogromne zniszczenia, a dziury w sercu nie dało się nijak zatamować. Tak bardzo nie chciałem, by mnie zostawiał...
Nic nie mogłem z tym zrobić.
Miałem ochotę schować się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie... Zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Bo bez niego...
Nic nie miało sensu.
Z ciemnego nieba sypał śnieg. Zimny wiatr smagał od czasu do czasu moją twarz. Opatuliłem się bardziej kurtką i poprawiłem szalik. Dreszcze przechodziły mój kręgosłup, pokazując jak chłodno było. Seokjin chciał pomóc. Bardzo. Ale nie potrafił, więc był. Tak po prostu.
Marzyłem, by Taehyung w końcu się odezwał, by pokazał, że jeszcze mu na tym zależy.
Ganiłem się za głupstwo. Za to, jak szybko obdarzyłem go zaufaniem. Musiałem pogodzić się z jego odejściem, ale nie potrafiłem.
Szedłem przed siebie z nisko opuszczoną głową, kiedy usłyszałem głośne śmiechy. Wydawało mi się, że ON też tam jest. Uniosłem ją delikatnie i spojrzałem na grupkę ludzi. Zauważyli mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem, byli zbyt daleko.
- V, czy to nie twoja królewna z baru? – usłyszałem pijacki chichot.
- Że kto? – to... To był on. Zawsze i wszędzie mógłbym rozpoznać jego głos.
Stał z... Z kimś, kto wtulał się w niego mocno. Serce zabolało mnie na ten widok. Nie miał dla mnie czasu, bo był z nim? Łzy podeszły mi do gardła, chciałem jak najszybciej stamtąd odejść, zapomnieć.
Nie było mi to jednak dane, bo...
- Yoongi? – moje imię w jego ustach dalej brzmiało jak przepiękna melodia. Spojrzałem na niego ze zbolałym wyrazem twarzy. Nigdy nie chciałem widzieć go w takim stanie.
- Och, Yoongi, skarbie, chodź do nas.
Tae odepchnął od siebie tamtą osobę i podszedł do mnie, obwiązując swoją rękę wokół mojej talii.
- Tae, ja nie chcę... – wymamrotałem trochę przestraszony. Pijani ludzie są niebezpieczni, a tacy ludzie jak Taehyung, to już w ogóle. Był nieobliczalny w tamtym momencie, nie wiedziałem, co mu może strzelić do tej czupryny.
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i pocałował w kącik ust. Poczułem od niego smród alkoholu i dym papierosowy. Wymioty podeszły mi do gardła.
Nie chcę tu być, pomyślałem wtedy, a chęć ucieczki się we mnie wzmogła. Jeszcze bardziej, gdy bezwstydnie złapał mnie za pośladek i ścisnął go ze śmiechem.
- Tae, puść mnie – wymamrotałem, błagalnym szeptem. Jego „koledzy" ryknęli gromkim śmiechem.
- Yoonnie, nie wyrywaj się tak. Znasz mnie. Nic ci nie zrobię – na jego usta wkroczył paskudny uśmiech. Nie ten kwadratowy, mój ulubiony.
CZYTASZ
Beauty and the beast //TAEGI (ZAKOŃCZONE)
FanfictionBo nie każda bajka kryje za sobą szczęśliwą historię. "Z jakiegoś dziwnego powodu czułem ciepło w moim zamarzniętym wcześniej sercu." "(...) czułem się... jakbym właśnie trzymał na nich największy skarb tego świata. Kiedy sam sobie to przyznałem, to...